Bohaterowie nieoczywiści: Salvatore Schillaci. Król strzelców mundialu, który po turnieju po prostu zniknął
Piłkarzy jednego turnieju w historii piłki nożnej było wielu. Jednym z tych, do których najbardziej pasuje to określenie jest Salvatore Schillaci. Włoski napastnik zasłynął świetną formą w 1990 roku na Mistrzostwach Świata, a później praktycznie nikt o nim nie usłyszał.
Prawdą jest, że Schillaci przed mundialem we Włoszech nie był zupełnym anonimem. W 1989 roku został w końcu sprowadzony przez Juventus Turyn i był to przełomowy moment jego kariery. Zespół ze stolicy Piemontu był wówczas w gruntownej przebudowie, a Salvatore miał być jednym z ważniejszych piłkarzy.
W szatni Juventusu znajdowało się wtedy kilku bardzo dobrych piłkarzy, takich jak Pasquale Bruno, Stefano Tacconi czy Pierluigi Casiraghi. Szkoleniowcem “Starej Damy” był natomiast legendarny Dino Zoff. W sezonie 1989/90 Schillaci zdobył dla Juve najwięcej goli i przyczynił się do zdobycia Pucharu Włoch i Pucharu UEFA.
Azeglio Vicini, który wtedy był selekcjonerem reprezentacji Włoch, powołał Schillaciego na Mistrzostwa Świata i decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Napastnik Juventusu pierwszego gola na tym turnieju zdobył już w meczu otwarcia przeciwko Austrii. W fazie grupowej trafił jeszcze w spotkaniu z Czechosłowacją i przyczynił się do zajęcia pierwszego miejsca przez swój zespół.
Salvatore Schillaci strzelał jeszcze bramki w meczach z Urugwajem, Irlandią, Argentyną i Anglią. Jego Włochy zajęły na tej imprezie trzecie miejsce, a on z dorobkiem sześciu goli został sensacyjnym królem strzelców.
Właśnie tym optymistycznym akcentem zakończyła się wielka kariera Schillaciego. Po tym turnieju Włoch popadł w przeciętność i przestał strzelać gole jak na zawołanie. Wyniki Juventusu i reprezentacji Włoch znacznie się pogorszyły, a nieudane eliminacje do Euro 1992 były ostatnim epizodem jego przygody w kadrze.
Po sezonie 1991/92 klub zaczął szukać jego następcy i znalazł go w osobie Gianluki Vialliego, a sam Schillaci przeniósł się do największego rywala “Starej Damy”, Interu Mediolan.
Pobyt w stolicy Lombardii był dla niego wielkim zawodem. Napastnik borykał się z licznymi kontuzjami i nie stanowił ważnego elementu kadry Interu. Po dwóch latach klub sprzedał go do japońskiego Jubilo Iwata, gdzie pograł do 1999 roku.
Piłkarska kariera Salvatore Schillaciego była jednak wspaniała. Tak naprawdę nigdy nie był on żadnym wielkim napastnikiem, ale na swoje szczęście trafił na mundial z niesamowitą formą i tego wspomnienia nikt mu już nie odbierze.
Kacper Dąderewicz