Demolka w derbach Londynu. Pokaz siły Chelsea, walka o puchary trwa [WIDEO]
Londyńska Chelsea nie ustaje w walce o kwalifikację do europejskich pucharów. "The Blues" w niedzielne popołudnie rozbili West Ham, wygrywając aż 5:0.
Spotkanie na Stamford Bridge jedynie z ławki rezerwowych obserwował Łukasz Fabiański. Polak mógł tylko współczuć Alphonse'owi Areoli, który co chwilę musiał wyjmować piłkę z siatki.
Strzelanie rozpoczęło się już w 15. minucie spotkania. Wówczas Nicolas Jackson dograł do Cole'a Palmera, a najlepszy strzelec Chelsea po raz kolejny w tym sezonie nie zawiódł.
Był to jednak dopiero początek strzelania. Kwadrans później rezultat podwyższył Conor Gallagher, a w 36. minucie kolejny cios zadał Madueke.
Również West Ham miał swoje okazje w pierwszej części spotkania. Dwukrotnie bardzo bliski szczęścia był Jarrod Bowen, ale "The Blues" za każdym razem ratowała poprzeczka.
Gospodarze po przerwie nie zamierzali zwalniać tempa na Stamford Bridge. Już trzy minuty po wznowieniu gry na listę strzelców wpisał się Nicolas Jackson.
West Ham próbował odpowiedzieć, lecz piłkarze "Młotów" razili nieskutecznością. Doskonałej okazji nie wykorzystał między innymi Emerson, który huknął w trybuny.
W 81. minucie "The Blues" cieszyli się z jeszcze jednego gola. Trafienie Jacksona początkowo nie zostało uznane ze względu na spalonego, ale analiza VAR wykazała, że wszystko było zgodnie z przepisami.
Ostatecznie derby Londynu zakończyły się zwycięstwem Chelsea aż 5:0. Dzięki temu podopieczni Mauricio Pochettino awansowali na siódme miejsce w ligowej tabeli i wciąż mają szansę na kwalifikację do europejskich pucharów.
Do gry w Lidze Mistrzów nie zdołała przybliżyć się Aston Villa. Podopieczni Unaia Emery'ego nie wywieźli ani jednego punktu ze stadionu Brighton.
Na ławce mecz rozpoczęli Jakub Moder oraz Matty Cash. Ten drugi pojawił się jednak na murawie już w 26. minucie, zastępując kontuzjowanego Rogersa.
To właśnie Cash był bliski gola w 57. minucie. Zdecydował się na strzał ze sporej odległości, a piłka nieznacznie minęła słupek bramki "Mew".
Później inicjatywę przejęli gospodarze. Olsen zatrzymał Grossa oraz Pedro. Niemiecki pomocnik w 69. minucie trafił finalnie do siatki, ale znajdował się na minimalnym spalonym, co wykazała analiza VAR.
W końcówce w polu karnym faulowany był Adingra. Joao Pedro podszedł do "jedenastki". Jego strzał obronił Olsen, lecz wobec dobitki był już bezradny.
W efekcie "Mewy" wygrały 1:0 i wskoczyły na 11. miejsce w tabeli. Aston Villa jest czwarta. Ma siedem punktów więcej od Tottenhamu, ale rozegrała o dwa mecze mniej od "Kogutów".