Poruszająca decyzja braci Kliczko. "To byłoby żenujące, to byłaby zdrada Ukrainy"
Bracia Kliczko zdecydowali, że nie opuszczą Ukrainy. Jedni z najlepszych bokserów swojej generacji zostają w kraju, by bronić go przed inwazją Rosji. Jak przyznają, w ten sposób troszczą się o bezpieczeństwo całej Europy.
W Ukrainie dalej toczą się działania wojenne. Najcięższe walki mają miejsce w okolicach Kijowa oraz na wschodzie kraju, gdzie stacjonuje najwięcej wojsk rosyjskich. Stolica naszego wschodniego sąsiada jest broniona za wszelką cenę. Wśród przebywających tam ludzi nie brakuje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ale też braci Kliczko.
W piątek byli bokserscy mistrzowie zdecydowali się na zejście do metra, gdzie schronienie znalazło tysiące osób. Bezpośrednią obroną Kijowa zajmują się wykwalifikowani generałowie, w związku z czym bracia postanowili skupić się na dbaniu o morale społeczności. Na udostępnionych nagraniach widać wyraźnie, że wiele osób poruszył ten prosty gest solidarności.
Teraz Kliczko kolejny raz podjęli decyzję o pozostaniu w swojej ojczyźnie. Obaj byli pięściarze mogliby wyjechać z kraju lub opuścić Kijów, ale kategorycznie odrzucają taką możliwość. Sprzeciwia się jej przede wszystkim Witalij, który pozostaje urzędującym merem stolicy.
- Nie mamy innego wyjścia. Gdybym uciekł, to byłoby żenujące, to byłaby zdrada Ukrainy. Nigdy więcej nie mógłbym spojrzeć w lustro - stwierdził w rozmowie z "Welt am Sonntag".
- Nie chodzi tylko o Ukrainę, ale także o pokój na świecie. Jeśli jedna z naszych elektrowni jądrowych wybuchnie, może to być koniec Europy - przestrzegał Władimir Kliczko.