Aleksandar Vuković rozlicza się z Legią Warszawa. Przyznał, co go zabolało. "Wszyscy zapominają o jednym"

Serb w ostatnim czasie nie mógł narzekać na brak propozycji. Zatrudnić chciał go między innymi Partizan Belgrad. Vuković nie skorzystał jednak z tej oferty, co z perspektywy czasu uważa za dobry ruch.

- To klub bliski memu sercu i to się nie zmieni. Przyjąć ofertę to jedno, a sprostać wymaganiom i oczekiwaniom – drugie. W czerwcu nie pomyliłem się, nie przyjmując propozycji. Trener, którego wtedy zatrudniono, już tam nie pracuje - powiedział.

- Partizan to dla mnie wyjątkowy klub, poprowadzenie go było moim marzeniem, ale realnie oceniłem sytuację i się nie zdecydowałem. Miałem też ofertę z węgierskiego Zalaegerszegi oraz rozmawiałem z cypryjskim Anorthosisem. Telefon nie milczy, CV i praca w Legii robią wrażenie - zapewnił.

Vuković zapewnił, że nie ma pretensji do Legii o to, że ta zdecydowała się na zatrudnienie Kosty Runjaica. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznał jednak, że jedna rzecz mocno zabolała go w końcówce poprzedniego sezonu.

- Wszyscy chyba zapominają o jednym, znaczącym fakcie: kiedy w listopadzie 2021 r. wracałem do Legii, ówczesny dyrektor sportowy Radosław Kucharski powiedział mi wyraźnie, że oferta jest ważna tylko do końca sezonu, bo w klubie mają już pomysł na nowego szkoleniowca, więc sprawa była jasna, wiedziałem, że nie zostanę i nie liczyłem na nową umowę - podkreślił.

- Byłem przygotowany na rozstanie z Legią. Zabolało mnie co innego: sugerowanie, że mógłbym źle zareagować na wiadomość o rozstaniu, co rzekomo mogłoby wpłynąć na moją pracę w Legii. Nigdy nie działałem na jej szkodę. Moje decyzje zawsze były w zgodzie z interesem klubu - zakończył.