Były selekcjoner ostrzega Czesława Michniewicza. "Byłbym ostrożny z eksperymentami"

W czwartek reprezentacja Polski zmierzy się ze Szkocją w meczu towarzyskim. Były selekcjoner naszej kadry, Antoni Piechniczek, uważa, że Czesław Michniewicz nie powinien nadmiernie eksperymentować w Glasgow. Rozmawiał na ten temat z "Super Expressem".
Nowy szkoleniowiec "Biało-Czerwonych" dość niespodziewanie zyskał możliwość przetestowania piłkarzy przed najważniejszym testem, jakim będą wtorkowe baraże. Antoni Piechniczek uważa, że Michniewicz powinien postawić na sprawdzone już wcześniej rozwiązania.
- Nie musimy w Glasgow grać pełnych 90 minut zestawieniem i taktyką, jakie trener Michniewicz szykuje na spotkanie na Stadionie Śląskim; czasem wystarczy i pół godziny, jedna-dwie akcje, by sprawdzić swój wybór. Jeżeli pyta mnie pan, czy w grze ze Szkotami wybrałbym perfekcyjne przygotowanie drużyny, czy „zaciemnienie obrazu” przyszłemu rywalowi, to zdecydowanie stawiam na pierwszy wariant - powiedział Piechniczek.
- W kontekście wagi meczu na Stadionie Śląskim byłbym ostrożny z eksperymentami w Glasgow. Któż najlepiej rozumieć się będzie z Robertem Lewandowskim, jeśli nie ci, którzy grają z nim od lat? W obliczu „gry o wszystko” - a taką będzie przecież baraż - zaufać trzeba tym najbardziej doświadczonym - ocenił.
Były selekcjoner w rozmowie z "Super Expressem" zaapelował, aby nowe rozwiązania testować dopiero podczas Ligi Narodów. "Biało-Czerwoni" zmierzą się w tych rozgrywkach z Walią, Belgią i Holandią.
- Oczywiście z chęcią zobaczyłbym w reprezentacji znów piłkarzy z polskiej ligi. Dobrze się stało, że trener Michniewicz po nich sięgnął, przywracając w ten sposób znaczenie naszej ekstraklasie, ale to nie czas na eksperymenty. Daj Bóg - wygramy baraż, będzie wtedy kilka miesięcy na przymiarki, na próbowanie nowych ludzi. Rozgrywki Ligi Narodów, może jakieś gry kontrolne przed mundialem... Na razie jednak trzeba oprzeć się na sprawdzonych ludziach - stwierdził.
- Wierzę w doświadczenie trenera Michniewicza. On sam wie doskonale, o co gra. Pomijając przypadek Paulo Sousy, który dostał finały EURO 2020 „na tacy”, już po awansie, Michniewicz może być pierwszym selekcjonerem, któremu wystarczy wygrać jeden mecz, by przejść do historii jako szkoleniowiec, który wprowadził biało-czerwonych do finałów wielkiej imprezy - zakończył.