W Europie rośnie kolejny świetny napastnik. Strzela jak najęty, marzy o Realu Madryt. Fenomenalne liczby

W Europie rośnie kolejny świetny napastnik. Strzela jak najęty, marzy o Realu Madryt. Fenomenalne liczby
ANP/SIPA USA/PressFocus
Real Madryt, Arsenal, Tottenham, Atletico czy czołowe drużyny z Włoch. Lista klubów, z którymi łączony jest Santiago Gimenez, robi wrażenie. Meksykanin strzela w barwach Feyenoordu jak najęty i wyrósł na jedną z największych gwiazd Eredivisie. - Z pewnością zażądają za niego rekordowych dla klubu pieniędzy - słyszymy.
W Eredivisie wyrasta właśnie snajper z potencjałem na grę o najwyższe cele. W Feyenoordzie postanowili zmienić mu styl, jego bramki dały Meksykowi wygraną w Złotym Pucharze CONCACAF, zapisał się też w historii prestiżowej rywalizacji z Ajaksem Amsterdam. W przyszłości chciałby zagrać dla Realu Madryt. Santiago Gimenez to aktualnie najskuteczniejszy piłkarz ligi holenderskiej i jeden z najskuteczniejszych w Europie. Do siatki trafia średnio co 63 minuty. Niedawno przedstawił się kibicom śledzącym Ligę Mistrzów ustrzelonym dubletem. To nazwisko warte zapamiętania i obserwacji. Już niedługo o 22-latka będą się bić mocniejsze kluby.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wolny start

Chociaż Feyenoord ściągnął Gimeneza latem 2022 roku, do pierwszego składu Meksykanin wdarł się dopiero po mundialu w Katarze. Przez pierwsze kilka miesięcy piłkarz kupiony z Cruz Azul za sześć milionów euro wchodził głównie z ławki i choć potrafił kilkukrotnie trafiać do siatki, trener Arne Slot wprowadzał go do zespołu bardzo powoli. Młody napastnik nie był bowiem w pełni gotowy, aby odnaleźć się w realiach europejskiego futbolu.
- Miał dużo nawyków z ligi meksykańskiej. Dlatego siedział początkowo na ławce. Musiał przystosować się do tutejszych standardów, nauczyć języka i wymagań Slota. Chyba najbardziej wyraźny tego przykład to sytuacja z meczu z Lazio w poprzednich rozgrywkach. Do karnych w Feyenoordzie wyznaczony był Orkun Kokcu, to on wykonywał wszystko. Ale nowy nabytek wywalczył jedenastkę i stwierdził, że w Meksyku to “dziewiątka” strzela, więc sam to zrobił - wspomina nam entuzjasta holenderskiej piłki, Mariusz Moński z portalu “Retro Futbol”.
Nie chodziło tylko o zachowanie, ale i dostosowanie się do wymagań nowego systemu. Holenderski trener chce, by jego podopieczni pressowali i pracowali ciężko również na połowie rywala. Konieczne jest odpowiednie przygotowanie - zarówno taktycznie, jak i pod względem fizycznym. Początek przygody w Europie upłynął więc Gimenezowi pod znakiem pilnej pracy pod okiem sztabu szkoleniowego. Kilka tygodni temu na łamach portalu “The Athletic” dziennikarz Sebastian Stafford-Bloor zwracał uwagę, że w klubie dobrze wiedzieli, że nowy nabytek będzie potrzebował właśnie tego rodzaju wprowadzenia.
Stosunkowo niewielka liczba minut (do rozgrywanych na przełomie listopada i grudnia mistrzostw świata zaledwie pięć razy wyszedł w podstawowym składzie) sprawiła, że nowy nabytek Feyenoordu nie znalazł się na liście powołanych do Kataru. Naturalnie, mogło to go frustrować. Otworzyło jednak szansę na spokojną pracę na przebicie się w Rotterdamie. I już wczesną wiosną Meksykanin zaczął szaleć na murawach Eredivisie.

