"Spieprzyłam robotę". Andrejczyk wybuchła po finale olimpijskim
Maria Andrejczyk nie zdobyła medalu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. 28-latka w ostrych słowach podsumowała swój występ na antenie Eurosportu.
Trzy lata temu w Tokio Andrejczyk została wicemistrzynią olimpijską. Później oszczepniczka zmagała się z wieloma problemami zdrowotnymi.
W kwalifikacjach igrzysk w Paryżu Polka rozbudziła apetyty na medal. Uzyskała bowiem fantastyczny wynik 65,52 metra.
Niestety, finałowe zmagania nie były tak udane w wykonaniu naszej reprezentantki. W pierwszej próbie rzuciła 62,44 metra.
Pięć kolejnych rzutów było znacznie słabszych. Finalnie Andrejczyk zajęła ósme miejsce. Taki wynik oczywiście nie mógł zostać uznany za satysfakcjonujący.
- Szkoda, nie będę teraz owijać w bawełnę, bo spieprzyłam robotę. To był konkurs na żałośnie niskim poziomie, Australijka oddała mi ósme miejsce, miałam ogromną szansę, którą mogłam wykorzystać. To pokazał wynik z kwalifikacji - powiedziała Andrejczyk na antenie Eurosportu.
- Wiem, co się wydarzyło, że zaistniały pewne niesprzyjające okoliczności i nie mogłam pokazać się z najlepszej strony. Ale tak, spieprzyłam robotę. Cieszę się jednak, że po dosłownie paru miesiącach współpracy z nowym trenerem znaleźliśmy się na igrzyskach olimpijskich, zrobiliśmy kwalifikację. Ja prezentuję równą formę w tym sezonie. Szkoda, że nie pokazałam tego w finale olimpijskim, w którym czuję się jak ryba w wodzie - kontynuowała.
Andrejczyk zwróciła uwagę na trudne przygotowania do igrzysk, które były naznaczone kontuzjami. Zaznaczyła jednocześnie, że nie powiedziała ostatniego słowa w rywalizacji olimpijskiej.
- Na rozgrzewce dzisiaj wszystko było dobrze. No niestety, ja wiem, co jest nie tak. Nie ma, co ukrywać, że nie było zbyt optymalnie z przygotowaniami. Nie byłam w stanie powalczyć, są to rzeczy, nad którymi będę pracować, bo wiem, że teraz zaczyna się mam nadzieję najlepszy etap mojej kariery. Będę walczyć co roku, mój trener jest świetny, mam wokół siebie fantastycznych ludzi. Wiem, co przechodziłam przez te dwa lata, wiem, jak ciężka była droga do tych igrzysk i nie będę się teraz chłostać. Nie chcę dawać wymówek, bo mam kilkanaście, ale biorę to wszystko na klatę, podnoszę głowę do góry i idę walczyć dalej, bo walczę przez całe życie i to nie jest moje ostatnie słowo - podsumowała.