19 lat, w CV Barcelona i PSG oraz łatka gwiazdy Youtube'a. Wieczny talent wreszcie rozbłyśnie? Ma nowy klub

19 lat, w CV Barcelona i PSG oraz łatka gwiazdy Youtube'a. Wieczny talent wreszcie rozbłyśnie? Ma nowy klub
Victor Joly / Shutterstock.com
19-letni Xavi Simons już ma za sobą przeszłość w Barcelonie i PSG, a teraz trafił do PSV Eindhoven. Holender od dzieciństwa był hitem w Internecie. Teraz musi pokazać, że nie zagubił talentu na boisku.
Widzieliśmy takich na pęczki. Znamy te numery. Youtubowe kompilacje każdego chłopaka z odrobiną talentu podpisane są tak samo: “Nowy Messi!”, “Goals, assists and skills” oraz “(tu wpisz nazwisko) Danza Kuduro Remix HD”. Wszystko najlepiej wielkimi literami i z clickbaitowymi tytułami. Tak rodzi się nowa gwiazda futbolu. Przynajmniej w Internecie. Sława Xaviego Simonsa także musiała przejść tę samą drogę. Pierwsze wzmianki o nim pojawiły się już w 2012 roku, kiedy na polsko-ukraińskim EURO pełnię formy pokazał Mario Balotelli i niewielu sądziło, że powoli kończy się okres dominacji hiszpańskiej reprezentacji. To też był początek popularności młodego Holendra. A przecież to dalej nastolatek. Ma dopiero 19 lat.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mam Talent Kids

Jego historia rozpoczęła się jednak wcześniej. Ofensywny pomocnik został zwerbowany w wieku siedmiu lat przez La Masię, osławioną akademię Barcelony, o której w owym czasie mówiło się jedynie w samych superlatywach. Nikt jeszcze w Katalonii nie myślał o kryzysie w szkoleniu młodzieży, a wszyscy byli oczarowani najwspanialszymi produktami, którzy stanowili o sile pierwszego zespołu: Messim, Andresem Iniestą i Xavim. Młody dzieciak pochodzący z Amsterdamu (kolejne nawiązanie do Barcelony!) ze swojsko brzmiącym imieniem po prostu był skazany na sukces.
Simons od najmłodszych lat znajdował się w centrum uwagi. Trenerzy nie spuszczali z niego wzroku i chwalili przy każdej okazji. Hype przeniósł się oczywiście też na przestrzeń wirtualną. W wieku 14 lat ciemnoskóry chłopak z długimi, kręconymi blond włosami miał już ponad milion obserwujących na swoim profilu na Instagramie. Profilu, który prowadzili jego rodzice. Teraz liczba followersów wynosi cztery miliony. Na pierwszy rzut oka, przeglądając zdjęcia nie widzimy niczego nadzwyczajnego. Simons na treningu. Simons na meczu. Do tego powtarzające się hashtagi #pasja, #futbol, #lovethisgame. Standardzik. Nuda.
Ale ten zasięg nie wziął się zupełnie znikąd. Markę “nowego Xaviego” promowano od momentu, gdy dziecko pierwszy raz przyszło na trening Barcelony. Marketingowo zajmowali się nim nie tylko rodzice, ale również i klub oraz doradcy. W wieku 13 lat Simons otrzymał pierwszy kontrakt sponsorski. Karuzela rozkręciła się na dobre. Potem fachowcy stworzyli mu własne logo z inicjałami, sponsor techniczny obdarowywał nowym sprzętem - wszystko to pachniało celebryctwem. W najgorszym tego słowa znaczeniu.
Niemniej, nie można było odmówić mu talentu. Mały Xavi naprawdę wyróżniał się w każdym elemencie od swoich rówieśników, ba, chłopców od niego starszych o rok, dwa i więcej lat. Na boisku prezentował się jak profesjonalista wśród młodzików. Znakomity przegląd pola, świetna celność podań, a do tego nieprzeciętna szybkość i siła uderzenia z dystansu. I jeszcze cechy mentalne. Doskonale sobie radził z rywalami, ale też z kolegami z drużyny. Nieprzypadkowo w każdym roczniku otrzymywał opaskę kapitańską po zaledwie kilku meczach. Kariera przyspieszała na autostradzie do seniorskiej drużyny “Barcy”, tyle że wkrótce nastąpiło “zderzenie”.

