Afera w trakcie meczu B-Klasy. Arbiter nie wyszedł na drugą połowę

W trakcie meczu mazowieckiej B-klasy doszło do nietypowej sytuacji. Arbiter w trosce o swoje bezpieczeństwo nie wyszedł na drugą połowę i opuścił stadion.
Niedawno Walka Kosów zmierzyła się na własnym obiekcie z klubem SEMPA Ursynów. Spotkanie odbyło się w ramach rozgrywek mazowieckiej B-klasy.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 na korzyść drużyny z Warszawy. Zespół miał okazję na podwyższenie prowadzenia, jednak nie wykorzystał rzutu karnego.
W przerwie spotkania wybuchło ogromne zamieszania. Arbiter Hubert Pułapa twierdzi, że usłyszał groźby od kibica. Rozjemca meczu opowiedział o tym w rozmowie z TVP Sport.
- Schodząc do szatni sędziowskiej, którą podczas zawodów był mój samochód, zaatakował mnie jeden z kibiców. Głośno powiedział: "Za***ać ci?". Tylko spojrzałem w jego kierunku i powiedział: "Co się tak patrzysz?". Po chwili ruszył w moją stronę. Został zatrzymany przez działacza klubu ubranego w jaskrawą kamizelkę. Odciągany agresor wykrzykiwał: "Wyjdziesz tylko na parking, to cię za***ie!". Zamarłem w bezruchu. Pomyślałem sobie: "Co ja takiego zrobiłem, że on jest skłonny odebrać mi nawet życie". Poczułem się zagrożony - mówił Pułapa.
W przerwie spotkania arbiter według przedstawionej przez siebie wersji porozmawiał z trenerem gospodarzy. Stwierdził, że jeśli na stadionie nie pojawi się policja, to nie wyjdzie na drugą połowę.
Sędzia przez około 20 minut oczekiwał w aucie na przyjazd funkcjonariuszy. W tym czasie miał zbliżyć się do niego działacz Walki Kosów i wyznać, że jest strażakiem zawodowym, zatem zadba o jego bezpieczeństwo.
Mimo zapewnień, Pułapa nie wyszedł z samochodu. Finalnie działacz gospodarzy zadzwonił na policję. W tym samym czasie jeden z agresorów zdaniem sędziego podszedł do niego i zabrał mu telefon.
Po tej sytuacji arbiter postanowił opuścić stadion. Po całym zajściu Walka Kosów wydała oświadczenie, w którym przedstawiła swoją wersję zdarzeń:
- Przez 48 minut pierwszej połowy oraz czas przerwy i po niej: nikt nieuprawniony nie przebywał/nie wtargnął na murawę, nikt z zespołu Walki Kosów, ani sztabu trenerskiego nie znieważył sędziego, kibice obu drużyn kibicowali wspólnie na trybunach i nikt ani w trakcie, ani po zakończeniu zawodów nie informował, że czuł się zagrożony, zawodnicy drużyny gości i sztab trenerski nie czuli się zagrożeni, czuli się zagubieni i pozostawieni przez sędziego, zawody nie zostały przerwane w żadnym momencie przez sędziego. Zostały porzucone. Dodatkowo warto podkreślić, że w dotychczasowej historii żadne zawody nie zostały przerwane przez sędziego na naszym obiekcie, ani żaden sędzia nie opisał w protokole pomeczowym, że czuł się zagrożony - przekazano w oświadczeniu.
Całą sytuacją zajął się Mazowiecki Związek Piłki Nożnej. Na finał sprawy i ostateczne decyzje trzeba jeszcze poczekać.