Polska mistrzyni ujawniła prawdę. Kuriozalne wieści o federacji. "Nie mam już siły"
Stosunki pomiędzy Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów oraz Weroniką Zielińską-Stubińską wciąż nie uległy poprawie. Sztangistka opowiedziała, jak wygląda jej relacja z federacją.
Kilka miesięcy temu media obiegła sensacyjna informacja. Najlepsza polska sztangistka, Weronika Zielińska-Stubińska, nie została powołana na mistrzostwa świata w Rijadzie, które były jednocześnie szansą na zapewnienie sobie miejsca na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.
Polka nie kryła żalu do trenera polskiej kadry, Antoniego Czerniaka, który pominął ją przy ustalaniu składu na zawody. Jakiś czas temu krajowa federacja wyraziła zgodę, by na turniejach obecna była trenerka polskiej sztangistki, Paulina Szyszko. Wówczas narodziło się inne kuriozum.
Zielińska-Stubińska przyznała w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet, że w każdych zawodach uczestniczy także Czerniak. Zachowanie trenera nie pomaga jej w osiąganiu dobrych wyników.
- Jest bardzo impulsywny i nadpobudliwy. Cały czas wbija szpilki, żeby nas rozproszyć. To są układy i uważam, że wszystko rozgrywa się mocno politycznie - przyznała polska sztangistka.
Na drodze do rozwoju staje również związek. Mimo tego, że w ostatnich miesiącach federacja zaczęła nieco bardziej dbać o zawodniczkę, płacąc jej m.in. faktury za fizjoterapeutów, to relacje pomiędzy stronami nadal są napięte. Była mistrzyni Europy zaczyna powoli tracić cierpliwość.
- Powiem szczerze, że nie mam już siły walczyć ze związkiem i nie wiem, jak dalej potoczy się moja kariera. Wiem, że jeszcze wiele mogę i chciałabym zrobić, ale czy będę miała siłę i zdrowie? Czas pokaże, każdy ma przecież swoje granice - podsumowała.
Weronika Zielińska-Stubińska wciąż nie wywalczyła kwalifikacji na nadchodzące Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Jej ostatni występ na zawodach w Tajlandii zakończył się rozczarowującym 10. miejscem.