Co za powrót Interu! Kibice obejrzeli sześć bramek, hat-trick byłego piłkarza finalisty LM [WIDEO]
Drogę z piekła do nieba przebył dziś Inter Mediolan. Mimo tego, że tegoroczny finalista Ligi Mistrzów przegrywał już 0:3, zdołał on wywalczyć punkt.
Przed rozpoczęciem piątej kolejki Ligi Mistrzów jasne było, że do 1/8 finału tych rozgrywek dostaną się Inter Mediolan i Real Sociedad. W grze pozostawały juz tylko walka o pierwsze miejsce w grupie i awans do Ligi Europy. Triumf Benfiki mógł przybliżyć ten zespół do pozostania w europejskich pucharach.
Na pierwsze w tym starciu bramki było trzeba czekać tylko pięć minut. Pomocnik gospodarzy, Joao Mario, znakomicie wbiegł w pole karne i otworzył wynik starcia.
Chwilę później wielokrotny reprezentant Portugalii wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Tym razem wykorzystał on zamieszanie w polu karnym i podwyższył na 2:0.
Jeszcze przed przerwą Mario zapisał na swoim koncie hat-tricka. Były piłkarz Interu Mediolan znów odnalazł się w "szesnastce" włoskiego klubu i potwierdził dominację Benfiki.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy do głosu zaczął dochodzić Inter Mediolan. Bramkę na 1:3 zdobył Marko Arnautović. Doświadczony atakujący uciekł obronie gospodarzy i pokonał ich bramkarza po rzucie rożnym.
Tegoroczny finalista Ligi Mistrzów nie poprzestał na jednym trafieniu i poszedł za ciosem. Straty do Benfiki zmniejszył Davide Frattesi. Włoch popisał się ładnym wolejem.
Rozpoczęty w pierwszych minutach drugiej odsłony powrót do gry wykończył Alexis Sanchez. Reprezentant Chile doprowadził do remisu (3:3) po pewnie wykonanym rzucie karnym. Chwilę wcześniej sprokurował go Nicolas Otamendi.
Gdyby złych wieści dla Benfiki było mało, na kilka chwil przed końcem regulaminowego czasu gry czerwoną kartkę obejrzał Antonio Silva.
Niezwykle emocjonujące spotkanie w Lizbonie zakończyło się remisem 3:3. Inter Mediolan nie zdołał tym samym wskoczyć na pozycję lidera w tabeli grupy D. Benfica wciąż jest czwarta ze stratą trzech punktów do będącego przed nią Red Bulla Salzburg.