Znany piłkarz idzie do sądu z byłym klubem. W tle kontrowersyjny przepis. Czy powstanie „Prawo Furmana”?
Dominik Furman podał do sądu Wisłę Płock. Były reprezentant Polski uznał, że klub naruszył jego prawa poprzez jednostronne rozwiązanie kontraktu, wykorzystując przepis stworzony przez PZPN, od lat uznawany za kontrowersyjny i niesprawiedliwy wobec polskich piłkarzy. 31-latek formalnie idzie na starcie z „Nafciarzami”, ale można uznać, że mierzy się też z Polskim Związkiem Piłki Nożnej i jego przepisami. Wierzy, że w ten sposób może pomóc innym zawodnikom. Czy powstanie precedens i „Prawo Furmana”?
- Wisła Płock żegna się z Dominikiem Furmanem. Na mocy uchwały PZPN po spadku do niższej klasy rozgrywkowej jego kontrakt został rozwiązany. Dziękujemy za wieloletnie reprezentowanie naszych barw i życzymy powodzenia w przyszłości – głosił komunikat klubu na Twitterze z dnia 7 lipca 2023 roku.
W tym czasie klub i kibice „Nafciarzy” otrzepywali się po nokaucie jakim był sensacyjny spadek z Ekstraklasy. Wisła radziła sobie świetnie w rundzie jesiennej sezonu 2022/2023, ale gigantyczne załamanie formy po wznowieniu rozgrywek wiosną spowodowało, że na mecie trzeba było witać się z I ligą.
Gorzkie rozstanie
Po szokującym spadku szybko z Płockiem pożegnał się Jakub Rzeźniczak. Za „porozumieniem stron” swoją umowę rozwiązał inny czołowy piłkarz – Rafał Wolski. Porozumienia nie było jednak pomiędzy zarządem a Furmanem. Ten miał jeszcze przez rok ważny kontrakt. Chciał zostać, obniżyć swoje zarobki i pomóc w awansie. Ale strony nie doszły do porozumienia ws. obniżenia pensji, a w zasadzie miały nawet nie rozpocząć takich rozmów. Jak twierdzi zawodnik – w Płocku już go nie chciano.
Emocjonalny wpis o pożegnaniu Furmana przez Wisłę zamieścił jego teść: - Zupełnie nie rozumiem polityki klubu, w którym trzyma się na siłę ludzi, którzy nie chcą z nim być, a wyrzuca się zawodnika, który dla tej drużyny poświęcił połowę swojej piłkarskiej kariery. Dominik jest do tego stopnia zrozpaczony i zniesmaczony działaniami zarządu, że poważnie rozważa zakończenie gry w profesjonalną piłkę, bo to, co się wydarzyło, z profesjonalizmem nie ma nic wspólnego - napisał Marek Graczykowski.
Wisła wykorzystała obowiązującą uchwałę PZPN, o czym szerzej za chwilę, i w tym kontekście nie można jej wiele zarzucić. Z drugiej strony Furman rozegrał w jej barwach aż 197 spotkań w Ekstraklasie - najwięcej w historii klubu. To w jej barwach wrócił do reprezentacji Polski, czuł się z nią mocno związany i uważa, że zasługiwał na coś więcej. Pożegnanie było jednak bardzo gorzkie.
- Nikt finalnie nie rozmawiał ze mną o obniżce pensji. Byłem gotowy na duże ustępstwa, ale klub mówił tylko o rozwiązaniu kontraktu albo zgodnie z tym przepisem, albo za takim „porozumieniem stron”, że to ja jestem winny, drużyna spada, a chciwy piłkarz ucieka z tonącego okrętu. Ja chciałem zostać i pomóc drużynie. Nie pozwolono mi na to, spychano decyzję na innych i potraktowano bez szacunku, choć wcześniej wiele razy pokazywałem, że na klubie mi zależy - mówi nam Furman.
Dziś zawodnik nie chce odpuścić tego, w jaki sposób został potraktowany. Zamierza pokazać, jak przepisy „chronią” polskich piłkarzy. Stąd sprawa, którą założył w Piłkarskim Sądzie Polubownym PZPN. Strony czekają na termin rozprawy.
Jedna pensja i do widzenia
Wróćmy na chwilę do zdania z twitterowego komunikatu o pożegnaniu Furmana: „Na mocy uchwały PZPN po spadku do niższej klasy rozgrywkowej jego kontrakt został rozwiązany”.
