Futsalowcy Piasta Gliwice przed zmaganiami w LM. "Jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę" [NASZ WYWIAD]
Piast Gliwice znalazł się wśród najlepszych szesnastu drużyn w Lidze Mistrzów UEFA w futsalu. - Zapewniam, że jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Nawet tego największego kalibru - zapowiada Miłosz Karski, dyrektor administracyjny gliwickiego klubu.
Rok 2022 w wykonaniu futsalowców Piasta Gliwice jest znakomity. Najpierw zespół prowadzony przez Orlando Duarte wygrał rozgrywki Ekstraklasy, a następnie - jako pierwszy polski klub od 2019 roku - awansował do czołowej "szesnastki" Ligi Mistrzów UEFA, zwyciężając w turniejach w Grecji i Kosowie.
Rozgrywki Elite Round odbędą się na Majorce w dniach 22-27 listopada. Piast trafił do grupy B, gdzie zmierzy się z KMN Dobovec (Słowenia), MNK Novo Vrijeme Makarska (Chorwacja) oraz hiszpańską Palmą Futsal, gospodarzem turnieju.
O nadchodzących wyzwaniach porozmawialiśmy z Miłoszem Karskim, dyrektorem administracyjnym Piasta, a także byłym team managerem w sztabie Orlando Duarte.
KRYSTIAN KOBIELSKI: W poprzednim sezonie Piast zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski, a następnie zadebiutował w europejskich rozgrywkach. Piszecie historię.
MIŁOSZ KARSKI: - Tak, to prawda, można chyba użyć takiego określenia. Klub to przecież wciąż jeszcze bardzo młoda organizacja, de facto powołana do życia w 2016 roku. Aktualnie rozgrywamy siódmy sezon w Futsal Ekstraklasie, a mamy już na koncie dwa finały Pucharu Polski, dwa Superpucharu Polski, brąz i złoto mistrzostw Polski, a nawet srebrny medal w jednej z kategorii młodzieżowych. Mam tę przyjemność uczestniczyć we wszystkich tych sukcesach od pierwszego sezonu istnienia futsalowego Piasta Gliwice i naprawdę z podziwem obserwuje się, jak to wszystko rośnie oraz wciąż się rozwija, zwłaszcza, jeśli chodzi o pierwszą drużynę. Tym bardziej, że przecież i nasz debiut na arenie międzynarodowej, czyli w UEFA Futsal Champions League, wypada póki co bardzo obiecująco, by nie powiedzieć dość okazale.
Przeszliście długą drogę, by dotrzeć do tej fazy turnieju. W którym momencie poczuliście, że możecie zajść tak daleko?
- Myślę, że przed pierwszym turniejem rozgrywanym pod koniec sierpnia w Grecji mieliśmy jeszcze wiele obaw i sporo niepewności przed tym, jak to będzie. Jak wypadniemy na tle mistrzów innych krajów? Było to widać zwłaszcza w debiutanckim meczu przeciwko izraelskiemu Technion Haifa, gdzie - pomimo naszej miażdżącej momentami dominacji - nie potrafiliśmy przez długie minuty trafić do bramki rywali. Dopiero w drugiej połowie meczu udało nam się go napocząć. Wydaje mi się, że w każdym kolejnym spotkaniu grało nam się już nieco łatwiej, z większą swobodą, co było zwłaszcza widoczne już podczas meczów drugiej rundy Ligi Mistrzów w Kosowie, gdzie każdy z naszych przeciwników schodził z boiska z pokaźnym bagażem straconych bramek. Myślę, że wówczas już wiedzieliśmy, że możemy naprawdę nieco namieszać w tych prestiżowych rozgrywkach.
Jesteście pierwszym od trzech lat zespołem z Polski, który zagra w Elite Round. Teraz czekają Was starcia z najmocniejszymi drużynami w Europie. Jaki jest Wasz cel? Z jakiego wyniku będziecie zadowoleni?
- Wiemy doskonale, że nie tylko jesteśmy pierwszym takim zespołem od trzech lat, ale również dopiero czwartym w historii, który zaszedł tak daleko. To jest już w tej chwili wynik warty zapamiętania, ale my nie zamierzamy się nim w żaden sposób upajać, czy wpadać w samozadowolenie. Portugalsko-polski sztab, który prowadzi tę drużynę do kolejnych sukcesów, zawsze chce wygrywać i przed żadnym rywalem nie zamierza się kłaść. W taki też sposób na pewno podejdziemy do spotkań Elite Round na Majorce. Zdajemy sobie sprawę, że rywale z Chorwacji, Słowenii i Hiszpanii to drużyny bardziej od nas doświadczone, częściowo bardziej obyte na arenie międzynarodowej i to nie my będziemy faworytami w tym towarzystwie. Wiemy jednak również, jakimi zawodnikami dysponujemy, co potrafimy i zapewniam, że jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Nawet tego największego kalibru.