Bez postępu

Rok 2019. Zbliżał się moment podpisania pierwszego, w pełni zawodowego kontraktu. Barcelona zaproponowała Simonsowi, którego reprezentował wówczas sam Mino Raiola, umowę pozwalającą drużynie rotować nim pomiędzy ekipami U19 i rezerwami. Ojciec postawił weto. Zażądał, by jego syn miał możliwość debiutu w dorosłej lidze przed ukończeniem 18. roku życia. Szaleństwo. Nawet jak na dość otwartą na talenty drużynę.
To jednak nie wszystko. Raiola zajął się warunkami finansowymi, jak można się domyślić, również wygórowanymi. Barcelona nie zamierzała się poddawać szantażowi, w dodatku zwyczajnie traciła zainteresowanie Simonsem na rzecz innej perełki. Właśnie zaoferowała lukratywny kontrakt piłkarzowi z tego samego rocznika, 16-letniemu Ilaixowi Moribie. Trenerzy pracujący w La Masii nadal uważali Xaviego za dobrego gracza, ale nie takiego, którego należy utrzymać za wszelką cenę.
Do gry weszli więc pracownicy z PSG. Francuzi mieli ułatwione zadanie. Umowa z nastolatkiem wygasła, więc jedynymi pieniędzmi, jakie szejkowie musieli wyłożyć, to było śmieszne 130 tysięcy euro w ramach ekwiwalentu za wyszkolenie. I tyle. Chłopak niewiele miał w tej sprawie do powiedzenia. Po ubiciu utargu podobno zamknął się w swoim pokoju i przez tydzień nie chciał z niego wychodzić. Perspektywa gry w Paryżu najwyraźniej nie robiła na nim wrażenia.
Wielka uwaga miała swoje minusy. W stolicy Francji Holender przeżył tylko i wyłącznie zawód. Przynajmniej w pierwszej drużynie. Zadebiutował dopiero dwa lata po transferze. Dostał 11 minut w meczu 4. rundy Pucharu Francji z Caen. Dwa miesiące później Mauricio Pochettino dał mu… minutę w ligowym debiucie ze Strasbourgiem. Łącznie w Ligue 1 w ciągu trzech lat pobytu zaliczył 120 minut, Doświadczył również pierwszych oznak wrogości. W styczniu tego roku PSG aby awansować do ćwierćfinału Pucharu Francji musiało rozgrywać karne z Niceą. Simons podszedł do szóstej jedenastki i spudłował. Media społecznościowe eksplodowały nienawiścią, zaś nagle na Youtubie zaczęły się pojawiać filmy pt. “Dlaczego Xavi Simons jest niewypałem?”.
https://www.youtube.com/shorts/DawrwH2MyRE
https://www.youtube.com/shorts/dXq1HavHjfo

Powrót do korzeni

Trochę lepiej wiodło mu się w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Tam wszechstronny ofensywny pomocnik po raz kolejny pokazał swoje prawdziwe umiejętności. W siedmiu meczach uzbierał cztery gole i sześć asyst (w tym trzy w jednym meczu z RB Lipsk). Paryżanie zostali wyeliminowani dopiero wtedy, gdy zabrakło go z powodu nadmiaru żółtych kartek.
Jeszcze kilka lat temu zegary w piłkarskiej branży zdawały się kręcić nieco wolniej. Dziś, w świecie Viniciusa Juniora, Pedriego czy Jude’a Bellinghama, gdzie 19-latkowie zaczynają być doświadczonymi, pełnowartościowymi graczami, Simonsa nieubłaganie goni czas. Oczekiwania wobec tej kariery były od samego początku bardzo wysokie. Krótkie, sporadyczne występy raczej mu nie pomagały. Potrzebował istotnego zwrotu.
Wiosną 2022 roku pojawiły się informacje o ponownym zainteresowaniu ze strony Barcelony. Powrót nie doszedł jednak do skutku. Podobno weto postawił sam Messi, dziś gwiazdor PSG. Zamiast tego do Xaviego zwrócili się wicemistrzowie Holandii. Sieć znowu pozytywnie zawrzała, a najpopularniejsza platforma wideo zaczęła “wypluwać” jeden film po drugim z typowym przesłaniem: Xavi Simons, Welcome to PSV Eindhoven 2022/2023.
W Eredivisie szanse na występy w pierwszym zespole są bez wątpienia większe niż w Paryżu. Piłkarz liczy na podobny skok rozwojowy, jaki wykonali przed nim Kingsley Coman, Moussa Diaby czy Christopher Nkunku. Wszyscy przeszli przez PSG, ale z powodu braku gry musieli znaleźć nowe kluby. I każdy z nich piłkarsko narodził się na nowo.
Xavi Simons stoi przed największym wyzwaniem, odbicia się sportowego dołka. Giganci zepsuli go do szpiku kości, potrzebuje odnowy. Za sobą zostawia czas juniorski i po raz pierwszy wchodzi w sezon jako pełnoprawny zawodowiec. Z Ruudem van Nistelrooyem jako trenerem, który jako zawodnik właśnie z PSV wypłynął na szerokie morze, powinno przyjść mu to łatwiej. Do kompletu gwiazdy Youtube’a brakuje jeszcze jednego filmu. “New Xavi - Ballon d’Or Winner?”.

Przeczytaj również