"Czułem się jak kozioł ofiarny". Bellingham nie wytrzymał
Jude Bellingham opowiedział o krytyce, która spadła na niego po przegranym finale mistrzostw Europy. 21-latek podkreślił, że poczuł się kozłem ofiarnym.
W lipcu Anglia została wicemistrzem Europy. W finałowym meczu Bellingham zanotował asystę do Cole'a Palmera, jednak Hiszpania i tak wygrała 2:1.
Wcześniej gracz Realu Madryt uratował swoją kadrę przed kompromitującą porażką ze Słowacją. W 95. minucie zdobył bramkę wyrównującą po efektownym uderzeniu przewrotką. Po dogrywce Anglia zwyciężyła 2:1 i awansowała do ćwierćfinału.
Udane występy ofensywnego pomocnika nie spotkały się z należytymi głosami pochwały. Po turnieju Bellingham musiał mierzyć się z krytyką. Piłkarz przyznał, że nie był to dla niego łatwy okres.
- Dlaczego przestałem się uśmiechać? Straciłem radość po mistrzostwach Europy. Nie traktowano mnie tak dobrze, jak wcześniej. Byłem obwiniany, czułem się jak kozioł ofiarny. W Madrycie nigdy nie straciłem uśmiechu, jestem tu najszczęśliwszy na świecie. Spadek radości był spowodowany EURO - wytłumaczył Bellingham, cytowany przez dziennik AS.
- W klubie codziennie rozmawiam z Carlo Ancelottim, łączą nas świetne relacje. Poświęcam się, podobnie jak inni zawodnicy, aby pomóc drużynie. W tym sezonie nie strzelam tak dużo goli, ale wnoszę swój wkład. Jesteśmy bardzo wszechstronnym zespołem. W przypadku urazów trzeba umieć poradzić sobie na kilku pozycjach. Wiem, gdzie czuję się najbardziej komfortowo, ale skupiam się na tym, aby w jak największym stopniu pokazać swój potencjał na każdej pozycji - dodał.
W tym sezonie Bellingham wystąpił w 14 spotkaniach Realu Madryt. Zanotował w nich dwie bramki i cztery asysty. Jego umowa z klubem obowiązuje do 2029 roku.