Były wiceprezydent FC Barcelony nie odpuszcza. "Istnienie korupcji w klubie jest oczywiste"
Wojna w Barcelonie. Emili Rousaud, który do niedawna był wiceprezydentem klubu, twierdzi, że dochodziło w nim do działań o charakterze korupcyjnym.
W Barcelonie jest nerwowo od wielu dni. Rousaud odszedł z niej wraz z pięcioma innymi działaczami i... przypuścił atak na prezydenta Josepa Marię Bartomeu. Obarczył go odpowiedzialnością m.in. za niewłaściwy sposób zarządzania i aferę "Barcagate". Głośno mówił też o nieprawidłowościach finansowych w klubie. - Któryś z pracowników Barcy położył łapę na majątku klubu. Nie wiem, czy prezydent o tym wiedział, ale dla mnie to oczywiste, kiedy płacisz milion euro za usługi, które są warte przynajmniej dziesięć razy mniej - stwierdził w głośnym wywiadzie dla radia RAC1.
Szefowie Barcelony zapowiedzieli podjęcie kroków prawnych wobec Rousauda, ale ten nie zamierza odpuszczać. Jak twierdzi, jest w posiadaniu dowodów, które potwierdzają jego słowa.
- Istnienie korupcji w Barcelonie jest oczywiste. Świadczy o tym fakt, że umowy z powiązanymi spółkami, które mają siedziby w rajach podatkowych, były rozkładane na wiele części, by uniknąć kontroli wewnątrz klubu - napisał w specjalnym oświadczeniu Rousaud.
- Kategoryczne stwierdzenia, które wyraziłem, są prawdziwe i można je udowodnić. Moje opinie mają mocne fundamenty w faktach. Zapowiedziany pozew nie ma więc żadnych podstaw. W pewnym momencie poinformowałem klub o wszystkich nieprawidłowościach, ale - niestety - stało się to przyczyną mojej dymisji - dodał były działacz Barcelony.
Jednocześnie Rousaud zasugerował, że sam podejmie kroki prawne wobec klubu. Jego zdaniem działacze składając przeciwko niemu pozew dopuścili się zniesławienia - mężczyzna zapowiedział już działania w obronie swojego dobrego imienia.