FC Barcelona przepaliła pieniądze? Kosztowny błąd, aż prosiło się o inny transfer

FC Barcelona przepaliła pieniądze? Kosztowny błąd, aż prosiło się o inny transfer
pressinphoto / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski04 May · 09:33
Barcelony nie stać na pomyłki przy przeprowadzeniu transferów. A jednak wydaje się, że w styczniu Katalończycy popełnili błąd. Klub sprowadził Vitora Roque, zapominając o dokonaniu znacznie ważniejszego wzmocnienia.
Sytuacja finansowa Barcelony wciąż jest bardzo daleka od ideału. Kilka miesięcy temu podano, że przekracza ona limit Finansowego Fair Play narzucony przez ligę hiszpańską o ponad 200 mln euro. Już teraz można spodziewać się, że latem klub będzie musiał zacisnąć pasa, ponieważ nie znajdzie funduszy na sfinalizowanie kosztownych transferów. Mimo wszystko zimą to właśnie targana kryzysem ekonomicznym “Blaugrana” przeprowadziła drugą największą transakcję, licząc wszystkie kluby Europy. Jedynie wykupiony przez PSG Goncalo Ramos kosztował więcej od Vitora Roque. Joan Laporta i Deco zatwierdzili zakup napastnika, który na razie nie wnosi wiele. Jednocześnie na boczny tor odstawiono faktyczną potrzebę, jaką jest zakup defensywnego pomocnika z wysokiej półki. Ta pomyłka już odbija się czkawką, a jej konsekwencje mogą rzutować na przyszłość zespołu w kolejnych latach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zbędny luksus

- Rada dla Vitora? Bądź spokojny. Okres adaptacji zawsze jest trudny. Są nowe wymagania, po przybyciu od razu chcesz coś zademonstrować. Ale potrzeba czasu i spokoju. To normalne. Świadomość, że potrzeba czasu na adaptację jest czymś normalnym - powiedział Raphinha w wywiadzie dla ESPN.
Skrzydłowy wspiera młodszego kolegę, który musi jednak czuć rozczarowanie. Kiedy w styczniu Roque przybył do stolicy Katalonii, wydawało się, że będzie mógł w miarę regularnie zbierać minuty. Miał uczyć się od Roberta Lewandowskiego i stanowić dla niego realną konkurencję. Polak pozostaje najlepszym strzelcem Barcelony, ale nie jest robotem. Weteran też potrzebuje odpoczynku, w niektórych meczach schodzi w okolicach 70. minuty. Problem polega na tym, że jego potencjalny następca spadł w hierarchii poniżej roli pierwszego zmiennika.
Dotychczas Brazylijczyk rozegrał w barwach “Blaugrany” zaledwie 310 minut. Xavi posłał go w bój jedynie w 13 z 24 spotkań. Przy czym ewidentnie można dostrzec tendencję spadku zaufania do 19-latka. Wystarczy popatrzeć na ostatnie tygodnie, gdy Roque nie podniósł się z ławki przy okazji dwumeczu z PSG, a także starć z Realem Madryt oraz Valencią. Jeśli Lewandowski już dostaje chwilę oddechu, to na pozycji numer "dziewięć" melduje się Ferran Torres. O swoje minuty walczy też 18-letni Marc Guiu, kolejny z zaciągu wychowanków La Masii. A Roque zapuszcza korzenie.

Nie w tym Roqu

Oczywiście, że nie należy już definitywnie przekreślać kariery nastolatka. Jedni zawodnicy wchodzą do nowej ligi z drzwiami i oknami, inni potrzebują czasu na dostosowanie się do zupełnie nowego środowiska. W Athletico Paranaense Vitor już udowodnił, że ma potencjał, aby stać się naprawdę solidnym zawodnikiem. Jednak na tę chwilę mówimy nie o rzeczywistej piłkarskiej klasie, a raczej o jej obietnicy.
W hiszpańskich mediach huczy już od informacji o niepewnej przyszłości nowego nabytku. Helena Condis ze stacji COPE podkreśliła, że Barcelona podjęła już decyzję o odesłaniu młodego napastnika na roczne wypożyczenie. Roger Torello potwierdził te doniesienia, dodając, że zainteresowanie nim wykazują takie ekipy, jak Manchester United, Sevilla, Nicea, Olympique Lyon i Napoli. Z kolei dziennikarze Cadena Ser sugerowali, że latem klub wolałby jednak pozbyć się Brazylijczyka na zasadzie transferu definitywnego. W ten sposób można by spróbować odzyskać zainwestowaną kwotę.
- Do zakończenia sezonu pozostało kilka meczów, a my nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji. Musimy wziąć pod uwagę wiele rzeczy i na koniec sezonu podejmiemy decyzję w sprawie Vitora. W jego wieku na pewno nie jest łatwo przejść do innej ligi. Potrzebuje pewności siebie i gry. Z pewnością w przyszłości będzie mógł grać w Barcelonie, ponieważ ma jakość. Podejmiemy decyzję - mówił ostatnio Xavi cytowany przez dziennik Sport.
Słowa te potwierdzają, że odejście Roque stanowi bardzo realną opcję. Zwykle trener Barcelony ucina bowiem tego typu kwestie w samym zarodku. Kiedy jest pytany na konferencjach prasowych o konkretne nazwiska podopiecznych, zwykle zasypuje ich komplementami, aby nie podgrzewać medialnej atmosfery. Jednak w tym przypadku nawet 44-latek nie zamierza tuszować rzeczywistości. Ewidentnie klub rozważa przyznanie się do błędu i próbę naprawienia go poprzez oddanie Brazylijczyka, aby ograł się w innym klubie. W przyszłym sezonie nadal mógłby bowiem mieć problem ze zbieraniem minut, rywalizując z Lewandowskim, Ferranem i Guiu. I tu dochodzimy do kluczowej kwestii. Dlaczego “Barca” wydała tak ogromne pieniądze na napastnika, który jest trzeci lub czwarty w kolejce do gry?

