Były reprezentant Polski: To nie jest maksimum tej kadry. Jest na pewno dużo powodów do zadowolenia
Polscy piłkarze zbierają kolejne pochwały za swoją postawę w meczu z Anglią. "Biało-Czerwonych" komplementuje Paweł Golański. - To nie jest maksimum tej kadry - przyznał były kadrowicz dla "WP SportoweFakty".
Podopieczni Paulo Sousy w końcu sprostali oczekiwaniom. W pojedynku z wicemistrzami Europy zagrali tak, jak oczekują tego fani. "Biało-Czerwoni" walczyli o każdą piłkę i naciskali na rywali.
Waleczna postawa przyniosła znakomity efekt. Polacy po dramatycznej końcówce wyrwali cenny remis. Gola na 1:1 zdobył w doliczonym czasie gry Damian Szymański.
Paweł Golański jest pod wrażeniem postawy "Biało-Czerwonych". Jak przyznaje, Polakom należą się za to w pełni zasłużone gratulacje.
- Była determinacja na całej długości i szerokości boiska. Polacy zagrali na bardzo dużej intensywności. Szczególnie w pierwszej połowie kosztowało ich to mnóstwo zdrowia. W drugiej części był taki fragment, między 55. a 75. minutą, że było widać trochę zmęczenia. Natomiast reakcja po straconej bramce i walka do samego końca opłaciły się. To niezwykle ważny, cenny punkt z Anglikami, jeszcze w takich okolicznościach. Należą się gratulacje i są powody do zadowolenia - oznajmił w rozmowie z "WP SportoweFakty".
- Skuteczna była organizacja gry obronnej, bo to nie tylko obrońcy, ale cały zespół, począwszy od Roberta Lewandowskiego, przechodząc przez kolejne formacje. Jeśli chodzi o współpracę trójki środkowych obrońców z wahadłami, wyglądało to wyśmienicie. Ale też bardzo dobrze to wyglądało z piłkarzami środkowej części boiska. Jest na pewno dużo powodów do zadowolenia - dodał.
- To nie jest maksimum tej kadry. Taki mecz jak z Anglią powinien bardziej zmobilizować i utwierdzić w tym, że jesteśmy w stanie grać na dobrym poziomie z lepszymi drużynami od siebie. Po takim meczu ci zawodnicy, którzy wracają po kontuzjach, jak Klich, Zieliński, Milik i Piątek, będą musieli walczyć o to, żeby wrócić do podstawowego składu, nie będą mieli zagwarantowanego miejsca. Poszedł sygnał, że kilku innych zawodników może śmiało pukać do pierwszej jedenastki i się w niej zadomowić - zakończył.