Wielki skandal w Tokio! Olimpijka z Białorusi wywieziona na lotnisko. "Boję się, że trafię do więzienia"
Skandal polityczny na igrzyskach w Tokio. Kristina Timanowska została zmuszona do opuszczenia wioski olimpijskiej przez władze białoruskiego sportu.
24-latka w jednym z wywiadów skrytykowała działania trenerów i władz białoruskiego sportu. Timanowska zareagowała, bo do startu w igrzyskach nie dopuszczono trzech zawodniczek z tego kraju. Powód? W trakcie sezonu nie przeszły wymaganej liczby testów antydopingowych.
Cała sytuacja wpłynęła na sytuację Timanowskiej, która pierwotnie miała biegać tylko na 200 m. Trenerzy przymusowo wcielili ją jednak do osłabionej sztafety 4x400 m.
Timanowska za swoje słowa została potępiona w reżimowych mediach. Relacje przytaczają zagraniczne portale: biegaczka została nazwana "hańbą Białorusi" i "zdrajcą państwa".
1 sierpnia szefostwo białoruskiej ekipy postanowiło wycofać Timanowską z igrzysk. Zawodniczka otrzymała nakaz natychmiastowego powrotu do kraju. Białoruski Komitet Olimpijski podał, że decyzję podjęto na podstawie zaświadczenia lekarskiego o stanie emocjonalno-psychicznym 24-latki. Sama zawodniczka twierdzi, że nie była badana.
Wcześniej na reprezentantkę Białorusi naciskali trenerzy kadry.
- Zasugerowano mi, żebym sama zrezygnowała ze startu na 200 m. Miałam powiedzieć, że jestem kontuzjowana. Dowiedziałam się, że i tak zostanę usunięta z kadry, ale jeśli nie zrobię tego dobrowolnie, to mogą mnie spotkać konsekwencje - powiedziała Timanowska.
Timanowską zawieziono na lotnisko w Tokio. Zawodniczka nie zamierzała jednak wchodzić na pokład samoloty do Europy. Nagrała za to film, w którym zwróciła się z prośbą o pomoc do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Mówiła, że próbuje się ją wywieźć z Japonii bez jej zgody.
Na zmieszanie z Timanowską zareagowała białoruska opozycja demokratyczna. Jej zdaniem rozkaz w sprawie wykreślenia biegaczki z ekipy olimpijskiej pochodził od samego Aleksandra Łukszenki.
- Powiedziano mi, że ta sprawa nie jest na poziomie federacji lekkoatletycznej, czy ministerstwa sportu, ale na znacznie wyższym. Że muszę wrócić do kraju, bo przeszkadzam drużynie. Martwię się o swoje bezpieczeństwo. Boję się, że trafię do więzienia - powiedziała Timanowska.
Ostatecznie Timanowska nie wsiadła do samolotu. W sprawę miała się zaangażować polska ambasada oraz władze MKOl. Działacze komitetu twierdzą, że Białorusinka jest bezpieczna.