O rany, jak on zagrał! To może być piłkarz sezonu. "Po prostu miazga"

O rany, jak on zagrał! To może być piłkarz sezonu. "Po prostu miazga"
Pro Shots / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot25 Apr · 12:46
O rany, co to był za popis. Klasa światowa. Martin Odegaard znów udowodnił, że obecnie jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. W Chelsea do teraz pewnie nie odkręcili się po jego spektakularnej grze.
Kibice Arsenalu zbierają szczękę z podłogi i udostępniają filmiki z Mesutem Oezilem, który lata temu czarował w podobny sposób, jeszcze w erze Arsene’a Wengera. Portale statystyczne wypluwają kolejne kosmiczne dane. Eksperci prześcigają się w komplementach. Mikel Arteta znowu wystawia laurkę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Żyjemy w czasach Martina Odegaarda.

Arcydzieło

On potrzebował takiego występu. Nie dlatego, że wcześniej brakowało mu geniuszu. Wręcz przeciwnie. Ale akurat, gdy światła reflektorów były skierowane właśnie na ten mecz, on porozstawiał wszystkich po kątach. Zagrał na najwyższym możliwym poziomie. Zrobił sobie najlepszą reklamę jak tylko się dało. We wtorkowy wieczór Arsenal wrzucił Chelsea na grilla, a Odegaard, jako szef kuchni, zaserwował najsmaczniejsze danie.
To było szaleństwo, właściwie od pierwszej minuty gry. Norweg nie zwolnił tempa ani na chwilę. Pokazał cały Arsenał dobrodziejstw. Stemplował niemal każdą akcję zespołu. Podawał, kreował, napędzał. Kreacja, dynamika, wizja gry - wszystko dopięte na ostatni guzik, ale nie sztampowe. Chciałoby się powiedzieć, że ze szczyptą magii, jednak w tym przypadku nie szczyptą, a całym worem. Odegaard był non stop pod prądem, z gracją i inteligencją wygrywał pojedynki, rozrzucał piłki, kiwał, tworzył jedną szansę za drugą. Stłamsił Enzo Fernandeza. Dzięki duetowi Thomas Partey - Declan Rice mógł grać wyżej, z większą swobodą i wykorzystał to w okrutny sposób. Rewelacyjnie współpracował z Kaiem Havertzem
Eye-test zdał na szóstkę, a jego genialny mecz potwierdzają liczby. Zacznijmy od dwóch asyst, bo nie były to zwykłe asysty, a podania-arcydzieła. To do Havertza - palce lizać, co za klasa.
Kapitan Arsenalu wystawił też piłkę na tacy przy drugim, wyjątkowym golu Bena White’a (TUTAJ).
(Screen i grafika: The Athletic)
Ponadto Odegaard (skrót jego cudownego występu TUTAJ) wykreował aż osiem szans bramkowych - wszystkie z “otwartej gry”, bez stałych fragmentów. To jego najlepszy wynik na boiskach Premier League. Miał też najwięcej (dane za Squawką):
  • wygranych pojedynków (osiem)
  • podań w tzw. trzecią tercję (34)
  • kontaktów z piłką (82)
  • przejęć (trzy)
  • wywalczonych fauli (trzy)
Do tego dołożył 14 (!) podań w pole karne, w czym jest prawdziwym specjalistą. Jak zauważył Tomasz Ćwiąkała, Norweg ma ich na koncie blisko 100 w całym sezonie, to oczywiście najwyższy wynik w lidze.
Kosmita.