W grupie spotkacie się z gospodarzem Palmą Futsal, MNK Novo Vrijeme, KMN Dobovec. Jesteście zadowoleni z tego losowania?
- Powiem tak: siedząc podczas losowania w siedzibie UEFA w Nyonie, gdy było już wiadomo, że nie zorganizujemy turnieju tej fazy rozgrywek w Gliwicach, trzymałem kciuki głównie za to by... nie wylosować Kairatu. Podróż do Kazachstanu to zawsze olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne i duża dawka dodatkowego zmęczenia dla wszystkich uczestników. Na dodatek Kazachowie to od lat światowa czołówka w tej dyscyplinie, więc pod względem czysto sportowym byłoby to także spore wyzwanie. Mimo wszystko cieszę się również, że nie trafiliśmy na Barcelonę, Benfikę czy Sporting. Na pewno bardzo satysfakcjonujące jest rywalizowanie z przeciwnikami tej kategorii podczas kończącego cały sezon Ligi Mistrzów turnieju Final Four.
Kogo uważacie za faworyta całego turnieju?
- Wspomniane wcześniej Barcelona, Benfica i Sporting to drużyny, które zdominowały ubiegłoroczną edycję Champions League. Teraz też może się tak stać, że i w tym roku całe trio awansuje do Final Four. Kto wie, może niespodziankę sprawi Anderlecht i Belgowie zameldują się w finałach? Bardzo bym chciał żeby to Piast uzupełnił ten kwartet. A kto jest faworytem do wygrania całej edycji? Barca broni tytułu, więc niech będzie, że to oni uchodzą za największego tuza w tej stawce.
W lidze zajmujecie aktualnie trzecie miejsce, tracąc do lidera dwa punkty. Jak radzicie sobie z łączeniem meczów w Ekstraklasie z rozgrywkami w Europie?
- To jest bardzo dobre pytanie. Odpowiedź będzie jednak nieco wyświechtana, zwłaszcza w polskich realiach, ale nie wstydzę się przyznać, że to wcale nie jest taka łatwa sprawa. I tutaj nawet nie chodzi o większe zmęczenie spowodowane zwiększoną liczbą meczów czy długimi podróżami. Problem tkwi chyba bardziej w warstwie mentalnej, emocjonalnej. Gdy co kilka tygodni musisz wznosić się na wyżyny swoich umiejętności, mierząc się z rywalami na europejskim poziomie, później - nawet nieco podświadomie - odpuszczasz trochę w rywalizacji na krajowym podwórku. Gdzieś spóźnisz się z interwencją o ułamek sekundy, gdzie indziej nie włożysz nogi z odpowiednim impetem. Zwłaszcza, że wiesz, iż wobec wprowadzenia od tego sezonu w Futsal Ekstraklasie systemu play-off miejsce w tabeli sezonu zasadniczego nie ma aż tak dużego znaczenia w porównaniu z tym, jak to było przez ostatnie lata, gdzie każdy stracony punkt mógł kosztować np. utratę medalu. Reasumując - tak, łączenie meczów w Lidze Mistrzów i w lidze krajowej nie jest łatwe, ale nikt też nie mówił, że będzie.
Co według Ciebie czyni futsal wyjątkowym i jakie są główne różnice między tradycyjną piłką nożną?
- Futsal to tak naprawdę zupełnie inna dyscyplina sportu niż piłka nożna. Inne są przepisy, inne boisko, inne bramki, inna piłka sama w sobie. To zupełnie odrębny sport, który chyba całkowicie niepotrzebnie jest zbyt często z futbolem zestawiany. W Hiszpanii czy Portugalii, gdzie futsal jest niezwykle popularny, a na mecze tamtejszych lig chodzą tysiące kibiców, ta dyscyplina ma swoich własnych fanów, którzy np. w ogóle nie interesują się piłką nożną. Z drugiej strony - pod względem szkoleniowym - można śmiało wykorzystywać elementy futsalowe w treningach piłkarzy i to na pewno takim zawodnikom nie zaszkodzi - wręcz przeciwnie. Futsal z uwagi na swoją specyfikę uczy szybkich zachowań na małej przestrzeni, umiejętności gry pod ciągłą presją, również tyłem do bramki, a także wielu rozwiązań, zarówno w kwestiach taktycznych, jak i technicznych, które potem można wykorzystać podczas małych gier na dużym boisku. Ze swej strony zachęcam zarówno do gry w piłkę na hali, jak i do oglądania meczów polskiej Futsal Ekstraklasy, a także zmagań Piasta podczas najbliższego turnieju Ligi Mistrzów UEFA.