Mavericks nie poddają się! Ekipa z Dallas wygrywa czwarty mecz i zmniejsza prowadzenie Celtics w finale NBA!
Dallas Mavericks zagrali swoje zdecydowanie najlepsze spotkanie w serii finałowej i rozgromili Boston Celtics 122-84. Drużyna Joe Mazzulli wciąż jednak pewnie prowadzi w niej 3-1 i już w następnym meczu będzie miała okazję do zakończenia rywalizacji.
Niesamowity przebieg miała końcówka trzeciego spotkania serii, w której Mavericks zniwelowali ogromną, sięgającą już 21 punktów przewagę Celtics, schodząc do trzech oczek. Za chwilę jednak szósty faul zaliczył Luka Doncić, kończąc spotkanie, a ekipa Joe Mazulli wytrzymała trudne chwile, wygrała spotkanie, obejmując prowadzenie 3:0. Jeszcze nigdy w historii NBA nie zdarzyło się, by drużyna przegrywająca w tych rozmiarach wygrała serię. O tym jakie to trudne przekonali się sami Celtowie, którzy w zeszłym sezonie, w finale Wschodu wyrównali stan rywalizacji z Miami Heat na 3:3, ale przegrali ostatnie starcie u siebie.
Dobrą wiadomością dla Celtics tuż przed spotkaniem był fakt, że w składzie ostatecznie znalazł się Kristaps Porzingis. Łotysz doznał w spotkaniu numer dwa skomplikowanego urazu łydki, nie zagrał w pierwszym meczu w Dallas, ale liczył, że uda mu się to w czwartym starciu. W podstawowym składzie ekipy Joe Mazzulli znów wyszedł jednak doświadczony Al Horford, a goście wystartowali lepiej niż w poprzedniej potyczce w Dallas, którą znakomicie rozpoczęli koszykarze Jasona Kidda, prowadząc nawet kilkunastoma punktami. Mavericks w drugiej części pierwszej kwarty powoli budowali sobie jednak przewagę, za sprawą skutecznych trójek i efektownych lobów, będących ich znakiem rozpoznawczym we wcześniejszej fazie playoffs. Ostatecznie zakończyli tę część meczu aż 13-punktowym prowadzeniem.
Wejście Xaviera Tillmana jr-a z ławki sugerowało, że Porzingis nie będzie gotowy na grę w dzisiejszym meczu. Powiększająca się w tym okresie spotkania przewaga gospodarzy czyniła powrót centra Celtics jeszcze mniej prawdopodobnym. W ataku znów szalał Luka, który jednak tym razem dostał wsparcie i to nie tylko graczy pierwszej piątki. Bardzo dobrze zaprezentował się choćby Dante Exum, a Dereck Lively był aktywny na deskach i między innymi za jego sprawą gracze Kidda niemal kompletnie zdominowali pomalowane. Pierwsza połowa to absolutna dominacja gospodarzy, którzy wygrali ją 61-35.
Trzecia kwarta nie przyniosła żadnej zmiany. Mavericks kompletnie zdominowali gości i to mimo kolejnych niecelnych rzutów Luki Doncicia, nawet z prostych pozycji. Pojedyncze punkty Celtics nie miały większego znaczenia, bo gospodarze cały czas powiększali, momentami nawet ponad 40-punktową przewagę. Na tyle dużą, że w kolejnych minutach Joe Mazzulla posłał już w bój rezerwowych. Ci nie zdołali jednak odrobić choćby części strat i Celtics ostatecznie doznali swej pierwszej porażki na wyjeździe w obecnym playoffs. Luka Doncić zakończył spotkanie z 29 punktami, Kyrie Irving miał osiem oczek mniej, a wśród gości najskuteczniejszy okazał się Jayson Tatum (15 punktów).
Mavericks wygrali pierwsze spotkanie w tej serii, ale są nadal daleko od końcowego triumfu, przegrywając 1:3. Kolejny mecz zostanie rozegrany we wtorek naszego czasu w Bostonie, gdzie gospodarze z pewnością będą chcieli zakończyć rywalizację i świętować osiemnaste mistrzostwo NBA wraz ze swymi kibicami. Nieprzypadkowo jednak po hali w Dallas niósł się hit zespołu Journey “Don’t stop believin”, więc łatwo pewnie nie będzie.
Dallas Mavericks - Boston Celtics 122-84 (34-21, 27-14, 31-25, 30-24)