Taki wniosek można wyciągnąć z analizy przedstawionej przez magazyn "FourFourTwo", który przyjrzał się statystyce tzw. goli oczekiwanych w Premier League. To parametr określający prawdopodobieństwo, z jakim strzał oddany w konkretnych okolicznościach zakończy się zdobyciem bramki. Dziennikarze postanowili przełożyć te dane na wyniki meczów, a następnie tabelę rozgrywek po 35. kolejkach.

Opracowanie jest bezlitosne dla Manchesteru United. "Czerwone Diabły" w tym sezonie straciły 27 goli. Gdyby ich bramki nie bronił David De Gea, lecz słabszy zawodnik, to - biorąc pod uwagę statystykę goli oczekiwanych - drużyna mogłaby stracić aż czternaście goli więcej. To z kolei oznaczałoby uszczuplenie dorobku punktowego o osiemnaście punktów i zaledwie szóste miejsce w tabeli.

Większość drużyn na zamianie goli na gole oczekiwane traci najwyżej kilka punktów. Zdecydowanie wyżej w tabeli byłoby Crystal Palace, któremu nieskuteczność napastników i klasa bramkarzy rywali odebrały aż piętnaście punktów. Dużo wyżej byłoby też Southampton i WBA. Oba kluby rozpaczliwie walczą o utrzymanie w angielskiej elicie, a w zestawieniu przygotowanym przez "FourFourTwo" zajmują miejsca w środku tabeli. Straciłoby za to Burnley, które po przeliczeniu goli oczekiwanych na wyniki miałoby czternaście punktów niż obecnie.

Na szczycie tabeli nie byłoby dużych zmian. Manchester City nadal byłby mistrzem Anglii, ale z mniejszą przewagą nad resztą stawki. Po spadku Manchesteru United na szóste miejsce pozostałe drużyny z czołówki skoczyłyby w górę o jedno miejsce.