Cuda, cuda ogłaszają! Przegrywali 0:7 i... zwyciężyli

Historia zna przypadki meczów piłkarskich, w których dochodziło do niewyobrażalnych wręcz powrotów. Najbardziej jaskrawym przykładem wydaje się finał Ligi Mistrzów z 2005 roku.

Liverpool z Jerzym Dudkiem w bramce przegrywał wtedy do przerwy 0:3 z Milanem. Finalnie "The Reds" doprowadzili jednak do wyniku 3:3. Potem pokonali "Rossonerich" w karnych.

To jednak nic wobec starcia, do którego doszło w regionalnym Pucharze Niemiec. W ramach Flens Cup, pucharu z udziałem klubów z landu Szlezwik-Holsztyn, Oldenburg/Goehl mierzyło się z Wasbek.

Początek nie układał się po myśli gospodarzy. Po 30 minutach gry było 0:4. Dublety zanotowali Kulig i Von der Mehden. Do przerwy trafieniem popisał się też Schallert - a Kulig skompletował hat-tricka.

W 51. minucie siódmą bramkę dla gości zdobył Gruemmer. Wydawało się, że losy wtorkowej rywalizacji są przesądzone. Nic bardziej mylnego - oto bowiem nadszedł wielki comeback.

Cztery gole Buenninga strzelone w niecałe 20 minut pozwoliły zminimalizować stratę Oldenburg/Goehl do rezultatu 4:7. Po chwili kolejne trafienia zanotowali Burmeister oraz Braeuer.

Decydująca bramka padła w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Buenning trafił na 7:7 i zapewnił swojej ekipie konkurs rzutów karnych. Ten zakończył się wygraną Oldenburg/Goehl 5:4. Co za starcie!

- Przyznam szczerze, że nie słyszałem o odrobieniu wyniku 0:7. Osiągnęliśmy coś historycznego. To po prostu niewiarygodne. W przerwie nikt nie wierzył w zwrot - wyznał trener Oldenburg/Goehl Jens Theuerkauf.

Wygrana ekipa awansowała do ćwierćfinału zmagań we Flens Cup. Czeka teraz na wyłonienie przeciwnika. We wcześniejszych rundach pokonała Eidertal Molfsee i TSV Kronshagen!