Wspomniana uchwała daje klubowi możliwość jednostronnego rozwiązania kontraktu z zawodnikiem, gdy klub został zdegradowany - w przypadku Wisły Płock z Ekstraklasy do I ligi. Wówczas - bez względu na to, jak długo obowiązujący jest kontrakt zawodnika - klub może go rozwiązać za odszkodowaniem w wysokości miesięcznego wynagrodzenia.
W przypadku Furmana Wisła Płock musiała więc uregulować mu wszystkie zaległości i wypłaty przysługujące za sezon 2022/23 plus lipcową z ostatniego roku kontraktu. W myśl tych przepisów pomocnikowi przepadły zarobki z jedenastu miesięcy ostatniego roku umowy.
- Wprowadzone, najpewniej pod naciskiem klubów, rozwiązanie jest sprzeczne z regulacjami FIFA. Kilka lat temu prowadziłem sprawę, będąc po stronie klubu, który wykorzystując ten przepis, rozwiązał kontrakt z zawodnikiem zagranicznym. Zawodnik, pomijając organy jurysdykcyjne PZPN, które nie są uznawane przez FIFA, skierował do niej sprawę o odszkodowanie. Ta zasądziła na jego rzecz pełne wynagrodzenie za rok kontraktu. Polski klub, który prawidłowo zastosował przepis PZPN o rozwiązaniu kontraktu po spadku klubu do niższej klasy rozgrywkowej, został zmuszony do zapłaty wynagrodzenia zawodnikowi, z którego usług przez rok nie korzystał – mówi nam adwokat Marcin Kwiecień, który prowadzi sprawę Furmana, a kilka lat temu wygrał milionowe odszkodowanie dla Sebino Plaku od Śląska Wrocław.
Prawnik twierdzi, że w orzeczeniu organ jurysdykcyjny FIFA stwierdził w sposób nie budzący wątpliwości, iż przepis jest niezgodny z regulacjami FIFA. Te muszą być obligatoryjnie uwzględniane w przepisach wprowadzonych przez krajowe federacje. PZPN został powiadomiony o tym fakcie. Pomimo upływu kilku lat przepis w niezmiennej formie nadal obowiązuje.
Polski piłkarz bezbronny wobec prawa?
Kluby opuszczające Ekstraklasę regularnie z niego korzystają, ale tylko w przypadku Polaków. Jeśli nie dogadają się z obcokrajowcami, muszą szanować ich kontrakt - jak np. Lechia Gdańsk umowę Dusana Kuciaka, który ogląda mecze co najwyżej z trybun. Gdyby klub próbował rozwiązać kontrakt w ten sposób co Wisła kontrakt Furmana, najpewniej przegrałby sprawę o odszkodowanie w FIFA. Wszystko rozbija się o to, że sprawa Furmana rozstrzyga się na płaszczyźnie przepisów krajowych, a Kuciaka byłaby rozwiązywana o uchwały międzynarodowe.
Furman chce dowieść, że przepis dyskryminuje polskich zawodników w takim sensie, że nie mogą bronić swoich praw przed organami FIFA, a jedynie przed Piłkarskim Sądem Polubownym, który orzeka wg przepisów PZPN, i który wzbudza kontrowersje co do swojego ukształtowania - zasad parytetu w składach orzekających - o czym za chwilę.
- Zawodnik uznał, iż działanie klubu narusza jego prawa i zdecydował się skierować sprawę do Piłkarskiego Sądu Polubownego. Zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami, zawodnik po otrzymaniu oświadczenia klubu o rozwiązaniu kontraktu, złożył pozew o ustalenie bezskuteczności tego oświadczenia. Złożenie takiego pozwu „zawiesza” skutki oświadczenia o rozwiązaniu kontraktu czyli de facto zawodnik i klub powinni wykonywać względem siebie wszystkie prawa o obowiązki objęte kontraktem. Niestety Wisła Płock odmawia przywrócenia zawodnika do treningów, a zawodnik w takiej sytuacji jest bezradny – uważa Kwiecień, który zamierza przedstawić sprawę również w FIFA.
