"Byłem mega wku***ony". Grabara opowiedział o skandalu w kadrze. To wtedy miał zadebiutować [WIDEO]
Kamil Grabara do tej pory rozegrał tylko jeden mecz w seniorskiej reprezentacji Polski. W rozmowie z Foot Truckiem ujawnił jednak, że w 2022 roku miał wystąpić w towarzyskim spotkaniu ze Szkocją. Ostatecznie tak się jednak nie stało.
W debiucie Czesława Michniewicza biało-czerwoni mierzyli się na wyjeździe ze Szkocją. W tamtym meczu selekcjoner chciał postawić na Kamila Grabarę. Obiecał to samemu piłkarzowi na przedmeczowym treningu, ale później wszystko się zmieniło.
- W 2022 roku miałem zagrać ze Szkocją. To byłby wtedy mój debiut w reprezentacji. Po treningu przedmeczowym Czesław Michniewicz powiedział mi: "Jesteś gotowy? Jutro będziesz bronił". Zadzwoniłem później do rodziców i mojej dziewczyny i im o tym powiedziałem. Chłopakom z kadry natomiast nic nie mówiłem - przyznał Grabara.
- Następnego dnia selekcjoner napisał mi wiadomość, że jednak jest zmiana planów i zagra Łukasz Skorupski. Byłem mega wku***ony. Przed obiadem przy busie powiedział mi osobiście, że zagram, a potem przekazał, że wystąpi "Skorup". Było to dla mnie dziwne - wspominał.
Jak ujawnił Grabara w rozmowie z Foot Truckiem, kitman kadry, Paweł Kosedowski, nie wziął bowiem ze sobą jego koszulki. To właśnie dlatego między słupkami stanął wówczas Łukasz Skorupski.
- Później siedziałem w pokoju z Karolem Świderskim, Sebastianem Szymańskim i bodajże z Konradem Michalakiem. Przyszedł do nas "Dudi" (Adrian Duda - ówczesny operator vlogów Łączy nas piłka - przyp. red.) i powiedział: "Jest problem. Nie mają dla ciebie koszulki". Zapytałem: "Jak nie mają koszulki?!". Pomyślałem jednak wtedy, że pierwotnie miał grać Wojtek Szczęsny i pewnie wzięli trzy. Chyba próbowali na szybko w sklepie w Glasgow wydrukować napisy na mojej koszulce, ale był z tym problem i ostatecznie nie byli w stanie tego zrobić - powiedział.
- Paweł Kosedowski (kitman kadry - przyp. red) przepraszał mnie za to. Nie miał jednak za co, bo to nie była jego wina. Widać jednak było, że było mu ultra głupio. Powiedziałem: "Kosa, wszystkich mogę winić, ale nie ciebie". I tak się przyjęło wtedy: afera koszulkowa. "Świder", jak to usłyszał, zaczął się śmiać, ale mnie nie było do śmiechu. Było mi mega przykro. No bo komu by nie było? Byłem naprawdę podekscytowany, że zadebiutuję w reprezentacji w meczu wyjazdowym przy 60-70 tys. kibiców. Byłem wtedy młody i to był dla mnie mocny sygnał, bo na tym zgrupowaniu - oprócz Wojtka Szczęsnego - byli też Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski i skoro miałem zagrać ja, to pewnie byłem numerem dwa - zakończył.