Fatalna sytuacja Daniego Alvesa. Sąd zdecydował, co dalej z Brazylijczykiem

Dani Alves od czterech miesięcy przebywa za kratkami w związku z oskarżeniem o napaść na tle seksualnym. Jego zespół prawników cały czas jednak walczy o to, by Brazylijczyk mógł opuścić mury więzienia. Dziś zapadła decyzja w tej sprawie.
Kłopoty Daniego Alvesa zaczęły się 30 grudnia ubiegłego roku. Wówczas w jednym z barcelońskich klubów nocnych 40-latek miał zgwałcić młodą kobietę. 126-krotny reprezentant Brazylii zarzuty usłyszał na początku tego roku.
Legendarny piłkarz FC Barcelony będzie musiał pozostać w areszcie po tym, jak jego ostatnia prośba o zwolnienie za kaucją została odrzucona przez sąd. Wszystko ze względu na obawę, że 40-latek może opuścić Hiszpanię i uciec przed procesem.
Sąd w Barcelonie odrzucił wniosek pomimo starań adwokata piłkarza, który zapewniał sędziego, że jego klient nie stanowi zagrożenia dla porządku publicznego. Alves chciał nawet złożyć paszport i wyraził gotowość noszenia bransoletki na kostce, która stale kontrolowałaby jego położenie.
Jednak zdaniem sądu istnieje uzasadniona obawa, że piłkarz ma wystarczające środki finansowe, aby uciec z kraju, jeśli zostanie zwolniony za kaucją.
- Uważamy, że żadne inne środki zapobiegawcze nie mogą wystarczająco zneutralizować tego ryzyka, a ucieczka uniemożliwiłaby przeprowadzenie procesu - napisali przedstawiciele sądu w oświadczeniu prasowym.
Aktualnie Brazylijczyk znajduje się w więzieniu prewencyjnym właśnie z powodu rzekomego ryzyka ucieczki z Hiszpanii. Spędzi tam jeszcze co najmniej najbliższe osiem miesięcy.
Dani Alves od początku sprawy zaprzecza jakimkolwiek zarzutom niestosownego zachowania i twierdzi, że intymny kontakt z kobietą był za obopólną zgodą. Jednak po dokładnej analizie śledztwa wstępnego oraz zeznań złożonych przez Alvesa, ofiarę i innych świadków, sędzia zarządził konieczność aresztu dla piłkarza bez możliwości udzielenia kaucji.