Zdaniem Furmana przepis na mocy, którego rozwiązano z nim kontrakt, poza wadliwością prawną, jest wysoce niesprawiedliwy również dlatego, że tylko jedna ze stron mogła go wykorzystać. Trudno nie znaleźć w takim rozumowaniu logicznych przesłanek. Zawodnik związał się z klubem długoletnim kontraktem, podporządkował temu swoją sytuację rodzinną czy mieszkaniową, a kontrakt został rozwiązany mimo że piłkarz wykonywał swoje obowiązki – wierzymy, że najlepiej jak potrafił.
Dlaczego ten przepis nie dotyczy trenerów czy działaczy? Przecież spadek klubu do niższej klasy rozgrywkowej to zawsze wypadkowa działań wszystkich osób zaangażowanych w działalność organizacji, a nie tylko piłkarzy, albo jednego piłkarza jak w tym wypadku, bo z innymi osiągnięto porozumienie.
Poza tym należy wziąć pod uwagę, iż piłkarz podpisuje kontrakt w określonej sytuacji, kiedy jest w dobrej formie i może mieć oferty z innych klubów. Wybierając daną ofertę umawia się z klubem na określony czas trwania kontraktu i ma prawo oczekiwać, że zostanie on w całości zrealizowany. Oczywiście, po spadku budżet klubu w niższej klasie rozgrywkowej jest znacząco uszczuplony, a pensja zawodnika ustalona na poziomie ekstraklasowym. Uchwała pozwalająca na jednostronne rozwiązywanie kontraktów ma rozłożyć parasol finansowy nad odciętym od kasy z praw tv klubem – to najprostsze wytłumaczenie. Ale odpowiedzialność spada tylko na polskiego zawodnika.
Powstanie „Prawo Furmana”?
Czy Furman ma w ogóle szanse na wygranie takiej sprawy? Dochodzimy tutaj do innej ważnej kwestii: rozstrzygania sporów kontraktowych pomiędzy zawodnikami a klubami.
- Piłkarski Sąd Polubowny PZPN, rozstrzygający czasami wielomilionowe spory, jest ukształtowany niezgodnie z zaleceniami FIFA z uwagi m.in. na brak realizacji zasady parytetu w składach orzekających, brak parytetu w wyborze prezydium sądu oraz brak niezależnego organu odwoławczego, do którego można się odwołać od orzeczenia Piłkarskiego Sądu Polubownego – mówi Kwiecień.
W skrócie chodzi o to, że w składach orzekających i prezydium sądu powinna być zapewniona równa liczba przedstawicieli zawodników i klubów. W każdym składzie trzyosobowym jest przewaga 2:1 dla przedstawicieli klubów, co budzi poważne wątpliwości co do obiektywności składów orzekających i równych szans stron postępowania.
W środowisku od dawna mówi się, że Piłkarski Sąd Polubowny jest organem niewydolnym i wymaga zdecydowanej reformy. Średni czas trwania prostej sprawy o zapłatę to około dwa lata! Postępowanie przed tym sądem - w przeciwieństwie do FIFA, gdzie posiedzenie jest zdigitalizowane i odbywa się tylko w formie online - jest odpłatne i czasochłonne. Część arbitrów nie zna specyfiki piłki nożnej przez co zapadają czasem absurdalne orzeczenia. Również to ma powodować, iż zawodnicy zagraniczni pomijają organy jurysdykcyjne PZPN i dochodzą sprawiedliwości przed FIFA.
Nie mamy pojęcia, jak zakończy się sprawa Furmana, ale widzimy absurdy przepisu na który powołała się Wisła Płock i niewiele uzasadnień dla istnienia go w takiej formie. Regulacja wydaje się wysoce niesprawiedliwa (Polak a obcokrajowiec), a korzystanie z niej prowadzi do nadużyć. Pytanie co by było, gdyby podobne uprawnienia dać zawodnikom? W końcu ich sytuacja sportowa też pogarsza się w związku ze spadkiem, a część z nich mogłaby spokojnie znaleźć zatrudnienie w klubach na wyższym poziomie rozgrywkowym. Jak wtedy zachowałyby się kluby, które chciałyby zatrzymać konkretnego piłkarza, a on wybrałby rozstanie? W obecnej sytuacji to one zdają się mieć znacznie większą władzę nad swoim pracownikiem.
Może opisana sprawa to zmieni i za jakiś czas będziemy mówić o „Prawie Furmana”?