"Chyba tylko wariat nie czułby zagrożenia". Patryk Klimala ujawnił kulisy ewakuacji z Izraela
Patryk Klimala wyjechał z Izraela tuż po tym, jak ten kraj został zaatakowany przez Hamas. Nowy napastnik Śląska opowiedział o pierwszych godzinach wojny.
Klimala rozpoczął sezon jako piłkarz Hapoelu Beer-Szewa. Po rozpoczęciu wojny wyjechał z Izraela, rozwiązał kontrakt z dotychczasowym klubem i związał się ze Śląskiem.
Beer-Szewa, w której grał Klimala, jest położona mniej więcej 50 km od Strefy Gazy. Nowy napastnik Śląska twierdzi, że na co dzień nie było niebezpiecznie. Sytuacja zmieniła się dopiero 7 października. Od razu poczuł zagrożenie.
- Chyba tylko wariat by nie czuł. My jako Polacy nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich rzeczy, że trzeba zejść do schronu. Sama sytuacja, że jesteś w domu i nagle słyszysz alarm bombowy, to już wzbudza emocje, tak samo, kiedy jedziesz i widzisz, jak Żelazna Kopuła wystrzeliwuje i zestrzeliwuje rakietę, to naprawdę robi wrażenie. Nie było to nic przyjemnego, ale to, co przeżyłem w porównaniu do tego, co przeżywają koledzy z drużyny do dzisiaj, to jest nie do porównania - przyznał Klimala w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Polski piłkarz miał problem z wydostaniem się z Izraela. Wiele godzin spędził w oczekiwaniu na podróż.
- Odwołali mi trzy loty i poleciałem dopiero po trzydziestu godzinach spędzonych na lotnisku samolotem izraelskich linii lotniczych. Tak naprawdę mi się udało, ale nie tylko mi, bo większość zagranicznych zawodników też leciała tym lotem, tyle że oni wykupili sobie loty na Dubaj, a ja poleciałem do Berlina - wyjaśnił.
Byli koledzy Klimali z Hapoelu zapewniają go, że czują się bezpiecznie. Polak ma jednak wątpliwości, czy mówią prawdę.
- Staram się wierzyć, że faktycznie tak jest i nic im się nie stanie. Ze swoich osobistych odczuć mam jednak trochę większe obawy. To jest taka dobra mina do złej gry, bardzo się za nich modlę i trzymam kciuki, żeby byli bezpieczni - podsumował Klimala.