Dwa tygodnie od zadymy, a Wisła Płock niewiele wie. Rozczarowująca reakcja klubu [NASZ NEWS]
Od szokujących wydarzeń w meczu Wisły Płock z Wisłą Kraków minęło już kilkanaście dni. Mimo tego w kwestii tego, co tak naprawdę stało się na stadionie "Nafciarzy", wciąż pojawia się wiele niejasności. Portal Meczyki.pl stara się je wyjaśnić. Łatwo nie jest, bo sam klub niewiele wie.
Wisła Płock zmierzyła się z Wisłą Kraków 27 października. "Biała Gwiazda" wygrała 3:1, a wiele działo się nie tylko na boisku, ale też, niestety, na trybunach. Przypomnijmy, że doszło do ostrzelania kilku sektorów stadionu "Nafciarzy". Oprawa pirotechniczna, przygotowana przez kibiców miejscowych, zawiodła. W stronę osób zasiadających na trybunach poleciały fajerwerki.
Płocczanie wystosowali już kilka komunikatów w tej sprawie. Jeden dotyczył zamknięcia Trybuny D, kolejny kwestii chłopca, który miał rzekomo zostać uderzony fajerwerkiem w twarz. Pojawiło się również przeprosiny skierowane do osób przebywających na stadionie.
Jednocześnie wiele kwestii pozostawało niejasnych. Niedługo po spotkaniu Mariusz Misiura przekazał, że obrażeń doznał Bartłomiej Sielewski. Trener "Nafciarzy" przekazał, że szef skautingu został uderzony fajerwerkiem w nos. Obrażenia miały być jednak niewielkie. Portal Meczyki.pl może potwierdzić, że obrażenia twarzy okazały się niegroźne. Niemniej sam Sielewski nie chciał odnosić się do tych wydarzeń.
Jeszcze więcej emocji rodziła kwestia wspomnianego chłopca. TVP Sport przekazało, że został on poparzony petardą. Wisła opublikowała zaś komunikat, w którym przekazała, że do takiego wydarzenia nie doszło. Niemniej w oświadczeniu znalazła się też informacja, że młody kibic skierował się ze swoim ojcem do karetki pogotowia.
Po co, skoro nie odniósł obrażeń? Klub tłumaczy nam to w taki sposób:
- Chłopiec nie doznał żadnych obrażeń w wyniku zajść, do których doszło na sektorze SILVER VIP. Rzeczywiście, kilkuletni chłopiec w towarzystwie ojca skorzystał z pomocy lekarza w karetce pogotowia, ale służby medyczne stwierdziły, że nie odniósł obrażeń. Klub kontaktował się z tatą naszego młodego sympatyka, który stwierdził, że chłopiec czuje się dobrze i planuje kolejne wizyty na stadionie - przekazano nam.
Dodajmy, że w swoim pytaniu poprosiliśmy o wyjaśnienie, czy doszło do jakiegokolwiek, nawet nieznacznego, poparzenia twarzy dziecka. Uzyskana odpowiedź sugeruje, że, na szczęście, tak się nie stało.
Jak do tego doszło? Nie wiem
Kolejną kwestią wymagającą wyjaśnienia wydaje się ogólna liczba poszkodowanych na stadionie w Płocku. W tej kwestii Wisła nie przedstawiła dokładnych danych, przekazała, że poszkodowanych zostało kilka osób. Żadna z nich nie wymagała hospitalizacji, czyli pobytu pacjenta w szpitalu przez minimum jedną noc.
Ponadto uzyskaliśmy informację, że służby medyczne musiały podjąć się jednej interwencji w karetce pogotowia. 44-letni mężczyzna został uderzony petardą w ramię. Lekarz opisał ranę jako: zasinienie średnicy około 5 centymetrów z otarciem naskórka. Ranę zdezynfekowano i nałożono opatrunek.
Próbowaliśmy również ustalić, jakim sposobem na obiekt im. Kazimierza Górskiego wniesiono tak duże pokłady pirotechniki. W tej kwestii klub rozkłada ręce.
- Jako organizator imprezy masowej meczu piłki nożnej nie posiadamy informacji, jak do tego doszło. Według naszej wiedzy czynności zmierzające do ustalenia tożsamości osób, które wniosły i użyły wyrobów pirotechnicznych na obiekcie prowadzą funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Płocku - poinformowano nas.
Ciekawie wyglądają również informacje otrzymane w sprawie dalszej współpracy z firmą JACK Security. To ta agencja ochrania obiekt, odpowiada również za sprawdzanie kibiców wchodzących na stadion. "Nafciarze" nie planują wypowiedzenia umowy.
- Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowej współpracy, dlatego też nie rozważamy jej zakończenia, ponieważ w raportach delegatów meczowych ocena organizacji meczów oraz pracy służb była oceniana na bardzo dobrym poziomie. Natomiast niewątpliwie po ostatnim incydencie pojawiło się pole do dyskusji i przedstawienia przez firmę JACK Security swojego stanowiska w tej sprawie - usłyszeliśmy.
Ponadto Wisła nie czuje potrzeby udostępnienia nagrań z monitoringu mediom. Zabezpieczeniem monitoringu oraz materiału dowodowego zajęły się odpowiednie służby, w tym przypadku funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Klub czeka na dalszy rozwój wydarzeń, czyli potencjalne wyciągnięcie indywidualnych konsekwencji wobec sprawców zamieszania. Przypomnijmy, że do tej pory jedyną karą nałożoną przez samych "Nafciarzy" było zamknięcie Trybuny D do końca 2024 roku.
Jest super
Informacje uzyskane prosto z klubu przyjąłem ze sporym zaskoczeniem. W wielu kwestiach Wisła Płock albo nie wie, albo utrzymuje, że nie wie. Tłumaczenia nierzadko pozostają niejasne. Dość powiedzieć, że narracja dotycząca poszkodowanego chłopca nieco rozjeżdżała się w jednej korespondencji.
Przy pytaniu o liczbę poszkodowanych stwierdzono, że: W wyniku wydarzeń na stadionie poszkodowanych zostało kilka osób, wliczając w to chłopca, który ostatecznie nie odniósł obrażeń, ale na szczęście żadna z nich nie wymagała hospitalizacji. Przy pytaniu o samego chłopca zaś: Chłopiec nie doznał żadnych obrażeń w wyniku zajść, do których doszło na sektorze SILVER VIP. Poszkodowany był, obrażeń nie doznał.
Jeszcze bardziej rozczarowujące okazały się informacje dotyczące wniesienia pirotechniki. Odpowiedź na pytanie w tej kwestii uzyskałem blisko dwa tygodnie po meczu z Wisłą Kraków. Do tego momentu "Nafciarzom" wciąż nie udało się ustalić, jak doszło do złamania obowiązujących przepisów. Ba! Klub jest zadowolony ze współpracy z firmą, która powinna ochrania obiekt, chociaż ta nie wywiązała się ze swoich zadań.
Wreszcie - płocczanie nie wlepili na ten moment żadnych kar indywidualnych. Gdy zapytałem, czy to się zmieni, zbyto mnie odpowiedzią dotyczącą czynności prowadzonych przez funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Płocku. A przecież "Nafciarze" sami mogliby, na przykład, wlepić zakazy stadionowe, co niedawno zrobiła Pogoń Grodzisk Mazowiecki.
Oczywiście, identyfikacja sprawców w tym wypadku nie jest tak łatwa, niemniej zaprezentowane podejście do sprawy jest po prostu rozczarowujące. Wygląda na to, że w polskiej piłce znowu czekamy na to, aż komuś naprawdę stanie się krzywda.