Majewski broni związkowych baronów. Oto reakcja na skargi olimpijczyków
Polscy olimpijczycy zgłaszali wiele uwag dotyczących funkcjonowania związków krajowych. Tomasz Majewski, wiceprezes PZLA, głębokiego problemu nie widzi.
Za nami Igrzyska Olimpijskie 2024. Reprezentacja Polski zdobyła łącznie 10 medali, ale tylko jeden złoty. Wynik ten wydaje się być poniżej oczekiwań.
Najbardziej rozczarowująco wypadła lekkoatletyka. W tej dziedzinie wywalczyliśmy tylko jeden krążek. Natalia Kaczmarek była trzecia w biegu na 400 metrów.
O różnice między marzeniami a rzeczywistością zapytano ostatnio Tomasza Majewskiego. Wiceprezesa PZLA skonfrontowano nie tylko z dorobkiem biało-czerwonych, ale też licznymi narzekaniami ze strony olimpijczyków.
- Po 14 medalach w Tokio uwierzyliśmy, że idziemy w górę. Ale to było zakłamanie rzeczywistości, bo sama lekkoatletyka wzięła dziewięć, a reszta dyscyplin pięć. Dzisiaj cieszy, że na podium stanęli tutaj przedstawiciele aż dziewięciu dyscyplin - stwierdził w Przeglądzie Sportowym Onet.
Podejście do wypowiedzi zawodników może natomiast dziwić. Przypomnijmy, że swoje uwagi zgłaszali między innymi Daria Pikulik i Arkadiusz Kułynycz, zaś o złym funkcjonowaniu Związku Szermierczego opowiadali komentatorzy.
- Tak naprawdę wiemy, że nie działa związek kolarski, bo musi być obsługiwany zewnętrznie i ma bardzo duże kłopoty. A jeśli chodzi o resztę, to mamy już do czynienia z subiektywnymi opiniami zawodników, często pojedynczych - rzucił.
- Niektórzy narzekali, ale przez ten pryzmat trudno oceniać poszczególne związki. Bo mówimy tu o indywidualnych przypadkach, a nie o głębokiej analizie. Są różne związki. Lepsze i gorsze. Ale finalnie to zawodnik jest na arenie i prezes w niczym mu nie przeszkodzi - podsumował dwukrotny mistrz olimpijski.