Bez wyników, bez stylu, bez godności. Podsumowujemy beznadziejny mundial reprezentacji Polski

Bez wyników, bez stylu, bez godności. Podsumowujemy beznadziejny mundial reprezentacji Polski
Marco Iacobucci EPP / shutterstock.com
Najgorsze w polskim mundialu nie były ani wyniki meczów z Senegalem i Kolumbią, ani ich konsekwencja, czyli odpadnięcie z mistrzostw już po fazie grupowej. Najgorsze było wrażenie, że znów nie pasujemy do takiej imprezy, a innym możemy zazdrościć nawet stylu, w jakim odpadli.
Na mistrzostwa świata wróciliśmy po dwunastu latach. Nie pozostawiliśmy po sobie niczego dobrego do zapamiętania. Ani żadnej naprawdę składnej akcji, ani charakteru, ani nawet drużyny, bo ta się rozpadła. Nie przeżywaliśmy pozytywnych emocji, skromnej chwili prawdziwej radości. Kiedy już wygraliśmy, to w takich okolicznościach, że można było czuć zażenowanie. Innym zazdrościliśmy już nawet nie awansu do 1/8 finału, ale tego, że odpadli ładniej, grając i walcząc lepiej, prezentując się godniej. I to w tej mundialowej klapie jest najbardziej przykre.
Dalsza część tekstu pod wideo

Stracone zaufanie

Prawdę mówiąc, byłoby nawet lepiej, gdyby mecz z Japonią się nie odbył. Bez niego skończylibyśmy turniej jedynie z poczuciem, że byliśmy na nim bardzo słabi. Zwycięstwo w tej kwestii niczego nie zmieniło, a jeszcze doszedł do wszystkiego niesmak związany z farsą w końcówce spotkania. Styl też ma znaczenie.
Reprezentacja przez ostatni kwadrans przegrała więcej niż w meczach z Senegalem i Kolumbią. Straciła zaufanie, na które pracowała przez kilka lat, twarz, nawet dobre wspomnienia. Piłkarze uczestniczyli w pozorowaniu gry, robili na boisku to, co było wygodne dla rywali. Nie byli inicjatorami, ale nie było też w nich niezgody, by ten kabaret trwał.
Jeśli po mundialach w 2002 i 2006 roku pozostały nam wspomnienia piłkarzy przegranych, to teraz będziemy pamiętać piłkarzy stojących, podwójne upokorzenie Jakuba Błaszczykowskiego, który nie wiadomo po co miał wejść na dwie minuty, a i tak nie potrafiliśmy do tego doprowadzić, Adama Nawałkę każącego Kamilowi Grosickiemu udawać kontuzję, a potem żałośnie tłumaczącego przebieg końcówki grą w niskim pressingu. Zawsze będzie to przypominane jako jeden z najbardziej obrzydliwych momentów w historii mundiali.

Operacja się udała, pacjent zmarł

Nawałka na konferencji prasowej po meczu z Kolumbią mówił, że w sumie to wszystko poszło dobrze. Przygotowania przebiegły zgodnie z planem, drużyna była właściwie wytrenowana, warianty przećwiczone, atmosfera odpowiednia, a baza podczas mundialu wybrana. Czyli: operacja się udała, ale pacjent zmarł.
Potem, już po tym niesławnym meczu z Japonią, określił wyjście z grupy jako nieosiągalne. I nie było wiadomo, czy szuka wymówki, czy mówi, że tak nisko ceni swoich piłkarzy.
Nie, nie przegraliśmy zbyt małymi umiejętnościami, bo inne drużyny, Szwecja na przykład, udowodniły na mundialu, że braki można tuszować. Ale trzeba na to mieć pomysł. Potencjał tej drużyny nie był tak kiepski, żeby w klasyfikacji mundialu pałętać się w samej końcówce, gdzieś koło Arabii Saudyjskiej, Kostaryki i Tunezji, a w grupowych meczach tak łatwo rzucać ręcznik. Trzeba go było umiejętnie wykorzystać.
Nawałce nie można zarzucić poważniejszych w selekcji. Do szerokiej kadry powołał tych, których mógł i musiał. Być może należało bardziej odświeżyć grupę, może spróbować Adriana Mierzejewskiego, ale gdyby nastąpiło to na siłę, bez przekonania, to i tak nic dobrego by z tego nie wyszło. I, przyznajmy, wątpliwe, by odmieniło grę kadry.
Selekcjoner na kilku pozycjach miał bardzo ograniczony wybór. Choć Grzegorz Krychowiak miał za sobą słaby sezon, to zapracował sobie na wiarę, że mimo trudności dojdzie do formy. Nie doszedł - grał jeszcze gorzej niż w całym sezonie. Choć Błaszczykowski wiele miesięcy leczył kontuzję i do ostatniej chwili rozpaczliwie walczył o powrót na boisko, nikt nie wyobrażał sobie, że można z niego zrezygnować.
Kontrowersyjne było tylko powołanie Sławomira Peszki. To nie był problem sportowy, bo inny skrzydłowy miałby w reprezentacji marginalne znaczenie, a jedynie estetyczny. Nawiasem mówiąc: Peszko stracił swoją wielką szansę przeciwko Japonii. Gdy mógł pokazać, że nie jest w kadrze maskotką, to przespacerował kwadrans. Ale znów, to była raczej kwestia smaku, nie wyniku.