Wybuch formy

Po MŚ trener Slot pokazał zdecydowanie większą wiarę w napastnika. A to znalazło odzwierciedlenie w jego liczbach. Gimenez wskoczył do podstawowego składu pod koniec stycznia. Od tamtej pory do końca sezonu na wszystkich frontach wpakował piłkę do siatki aż 15-krotnie w 23 meczach. W samej lidze strzelił w tym okresie 12 goli, m.in. notując serię ośmiu kolejnych spotkań Eredivisie z bramką i wspinając się tuż za podium klasyfikacji strzelców. Pomógł tym samym w przywróceniu Feyenoordu na mistrzowski tron po sześciu latach przerwy.
Lato Meksykanin spędził na Złotym Pucharze CONCACAF, gdzie wraz z reprezentacją sięgnął po niego rekordowy, dziewiąty raz. Na amerykańsko-kanadyjskich boiskach występował głównie w roli zmiennika i strzelił tylko dwie bramki, ale jedna z nich była tą, która zostanie zapamiętana na lata. W końcówce finału przeciwko Panamie, ledwie cztery minuty po wejściu z ławki, popisał się świetną akcją i zdobył jedynego gola spotkania, zostając bohaterem narodowym.
Uskrzydlony sukcesem na arenie międzynarodowej 22-latek w obecnym sezonie jest jeszcze lepszy. W lidze zajmuje drugie miejsce w wyścigu o “Złotego Buta” z 13 trafieniami po dziesięciu kolejkach. Niedawno zadebiutował też w Champions League i popisał się dubletem przeciwko Lazio. Biorąc pod uwagę mecze na wszystkich frontach, trafia do siatki średnio co 63 minuty. To wynik wręcz fenomenalny! Miał też okazję zapisać się w historii prestiżowej rywalizacji z Ajaksem jako pierwszy w historii Feyenoordu strzelec wyjazdowego hattricka przeciwko pogrążonym w kryzysie “Joden”.
Najważniejsze u Gimeneza nie są jednak tylko same statystyki strzeleckie. Widać również zmiany w stylu gry napastnika. W meczu jest go “więcej”. Jak mówi nam portal "fbref.com", w porównaniu do ostatnich rozgrywek ligowych częstotliwość kontaktów z piłką 22-latka wzrosła o 15% (z 26,8 do 30,9 na 90 minut), podań o 20% (9,72 do 11,7), a stworzonych szans strzeleckich o ponad 60% (2,20 do 3,59). Mariusz Moński nie ma wątpliwości, że to najlepszy napastnik Eredivisie, choć zaznacza też, że konkurencja aktualnie nie powala na kolana.
- Zdecydowanie wybijają się tylko Gimenez i Vangelis Pavlidis, ale w mojej opinii to Meksykanin ma zdecydowanie wyżej zawieszony sufit - mówi. - Nie spodziewam się, aby ten drugi wszedł na dużo wyższy poziom, niż prezentowany obecnie. 22-latek ma z kolei potencjał na to, żeby zrobić naprawdę pokaźne postępy.
W nowym wydaniu Meksykanin zbiera bardzo dobre opinie. To napastnik wszechstronny, stwarzający zagrożenie na wiele różnych sposobów i, przede wszystkim, posiadający łatwość dochodzenia do sytuacji strzeleckich oraz kreowania ich samemu sobie. Podkreśla to również redaktor “Retro Futbolu”.
- Może i Gimenez nie jest demonem szybkości i nie błyszczy nienaganną techniką, ale potrafi odnaleźć się pod bramką rywala - charakteryzuje go Moński. - Choć jest lewonożny, nie robi mu większej różnicy, czy uderza lewą, czy prawą nogą, a może głową. Umie też świetnie wypracować sobie miejsce do strzału czy zwieść rywala pierwszym kontaktem z piłką, co pomaga mu w wykręcaniu naprawdę dobrych liczb.

Wielki transfer?

Bardzo udane ostatnie miesiące sprawiają, że o Gimenezie coraz głośniej mówi się w kontekście transferu. Obserwować go mają m.in. Arsenal, Tottenham, ekipy włoskie, a nawet Real Madryt. Meksykanin, zapytany zresztą o zainteresowanie “Królewskich”, odparł, że bardzo chciałby zagrać w ich barwach. Zainteresowani muszą jednak liczyć się z ogromnym wydatkiem.
- Z pewnością w Rotterdamie zażądają za niego rekordowych dla klubu pieniędzy [najdroższą sprzedażą jest Kokcu - 25 mln euro - przyp. red.]. Realne może być nawet 40 milionów euro. Żeby uzasadnić taką kwotę, Gimenez powinien co najmniej dokończyć te rozgrywki w Eredivisie i utrzymać formę, aby potwierdzić swoją wartość, podobnie do np. Cody’ego Gakpo - mówi nam Mariusz Moński. - Zbyt wiele już widzieliśmy takich “hitów jednego sezonu” w lidze holenderskiej, które spotykała weryfikacja po takim transferze.
Nasz rozmówca uważa zresztą, że utalentowany napastnik powinien jeszcze poczekać z wielkim transferem. W jego opinii przydałby mu się “krok pośredni”.
- Przeskok do zespołów z europejskiej czołówki może okazać się wręcz zbyt wielkim wyzwaniem. Taki Real Madryt to skok o mniej-więcej trzy piętra. Na pewno jednak byłby w stanie poradzić sobie w mocnych klubach z przykładowo Niemiec czy Włoch - ocenia. - Na pewno nie pasowałby do drużyny grającej piłkę bardzo bezpośrednią, opierającej się przede wszystkim na szybkości napastników. Dobrze za to powinien odnaleźć się w zespole opartym o wysokie odbieranie piłek, by zaskoczyć rywala - tak, podobnie do chociażby Juergena Kloppa, gra właśnie Slot.
Sezon życia rozgrywany przez Gimeneza to oczywiście wspaniała reklama, ale wciąż można powiedzieć, że Meksykanin nie przeszedł jeszcze pełnej weryfikacji. Ten rok kalendarzowy jest w jego wykonaniu fenomenalny, lecz na dobrą sprawę dopiero zaczyna zdobywanie bramek z obecną częstotliwością. Od stycznia pakował piłkę do siatki w barwach Feyenoordu aż 32 razy (w tym okresie to czwarty wynik w Europie: za Erlingiem Haalandem, Mauro Icardim i Kylianem Mbappe), a w ciągu całej swojej trzyletniej gry w pierwszym zespole Cruz Azul zrobił to tylko 21-krotnie.
- Nie przekonaliśmy się jeszcze, jak potrafi sobie poradzić z okresem gorszej formy, strzela taśmowo. Klasowego napastnika poznaje się po tym, jak radzi sobie z kryzysami. Na razie taki jeszcze go w Europie nie dopadł, a musi kiedyś nadejść - zwraca uwagę Moński.
Jeżeli jednak Meksykanin utrzyma swą szalenie imponującą dyspozycję, to raczej nawet i bez takiej okazji weryfikacji szybko znajdzie się w gronie najbardziej rozchwytywanych piłkarzy na Starym Kontynencie. Eredivisie uwielbia promować talenty. I tutaj mamy kolejny bardzo interesujący “towar eksportowy”.

Przeczytaj również