“Po prostu miazga”

Odegaard jest liderem pełną gębą. W Londynie rozwinął się niebywale i cały czas idzie do przodu. Jeszcze niedawno można było zarzucić mu “znikanie” w ważniejszych meczach z najsilniejszymi rywalami. Dziś to już przeszłość. Gdy Arsenal cierpiał z Bayernem, Norweg stawał na głowie, by uchronić zespół od klęski. Jedyny nie zawiódł w obu spotkaniach, robił co mógł, by zapewnić awans do półfinału Ligi Mistrzów. Wzorowy kapitan, mentor w szatni i na murawie. Daje doskonały przykład kolegom, bo do poezji w grze ofensywnej dorzuca zasuwanie po całym boisku, pomaga w defensywie. Daleko mu do magika grającego “na chodzonego”. Z Chelsea nawet przy 5:0 dbał o właściwą organizację drużyny i umiejętne ustawienie. Sterował, podpowiadał.
W tym sezonie maestrø “Kanonierów” ma 11 goli i dziewięć asyst. Łącznie dla Arsenalu wykręcił wynik 35 trafień i 23 asyst w 149 występach. Ale liczby nie oddają tego, jak wyjątkowy jest to piłkarz. Przynajmniej nie w pełni i nie te “najważniejsze”. Jego po prostu trzeba oglądać. Podziwiać.
- To, co gra Odegaard w tym zespole Arsenalu, to po prostu miazga. Spodziewałem się, że będzie gwiazdą, nie spodziewałem się, że będzie gwiazdą aż taką - stwierdził Tomasz Ćwiąkała na własnym kanale Youtube. - On jest po prostu magikiem, jeśli chodzi o wizję, o kreatywność. Geniusz, wirtuoz. Pod pewnymi względami on zjada tę ligę. Aby tak się wyróżniać w Premier League, naprawdę trzeba być geniuszem.
Można temu tylko przyklasnąć, a nawet dodać więcej: Martin Odegaard to dziś jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Mocny kandydat do zawodnika sezonu Premier League, obok Olliego Watkinsa, Phila Fodena czy Declana Rice’a. Gdy zerkniemy na dane Squawki z siedmiu najsilniejszych lig Europy, w wielu kategoriach “Ode” rozkłada rywali na łopatki. Jest numerem jeden, jeśli chodzi o:
  • wykreowanie największej liczby szans bramkowych z otwartej gry
  • najwięcej skutecznych podań w pole karne
  • najwięcej skutecznych prostopadłych podań
Rzadko kiedy tzw. pierwsze wrażenie idzie w parze z tyloma istotnymi “cyferkami”. Ale on to po prostu ma.

Jak kradzież

Niemniej, żadne, nawet najwspanialsze wyniki statystyczne nie oddadzą w stu procentach wpływu, jaki Odegaard ma na Arsenal. W Londynie są nim zachwyceni, a ściągnięcie go za - to nie pomyłka - 35 mln euro wygląda wręcz na kradzież. Szczególnie w dobie Mudryków i Antonych za kwoty około trzy razy wyższe.
- Edu Gaspar był nieustępliwy, jeśli chodzi o pozyskanie Martina. Obaj dostrzegliśmy to coś i zgodziliśmy się, że to piłkarz z ogromnym talentem, mogący się z nami mocno rozwinąć. Zawsze byliśmy przekonani o jego wyjątkowości - cieszył się po rozjechaniu Chelsea Mikel Arteta, który często obsypuje swoją gwiazdę komplementami.
Wyżej wspomnieliśmy o kompilacjach innego magika Arsenalu, Mesuta Oezila, który może żałować, że całościowo miał wokół siebie słabszych piłkarzy niż Odegaard. Dziś jednak Norweg z Niemcem mogą sobie przybić piątkę. Nie będzie przesadą nazwanie obecnego kapitana jednym z najwspanialszych piłkarzy tzw. ery Emirates. Oezil oczywiście zalicza się do tego zaszczytnego grona.
Fantastyczne w tym wszystkim jest też to, że Martin Odegaard ma dopiero 25 lat. Po przenosinach do Londynu krok po kroku kroczył do światowej czołówki, którą przepowiadano mu, gdy jako nastolatek lądował w Realu Madryt. Tam marzenia nie spełnił, kariery nie zrobił, ale dziś zakochał się w Arsenalu. A Arsenal w nim. I jesteśmy przekonani, że genialny pomocnik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Przeczytaj również