Działacz wspomina 18-letniego Roberta Lewandowskiego. "Czasem nawet nie zachowywał się jak młody piłkarz"
Marek Śliwiński, były prezes Znicza Pruszków, w rozmowie z "WP SportoweFakty" wrócił do czasów, gdy barw zespołu z Mazowsza bronił Robert Lewandowski. - Łezka mi się w oku zakręciła, jak wygrał Ligę Mistrzów - oznajmił.
"Lewy" w lecie 2006 roku przeniósł się z Legii Warszawa do Znicza Pruszków. Napastnik nie miał żadnych szans na grę w pierwszej drużynie "Wojskowych" i zdecydował się na transfer.
Marek Śliwiński z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy z bliska mógł obserwować rozwój utalentowanego napastnika.
- Był po kontuzji, dlatego nie od razu był w "11", ale bardzo dobrze to znosił. Przyjmował uwagi, pytał, co poprawić, nie stroił fochów. Podobnie było w Lechu czy w Borussii - wszędzie musiał się przebijać do składu. Dopiero w Bayernie grał od razu. To też go ukształtowało - wyznał były prezes Znicza Pruszków.
Śliwiński podkreśla, że "Lewy" do początku wyróżniał się w drużynie. Napastnik był nad wyraz dojrzały jak na 18-latka.
- Bez bufonady, bez gwiazdorzenia. To był pokorny, chętny do pracy i skromny chłopak. Czasem nawet nie zachowywał się jak młody piłkarz. Piłkarze nie są tacy grzeczni i wrażliwi. Był jakiś taki... niepiłkarski. Był elokwentny, można z nim było porozmawiać na wszystkie tematy. Pod tym względem zadziwiał mnie od samego początku - dodał.
- Jak widzę go teraz, to oprócz tego, że ma więcej mięśni, to zachowuje się na boisku tak samo jak wtedy, kiedy miał 18 lat. Mocno haruje, nie gwiazdorzy. Gesty ma te same. Nawet fryzurę ma prawie tę samą - zaznaczył.
"Lewy" w Pruszkowie zapracował na transfer do Lecha Poznań. Następnie trafił do Bundesligi. Najpierw grał w Borussii Dortmund, a obecnie święci triumfy z Bayernem Monachium.
- Łezka mi się w oku zakręciła, jak wygrywał Ligę Mistrzów. Ale nie będę kłamał i proszę to wyraźnie podkreślić - nie wiedzieliśmy, że będzie taką gwiazdą. Miał nam pomóc w awansie do II ligi - podsumował Śliwiński.