Burmistrz Alkmaar zapadła się pod ziemię. Tak zareagowała na pytania Polaków, Holendrzy dociekają prawdy

Choć od meczu AZ Alkmaar z Legią Warszawa minął już blisko tydzień, to wciąż nie milkną echa głośnego skandalu, do którego doszło po końcowym gwizdku. Burmistrz holenderskiego miasta musi mierzyć się z konsekwencjami ostatnich wydarzeń.
"Wojskowi" opublikowali niedawno obszerne kulisy spotkania w Lidze Konferencji. Na temat pomeczowych wydarzeń wypowiadają się tam nie tylko pracownicy klubu, ale też goście Legii z Niemiec i Holandii, którzy byli obecni na meczu.
Mimo to jeden z holenderskich dziennikarzy stanął w obronie lokalnego klubu uderzając w Dariusza Mioduskiego. Uważa, że wydarzenia z zeszłego tygodnia są winą kibiców Legii. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
Film "Wojskowych" sprawił jednak, że w części mediów pojawiła się zupełnie inna narracja. Publiczny nadawca "NH" zainteresował się całą sprawą i opisał ją z innej perspektywy, niż pozostali dziennikarze z Holandii.
- Pojawia się ktoś z Legia Media Team, polski poseł do Parlamentu Europejskiego, niemiecki przedsiębiorca, który na zaproszenie Legii był na meczu, czy Holender Rinke Rooijens, który ma firmę produkcyjną w Polsce. Wszyscy twierdzą to samo: lokalny czworokąt (gmina Alkmaar, policja, Prokuratura i AZ) w Alkmaar dopuścił się dyskryminacji i agresji wobec Polaków. Nazywają to wstydem. Wszyscy milczą na temat przemocy wobec swoich kibiców - czytamy.
- NH zwrócił się do gminy Alkmaar o odpowiedź, ale jeszcze jej nie otrzymał - dodano. Burmistrz miasta, Anja Schouten, w ogóle stara się odciąć od całej sprawy, choć wcześniej zrzucała winę na Polaków.
Teraz w mediach społecznościowych zaczęły spływać do niej kolejne pytania od naszych rodaków. Jak donosi "Sport.pl", najpierw Schouten zaczęła blokować polskie konta, aż w końcu w ogóle zmieniła ustawienia prywatności tak, że nie można wysyłać jej prywatnych wiadomości.