Kluczowe zaniedbanie

- Barcelona wydała 30 mln euro na Roque. Po spełnieniu zmiennych może kosztować dodatkowe 31 mln euro. To transfer Deco, ponieważ Xavi w styczniu nalegał na defensywnego pomocnika. Teraz 19-latek ma odejść na wypożyczenie, pomimo fanfarów, jakie towarzyszyły jego przybyciu do klubu - opisała Laia Cervello Herrero na łamach The Athletic.
Powyższe doniesienia nie są żadnym zaskoczeniem. Od wielu miesięcy widać, że Barcelona potrzebuje defensywnego pomocnika z najwyższej półki. Dziura po odejściu Sergio Busquetsa pochłania nadzieje Katalończyków na notowanie kolejnych zwycięstw. Każda topowa drużyna potrzebuje “szóstki” będącej gwarancją, a nie zagadką. Tymczasem casting na następcę “Busiego” na razie nie wyłonił żadnego odpowiedniego kandydata.
Oriol Romeu nie jest graczem na miarę “Dumy Katalonii”. Andreas Christensen potrafi zagwarantować solidność, ale jego problemem są ciągłe dyskomforty i niedoleczone urazy. Frenkie de Jong nie sprawdza się jako samotny pivot, ponieważ brakuje mu atutów w grze obronnej. Problemy te sprawiły, że ostatnie El Clasico “Barca” kończyła z Pedrim i Ilkayem Guendoganem w roli najniżej ustawionych pomocników. Ustawienie to stanowiło gwóźdź do trumny. W decydującej akcji Brahim Diaz wszedł jak w masło w bezbronną linię pomocy rywali. To była jedna z wielu sytuacji w tym sezonie, która pokazała, że ustępujący mistrzowie Hiszpanii muszą wzmocnić środek pola.
W styczniu Barcelona mogła powalczyć o zakup nowego pomocnika, ale tego nie zrobiła. Cały budżet na zimowe wzmocnienia został zdeponowany w kasie Athletico Paranaense przy okazji ściągnięcia Vitora Roque. Tego samego, który w dziesięciu ostatnich meczach spędził na murawie raptem 115 minut. Tego, który kolejny sezon może spędzić na wypożyczeniu, przez co “Blaugrana” nie będzie miała z niego żadnego pożytku sportowego.

Po kosztach

Niedawno Alex Pintanel przekazał na łamach portalu Relevo, że Xavi wciąż zabiega o sprowadzenie Martina Zubimendiego lub Joshuy Kimmicha. 44-latek nalega na te wzmocnienia, ponieważ jego zespół po prostu potrzebuje pomocnika gwarantującego wysoki poziom. Pedri, Frenkie de Jong czy Ilkay Guendogan mogą być świetnymi kreatorami, ale każda linia pomocy musi być zbalansowana. Wygląda jednak na to, że szkoleniowiec po raz kolejny będzie musiał szyć z materiału o nie najwyższej jakości.
Wielu dziennikarzy zgodnie podaje, że Katalończycy pracują nad pozyskaniem Guido Rodrigueza. Argentyńczyka można nazwać okazją rynkową, ponieważ 30 czerwca wygaśnie jego umowa z Betisem i będzie mógł zmienić barwy na zasadzie wolnego transferu. Mistrz świata to solidny ligowiec, ale trudno uwierzyć w to, że stanie się zbawcą Barcelony. Gdyby dysponował wybitnym potencjałem, trafiłby do Europy wcześniej niż w wieku 25 lat. Z kolei Stary Kontynent opuścił już Marco Verratti, który według Mundo Deportivo zaoferował swoje usługi Barcelonie. Jeszcze kilka sezonów temu pozyskanie Włocha byłoby znakomitym posunięciem. Teraz mówimy o 31-letnim zawodniku katarskiego Al-Arabi, któremu raczej bliżej do sportowej emerytury niż osiągnięcia życiowej formy.
Rodriguez czy Verratti nie są złymi piłkarzami, jednak trudno porównywać ich choćby do Martina Zubiemendiego, który regularnie trzyma fason na Estadio Anoeta. Ale na rynku transferowym nie ma nic za darmo. Za pomocnika Realu Sociedad trzeba byłoby zapłacić 50-60 mln euro, co raczej przerasta obecne możliwości Barcelony. Jeszcze raz należy zatem wrócić do decyzji o zakupie Vitora Roque. Wydano grube miliony na napastnika, który obecnie odgrywa trzecioplanową rolę. Z kolei kluczowa pozycja w składzie pewnie znów zostanie załatana jedną z tanich opcji. Ta sytuacja jest przykładem braku gospodarności katalońskiego klubu. W taki sposób nie zwalcza się kryzysu sportowego i finansowego.

Przeczytaj również