Polski mistrz olimpijski pod lupą prokuratury. Spełnił swoje marzenie, wszystko mogło się źle skończyć
Dawid Tomala swój największy sportowy sukces odniósł dwa lata temu podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio, kiedy niespodziewanie wywalczył złoty medal w chodzie sportowym. Po powrocie do kraju 33-latek zobaczył, z czym wiąże się nagły wzrost popularności.
Tomala w 2021 roku zachwycił lekkoatletyczny świat. Nawet najwięksi eksperci od chodu sportowego nie przewidywali przed igrzyskami olimpijskimi, że może powalczyć o czołowe miejsca. Tymczasem Polak zdobył medal i to ten z najcenniejszego kruszcu.
W Tokio pierwsze miejsce na dystansie 50 kilometrów zapewnił mu wynik 3:50:08. Po powrocie z Japonii dość szybko zetknął się z tym, co oznacza popularność.
W rozmowie z "Kanałem Sportowym" chodziarz przyznał, że jego wielką zachcianką zawsze była przejażdżka Lamborghini. Po swoim wielkim sportowym sukcesie, dość niespodziewanie zyskał taką możliwość.
33-latek stwierdził, że skorzystał z oferty dwójki nieznajomych osób, którzy poruszali się właśnie jego wymarzonym autem. Mężczyźni, rozpoznając Tomalę, zaproponowali mu wspólną jazdę ulicami Warszawy. Sportowiec przystał na tę propozycję.
Przejażdżka okazała się jednak problematyczna dla chodziarza. Lamborghini, w którym znajdował się Tomala, było bowiem kradzione, a jego towarzysze podróży dopuścili się kradzieży tego auta. W tej sprawie z Tomalą skontaktowała się prokuratura.
– Wracam po igrzyskach, mieszkam sobie w hotelu w centrum Warszawy. Wychodzę wieczorową porą i podjeżdża dwóch facetów Lamborghini. Dla mnie to marzenie przejechać się takim samochodem, nie codziennie ma się taką możliwość. Okazało się, że mnie poznali. [...] Pojeździliśmy po Warszawie, chyba nie do końca z dozwoloną prędkością. Ale to nie ja kierowałem, siedziałem i modliłem się po prawej od kierowcy. Wróciliśmy, a miesiąc czy półtora miesiąca później dzwoni do mnie prokuratura z Białegostoku, że Lamborghini i ten facet są poszukiwani, ponieważ samochód został skradziony - stwierdził 33-latek.