Di Marzio o kulisach niedoszłego transferu Milika. "Przesądziła jedna sytuacja. To było w ostatniej chwili"
Arkadiusz Milik został skreślony przez Napoli, ale wciąż nie opuścił drużyny z południa Włoch. Jeden z najbardziej znanych ekspertów od rynku transferowego, Gianluca Di Marzio, opowiedział o szczegółach negocjacji w rozmowie z Mateuszem Święcickim.
Sytuacja Arkadiusza Milika jest z pewnością zupełnie inna, niż chciałby tego sam napastnik. Gianluca Di Marzio, dziennikarz "Sky Sports Italia", w rozmowie z Mateuszem Święcickim przyznał, jak prawdopodobnie wyglądały negocjacje z Juventusem oraz Romą.
- Myślę, że Milik nie jest niewolnikiem. Trenuje z drużyną. Wiadomo, że klub dokonał pewnych wyborów. Kiedy zaproponowano mu odnowienie kontraktu, on odmówił. Negocjacje były, ale Napoli zaoferowało niewiele, on prosił o dużo, bo na pewno chciał odejść - powiedział Di Marzio.
- Bez wątpienia miał porozumienie z Juventusem, ale później klub zablokował kilku graczy, co jest dość charakterystyczne dla ich dyrektora sportowego. "Stara Dama" zaczęła myśleć, że może go wziąć, stosując pewne wymiany. "Dam ci Bernardeschiego, dam ci tego, dam innego". Napoli trzymało się swojej linii, chciało wysokiej opłaty za Milika i Juve się wycofało - dodał.
- Później zaczęły się negocjacje z Dżeko, plan sięgnięcia po Milika przez Romę. W efekcie Polak pojechał na badania lekarskie do Szwajcarii, do Saint-Moritz. Tam się coś wydarzyło. Na pewno on czuje się dobrze, może spokojnie grać. Ale kiedy robisz badania lekarskie u ludzi, którzy są przyzwyczajeni do narciarzy, a nie piłkarzy, coś może nie pójść po twojej myśli - stwierdził.
- Być może ich zdaniem jakiś mały szczegół przesądził, może inaczej zrobiliby wcześniejsze operacje. Wszystko było pod znakiem zapytania. Nowy właściciel Romy, który dopiero zaczął przygodę z futbolem, ewidentnie się przestraszył. Zaczęli się zastanawiać, czekać, mówić: "Może jutro zmienimy zasady transferu. Nie zapłacimy 25 milionów, zrobimy wypożyczenie". Milik wtedy nie był już przekonany do Romy. Ta sytuacja, która wydarzyła się w ostatniej chwili, przesądziła o braku transferu - opisuje dziennikarz.
- Myślę, że w styczniu znajdzie klub, który zabierze go nie do czerwca, lipca, ale podpisze z nim kontrakt na trzy-cztery lata. Wtedy będzie mógł wrócić do gry i być ważnym piłkarzem dla kadry narodowej - zakończył.