Polska legenda załamuje ręce. Wieszczy upadek. "Nie mam nadziei"
Jacek Wszoła jest załamany sytuacją wśród polskich skoczków. Igrzyska Olimpijskie 2024 okazały się dla nich katastrofą. Mistrz zaś powątpiewa, czy sytuacja zmieni się na lepsze.
Na IO 2024 żaden z reprezentantów Polski w skokach nie zaprezentował się dobrze. Nikt nie był w stanie nawiązać walki o medal. Wynik części zawodników, między innymi Piotra Liska, przyjęto z pewnym pobłażaniem.
Tak złej sytuacji nie było u nas od blisko 100 lat. Od 1928 roku przynajmniej jeden przedstawiciel biało-czerwonych zawsze przedzierał się przez eliminacje. Teraz sytuacja się zmieniła.
Głos w sprawie zabrał Jacek Wszoła, który powątpiewa w szybki powrót do lepszych wyników. Dwukrotny medalista olimpijski zwrócił uwagę między innymi na starzejące się pokolenie, ale też po prostu słaby poziom sportowy.
- Jeśli chodzi o obecne pokolenie zawodników, wystarczy spojrzeć na ich PESEL. Metryki się nie oszuka. Spójrzmy na skok o tyczce. Czołowi zawodnicy przekroczyli "30" i powoli przechodzą na drugą stronę rzeki. Jeśli chodzi o dziewczyny, to mieliśmy Anię Rogowską i Monikę Pyrek, a teraz jest pusto... W skoku wzwyż nasz jedyny zawodnik z szansami na finał został zawieszony, a że to drugi raz, to chyba już zbliża się jego koniec... - stwierdził w Przeglądzie Sportowym Onet.
- Poziom jest tak słaby, że rekordzistka świata w skoku wzwyż kobiet zrobiłaby medal na mistrzostwach Polski mężczyzn. Ja mając 17 lat, skakałem ponad 2,20 m - dodał.
W swoim porównaniu Wszoła przesadził, ale tylko trochę. Przegląd Sportowy zwraca uwagę, że medal na mistrzostwach Polski zagwarantowało 2,12m, natomiast rekord świata kobiet wynosi obecnie 2,10.
- Myślę, że problem leży u podstaw. Żyjemy w czasach, gdy konkurencje, gdzie kluczową rolę odgrywają siła i szybkość, przegrywają rywalizację z innymi dyscyplinami. Trzeba wejść do szkół, szukać talentów, trzeba wszystko poprawić na poziomie fundamentów. Nie wymyślimy tu koła, trzeba szukać, potem szkolić. (...) Patrzę na młodych zawodników i nie mam jakichś wielkich nadziei. Kto wie, może te tradycyjne dyscypliny powoli przegrywają rywalizację - podsumował złoty medalista z Montrealu.