Nawałka zaskoczył samego siebie

Mundial pokazał, że zabrakło nam rywalizacji, większej grupy klasowych piłkarzy, ale też lepszego pomysłu na wykorzystanie tych, których mamy.
Być może reprezentacja w eliminacjach doszła do ściany, potrzebowała świeżości, ale Nawałka szukając rozwiązania wybrał złą drogę i nie potrafił z niej na czas zawrócić. W meczach towarzyskich system z trójką stoperów fragmentami wyglądał obiecująco, ale właśnie: tylko w towarzyskich, tylko fragmentami, tylko obiecująco. Trudno było budować pewność siebie na czymś, co nigdy nie zostało sprawdzone.
Efekt był taki, że Nawałka tak długo pracował nad tym, żeby zaskoczyć rywali, że najbardziej zaskoczył samego siebie i swoich piłkarzy. Zjadł świeczkę i siedział po ciemku.
Długo siłą reprezentacji był swoisty konserwatyzm: to była drużyna ułożona, zachowawcza, przewidywalna, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. I zamiast wywracać wszystko do góry nogami, trzeba było szlifować i poprawiać to, co zdawało egzamin.
Nawałka wybrał inaczej, a w kadrze zapanował bałagan. Składy na kolejne mecze nie wynikały z przygotowań. Albo był czymś dawno nie praktykowanym, albo kompletną nowością. Nie było funkcjonującej drużyny, był zlepek pojedynczych piłkarzy. Selekcjoner szukał, budował, burzył, znowu budował, znowu burzył. I tak wszystko legło w gruzach.

Kiedy przegraliśmy mundial

Szanse na wyjście z grupy straciliśmy przegrywając z Kolumbią. Patrząc z dystansu na wydarzenia, to mundial zakończył się dla nas, gdy Senegal wbił nam drugiego gola. A tak naprawdę przegraliśmy go jeszcze przed wylotem do Rosji.
Nie zadecydowały o tym tylko eksperymenty Nawałki, możliwe błędy w przygotowaniach, czy nieoczywiste pomyłki, jak ta z obsadą bramki, bo z Łukaszem Fabiańskim drużyna czułaby się chyba jednak pewniej. Nieszczęście zapowiadały problemy większości najważniejszych piłkarzy – Krychowiaka, Błaszczykowskiego, Kamila Grosickiego, ale też Roberta Lewandowskiego, który znalazł się w centrum wywołanego przez siebie zamieszania. Gwoździem do trumny była kontuzja Kamila Glika. Przez jego nieobecność drużyna straciła fundament, lidera, pewność siebie. Przed mundialem można było bardziej zranić tej drużyny – strata Glika była co najmniej równoważna z ewentualną absencją Lewandowskiego.
Na mistrzostwach Lewandowski był, ale tak, jakby go nie było. Także dlatego, że w ofensywie, rozegraniu piłki, budowaniu akcji byliśmy bezradni. Kolejny egzamin oblał Piotr Zieliński, który na razie nie poprowadzi gry reprezentacji, bo musi mieć do tego stworzone cieplarniane warunki. Trudno wyjść z grupy, gdy ma się tak duże problemy, żeby wyjść z własnej połowy.
Lewandowski w tym wszystkim przypominał piłkarza z decydujących meczów minionego sezonu Ligi Mistrzów. Ospały, nieobecny, w przeciętnej formie, choć tą szykował przecież od pół roku. Jeśli kogoś traktuje się jako jednego z najlepszych napastników na świecie, jeśli on sam ma o sobie takie mniemanie, to trzeba wymagać, że błyśnie nie tylko przeciwko Kazachstanowi, ale wykorzysta tę jedną cudem stworzoną sytuację przeciwko Kolumbii.
Nie było też w Lewandowskim lidera, który przemawiał na boisku. Ile razy pokazał, że nie zgadza się z tym co się dzieje? Chyba tylko raz, przeciwko Senegalowi, gdy wziął piłkę, ruszył na bramkę i wywalczył rzut wolny. Mało, bardzo mało, a przecież mówimy o najlepszym piłkarzu i teoretycznym liderze.
To był najbrzydszy polski mundial. Bez wyników, bez dobrej gry, bez stylu, bez momentów radości, na końcu nawet bez uratowanej twarzy. Reprezentacja stała się zaprzeczeniem drużyny, którą była w ostatnich latach. Znalazła się w podobnej sytuacji jak po poprzednich wielkich turniejach - przegrana, rozbita, wypalona. I z olbrzymią niepewnością dotyczącą przyszłości. Smutno zakończył się najładniejszy rozdział w najnowszej historii polskiej piłki.
Bartosz Wlaźlak
Redakcja meczyki.pl
Bartosz Wlaźlak30 Jun 2018 · 07:33
Źródło: własne

Przeczytaj również