"Ani razu nie był w pokoju piłkarzy". Stanowski ujawnił rozmowę z asystentem Michniewicza ws. afery premiowej
Krzysztof Stanowski odniósł się do afery premiowej w reprezentacji Polski. Według informacji współzałożyciela "Kanału Sportowego" asystent selekcjonera Czesława Michniewicza nie zbierał numerów kont od kadrowiczów.
Afera premiowa jest głośno komentowana od kilkunastu dni. Sprawa podziału wirtualnych pieniędzy wstrząsnęła opinią publiczną i przyczyniła się do zwolnienia Czesława Michniewicza.
Kluczowe dla całej sprawy miały być wydarzenia, które relacjonował Roman Kołtoń, powołujący się na Jakuba Kwiatkowskiego. Znany dziennikarz poinformował, że o 2:30 w nocy asystent selekcjonera zbierał numery kont od zawodników, aby szybko sfinalizować wielomilionową transakcję.
- O wpół do trzeciej nad ranem w Katarze po meczu Argentyna - Polska doszło do wezwania przez Czesława Michniewicza liderów drużyny. Miałem wrażenie, że kapitan zespołu Robert Lewandowski był zażenowany tą sytuacją. To właśnie w tym momencie asystent Michniewicza, Kamil Potrykus został zobowiązany do zbierania numerów kont piłkarzy, aby przelew premii nastąpił jak najszybciej - miał mówić rzecznik PZPN (więcej TUTAJ).
Doniesieniom tym zaprzecza jednak Krzysztof Stanowski, regularnie broniący Michniewicza, będącego ojcem chrzestnym jednego z jego synów. Współzałożyciel "Kanału Sportowego" powołał się na swoją rozmowę z Kamilem Potrykusem. Współpracownik Czesława Michniewicza przedstawił własną wersję zdarzeń.
- Zadzwoniłem do Kamila Potrykusa i powiedział mi, że on przez całe zgrupowanie to nawet nie był w ani jednym pokoju piłkarza. Nie odwiedził piłkarza w pokoju, bo to nie należało do jego obowiązków - poinformował Stanowski.
- Ale jak on teraz ma udowodnić swoje racje, kiedy cały czas mierzy się z anonimowymi opiniami. Nie ma nikogo kto powie: "dzień dobry, nazywam się Artur Jędrzejczyk i Kamil Potrykus spytał mnie o numer konta" - dodał dziennikarz.
- Jeśli ktoś wierzy, że Kamil Potrykus chodził z notesikiem i zbierał numery kont, to... po prostu nie jest prawda - podsumował Stanowski w "Kanale Sportowym".