Trudny wieczór Kiwiora w LM. Media zwróciły uwagę na jeden element. "Wróciły demony z jesieni"
Jakub Kiwior nie miał łatwego meczu z FC Porto w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Polak wypadł słabiej niż ostatnio, tak jak i cały zespół Arsenalu. Uwagę zwracał szczególnie jeden element, z którym Kiwior sobie nie radził. - Wzięli go sobie na celownik - czytamy w Anglii.
Jakub Kiwior po raz trzeci z rzędu znalazł się w podstawowym składzie Arsenalu. To nie dziwi, bo odkąd wszedł na boisko w przerwie meczu z Liverpoolem 4 lutego, nie zawodził. Przeciwko “The Reds” zagrał więcej niż solidnie, dołożył do tego udany występ z West Hamem, a ostatnio Alan Shearer umieścił go w jedenastce kolejki po spotkaniu z Burnley.
Widać było, że Kiwior rośnie. Mikel Arteta darował sobie próbę zrobienia z Polaka odwróconego lewego obrońcy i powierzył mu rolę bardziej klasyczną, przy linii bocznej, co się opłaciło. Zachwyceni kibice “Kanonierów” apelowali w mediach społecznościowych, by 24-latek zachował miejsce w jedenastce nawet jak wróci kontuzjowany Ołeksandr Zinczenko. Ukrainiec jednak nadal się nie wyleczył, podobnie jak Takehiro Tomiyasu, więc przed środowym meczem w Porto nie było dyskusji ani zdziwienia. Reprezentant Polski znów zagościł w składzie wicemistrzów Anglii, ale tym razem wypadł słabiej niż ostatnio. Inna sprawa, że to dokładnie tak samo, jak cała drużyna Arsenalu.
Największy problem
Londyńczycy mieli w Portugalii wyjątkowe problemy. Porto narzuciło twardy, mało przyjemny dla oka, ale skuteczny futbol, z którym piłkarze Mikela Artety zupełnie sobie nie radzili. To gospodarze wyglądali na bardziej zdeterminowanych w dążeniu do wygranej, to gospodarze tworzyli więcej zagrożenia wokół pola karnego. Wreszcie dopięli swego, gdy kilkadziesiąt sekund przed końcem cudownego gola strzelił Galeno. Kiwior nie zawinił, nie przyczynił się do tej bramki, ale przeżył raczej ciężki, nerwowy wieczór.
W mecz wszedł solidnie, wyglądał na skupionego, dobrze się ustawiał i potrafił zaimponować celnym podaniem. W 22. minucie pojawił się pierwszy sygnał ostrzegawczy. Polski obrońca w łatwy sposób dał się zgubić na skrzydle, Francisco Conceicao uciekł mu i dośrodkował w pole karne, po czym Galeno zmarnował nie stu, a chyba dwustuprocentową okazję bramkową. Zwiastowało to kłopoty Kiwiora w pojedynkach bezpośrednich w defensywie. I faktycznie, niski, szybki, zwinny drybler Conceicao dawał się mu we znaki. Najbardziej w 57. minucie, gdy skrzydłowy Porto w dziecinny sposób założył “Kiwiemu” siatkę i zbliżył się do pola karnego. Polak nie miał wyjścia, ratował się faulem (w całym meczu popełnił ich najwięcej na boisku), za który otrzymał zasłużoną żółtą kartkę.
Niedługo później Kiwior zaspał też przy akcji ofensywnej Joao Mario, bocznego obrońcy rywali. Nawet jeśli nie miał wielkiego wsparcia zagubionego Gabriela Martinelliego, to i tak w kilku sytuacjach powinien zachować się lepiej.
24-latek miał problem z pojedynkami jeden na jeden. Brakowało mu szybkości i zwrotności, co przeciwnicy skwapliwie wykorzystywali. Szczególnie po żółtej kartce upatrzyli sobie Kiwiora i wywierali na niego presję, atakując jego stroną. Reprezentant Polski mógł mieć flashbacki z jesieni, kiedy to mnóstwo kłopotów sprawił mu dynamiczny Johan Bakayoko z PSV. Teraz nie było tak słabo jak wtedy, ale jest to wskazówka dla zawodnika Arsenalu, co ma poprawić, nad czym pracować i jak grać jako lewy obrońca, gdy rywale chętnie atakują bezpośrednio, a nie tylko z kontry. Z drugiej strony, piłkarze o charakterystyce Conceicao zawsze będą groźni dla zawodników profilu Kiwiora. Różnica we wzroście, przyspieszeniu na pierwszych metrach i zwinności jest oczywista.
Na celowniku, ale...
Na główny mankament środowego występu Kiwiora zwróciły też uwagę angielskie media. Niemal cały zespół “The Gunners” został w nich oceniony dość surowo. Przejrzeliśmy sporo źródeł, w większości z nich Polak otrzymał notę 5 w skali 1-10.
- Nie oferował zbyt wiele z przodu i nigdy nie był przekonujący w defensywnych pojedynkach 1 na 1. Kartkę dostał za jeden z tych, w których łatwo dał się ograć - czytamy na łamach Football London. - Dość solidny w pierwszej połowie, chociaż momentami mógł szybciej transportować piłkę do Martinelliego. W drugiej połowie Porto wzięło go sobie na celownik i Kiwior miał kłopoty więcej niż jednej sytuacji, szczególnie jak grał już z żółtą kartką - zauważyła redakcja Goal.com. - Niezły z piłką, zbyt słaby w odbiorze - podkreślono w serwisie 90min.com.
Kiwior nie wygrywał pojedynków i miał ciężary w grze obronnej, ale jednocześnie z jego 90 minut w Porto da się wyciągnąć pozytywy. Polski zawodnik faktycznie był więcej niż solidny z piłką przy nodze, do czego zresztą zdążył nas w barwach Arsenalu przyzwyczaić. Miał celność podań na poziomie 91%, zagrywał uważnie, dobrze się ustawiał, nie panikował. W tym aspekcie wypadł mniej nerwowo od wielu kolegów, szczególnie tych z ofensywy, którzy zagrali mecz do zapomnienia, jak Martinelli lub Leandro Trossard.
Nie jest więc tak, że Kiwior zawiódł i odstawał od kolegów. Absolutnie nie, cały zespół spisał się poniżej oczekiwań, a Kuba zmagał się z problemami w elemencie, w którym niekiedy ma braki. Po prostu. Uspokajamy. Nie stracił zaufania Mikela Artety ani uwielbiających go kibiców, nie zagrał gorzej niż biegający na prawej flance Ben White. Występ na Estadio do Dragao nie obniży jego notowań w Arsenalu.
Patrząc na to, jak malo użyteczni dla Artety są Zinczenko i Tomiyasu, swoje się jeszcze Kiwior powinien nagrać. Jako zadaniowiec jak dotąd zdecydowanie daje radę. A okazja do rehabilitacji dla całej ekipy z Emirates Stadium nastąpi już w sobotę. Rywalem będzie Newcastle, a więc drużyna stawiająca podobnie trudne warunki co FC Porto.