Spore zmiany w ekstraklasowym przepisie o młodzieżowcu. Podjęto kluczową decyzję
Trwało to bardzo długo i zostało zrobione na ostatnią chwilę, ale wreszcie - przepis o młodzieżowcu zmienia swój kształt. Jak będzie wyglądał w sezonie 2022/2023? Przede wszystkim ucieszą się trenerzy, bo zrobi się bardziej liberalnie. Znika obowiązek ciągłego wystawiania młodzieżowca. Kluby muszą wypełnić limit 3000 minut. W przeciwnym razie zapłacą kary.
To, że przepis o młodzieżowcu zaczął uwierać niektóre kluby, prezesów i trenerów było jasne właściwie od początku jego istnienia. Obóz zwolenników był tak samo duży jak przeciwników. Być może dlatego jeszcze podczas minionych rozgrywek rozpoczęto dyskusję nad sensem jego dalszego funkcjonowania i ciągnęła się ona miesiącami.
Cezary Kulesza szedł do wyborów z obietnicą, że upora się z tym zapisem, co w wielu ośrodkach odebrano z entuzjazmem więc zagłosowano na nowego prezesa PZPN. Dziś już wiemy, że obietnica wyborcza została spełniona tylko w części. Zdania na temat regulacji były na tyle podzielone, że zupełne odrzucenie pomysłu gry młodzieżowcem nie miało prawa przejść. Przez długi czas trwał klincz. Jedni chcieli zmian, drudzy nie, a trzeci bali się wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności.
Najgorzej w tym wszystkim zachowywał się zarząd PZPN, który odpowiada za kształt polskiej piłki, a długo stał z boku i przyglądał się rozwojowi sytuacji, bo tak było najbezpieczniej. Przez schowanie głowy w piasek i asekurację ważne decyzje dotyczące funkcjonowania rozgrywek zapadły tydzień przed ich startem - w momencie, gdy kadry klubów są już w dużej mierze zbudowane pod nową kampanię.
Ale dobrze. Ostatecznie doszło do konsensusu i według naszych informacji przepis dziś zmodyfikowano na Komisji ds. Nagłych. Jak będzie wyglądał teraz? Przypomnijmy, że do tej pory młodzieżowiec musiał przebywać na boisku cały czas. Jeśli jeden schodził, to drugi wchodził w jego miejsce. Bez względu na to, czy faktycznie był potrzebny i czy prezentował odpowiednią jakość. Ten argument był zawsze miękkim podbrzuszem tej regulacji.
Teraz będzie inaczej. Kompromis zakłada, że trenerzy będą mieli większą elastyczność:
+ Młodzieżowcy będą musieli uzbierać wspólnie 3000 minut podczas 34 kolejek ekstraklasy.
+ W jednym meczu klub może zebrać maksymalnie 270 minut.
+ Jeśli limit 3000 minut nie zostanie wypełniony, kluby czekają kary finansowe, które będą musiały być wpłacone na wskazany cel szkoleniowy. Kwoty? Pół miliona złotych za 2500-2999 rozegranych minut, milion złotych (2000-2499 minut), dwa miliony (1000-1999 minut), trzy miliony (0-999 minut).
Trenerzy będą teraz mogli wystawić zespół bez ani jednego młodzieżowca. Grać w wielu kolejkach bez żadnych ograniczeń. Z drugiej strony mogą też stworzyć jedenastkę z samego rocznika 2001 i młodszych, ale wtedy zbiorą maksymalnie tylko 270 minut za jedno spotkanie - to limit mający za zadanie eliminować zakusy na wypełnienie progu w ciągu kilku spotkań.
W praktyce spodziewamy się naprawdę różnych scenariuszy. Najmocniejsi młodzieżowcy po prostu się obronią. Będą grali, bo mają odpowiednie umiejętności. Wielu innych nabije minuty z ławki – dwadzieścia w jednym, piętnaście w drugim, trzydzieści w trzecim spotkaniu. Nie będzie natomiast trzymania na boisku niektórych zawodników na siłę lub wykonywania zmian nie pod najlepszy w danym momencie dla zespołu plan, a konieczność utrzymania młodzieżowca.
I to uważamy za sensowny kompromis. Niech trenerzy mają więcej swobody. Szczerze mówiąc najchętniej w ogóle znieślibyśmy to prawo, zamiast grzebać w nim przez kolejny rok. Przepis o młodzieżowcu miał dać naszej piłce impuls do stawiania na młodych i pomysł Zbigniewa Bońka w dużej mierze spełnił to zadanie. W wielu ośrodkach postawiono na szkolenie, bo kluby nie są głupie. Wiedzą, że na wychowankach zarabia się najwięcej.
Jeśli już doszło do konsensusu, to ten nie wygląda źle. Jedni wypełnią limit bez problemu, inni znaczenie i wkład młodzieżowca rozłożą na cały sezon i wiele nazwisk. Prawdopodobnie mało kto zupełnie oleje reformę, bo jedno jest pewne – nikt nie lubi płacić