Ulubiony oligarcha Putina. Tak Abramowicz bogacił się na współpracy z Kremlem. "Wszyscy zginęli, tylko nie on"

Ulubiony oligarcha Putina. Tak Abramowicz bogacił się na współpracy z Kremlem. "Wszyscy zginęli, tylko nie on"
własne/magicinfoto / Shutterstock.com
Fortuna i wpływy w zamian za przysługi i lojalność. Dozgonną lojalność. Tak można zdefiniować relacje Władimira Putina z rosyjskimi oligarchami. A jednym z najważniejszych jest Roman Abramowicz. Przez ponad 20 lat bogacił się na współpracy ze zbrodniarzem z Kremla. Dziś na niej traci.
W powstaniu tekstu pomogła mi książka Jamesa Montague pt. "Klub Miliarderów. Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną", którą z tego miejsca serdecznie polecam.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Kleptokracja - forma rządów, w których przywódcy nadużywają swojej władzy, by okradać ludzi. Poprzez akty defraudacji, przekupstwa i sprzeniewierzenia środków publicznych kleptokraci wzbogacają siebie i swoje rodziny kosztem ogółu ludności. Dosłownie, z greki - rządy złodziei.
- Rosja jest krajem, w którym 16 lat rządów Putina stworzyło absolutną władzę wspieranej przez państwo korupcji. To kleptokracja doskonała - Władimir Aszurkow, opozycjonista, dysydent i dyrektor Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego.
***
Roman Arkadiewicz Abramowicz urodził się 24 października 1966 roku w Saratowie. Zanim skończył rok, jego matka zmarła na zakażenie krwi. Gdy miał cztery lata, jego ojciec zginął na budowie. Do ósmego roku życia mieszkał u stryja w Uchcie na dalekiej Syberii. Potem zamieszkał z babcią w Moskwie.
Pod koniec lat 80. założył pierwszą firmę, produkującą lalki i zabawki. Potem otwierał i zamykał kilkanaście firm. Sukcesywnie budował majątek w okresie pokomunistycznej, przestępczej prywatyzacji, gdy w nowej Rosji "lała się krew i tworzyły się fortuny".
Abramowicz swoją zbudował na ropie i znajomości z Borysem Bierezowskim. Poznali się w 1993 roku, na specjalnym spotkaniu oligarchów na jachcie pływającym po Karaibach. W zamian za potężne, finansowe i medialne wsparcie kampanii prezydenckiej Borysa Jelcyna, dostali w promocyjnej cenie naftową firmę Sibnieft. Zapłacili za nią 100 milionów dolarów, choć mogła być warta nawet trzy miliardy. Udziałami podzielili się po połowie. Zyski Abramowicz inwestował m.in. w aluminium.

Bogactwo nad lojalność

Ale władza Jelcyna słabła. W 1999 roku powołał na stanowisko premiera Władimira Władimirowicza Putina. Za namową części oligarchów, którzy nie docenili jednak siły byłego oficera KGB. Już rok później był prezydentem.
Szybko zaczął rozprawiać się z tymi miliarderami, którzy wspierali opozycję. Borys Niemcow powiedział wtedy, że "skończyła się era oligarchów". Przynajmniej tych, którzy nie okazywali lojalności prezydentowi, którzy nie pompowali setek milionów dolarów w jego "projekty" i nie obdarowywali go prezentami.
Wtedy też doszło do rozłamu Bierezowskiego z Abramowiczem. Ten pierwszy, podobnie jak Michaił Chodorkowski, wspierał opozycję, finansował opozycyjne partie i media. Musiał uciekać na Zachód i poprosić o azyl w Wielkiej Brytanii. Niedługo później rosyjskie władze wytoczyły mu szereg procesów i ścigały do śmierci.
Jego 20 lat młodszy uczeń nie popełnił tego błędu i w pełni poparł Putina. W 2001 roku, już jako gubernator Czukotki, "charytatywnie" podarował prezydentowi 203 miliony dolarów. Oficjalnie - na nowoczesny sprzęt medyczny. W rzeczywistości - na luksusową rezydencję nad Morzem Czarnym, tzw. Pałac Putina.
Poleciał też do Francji, by w imieniu Putina namówić Bierezowskiego na sprzedanie państwu pozostałych rosyjskich interesów, w tym telewizji ORT, koncernu aluminiowego Rusal i ponad 20 proc. udziałów w Sibniefcie. Dostał za nie 800 milionów funtów. Pięć lat później Abramowicz sprzedał cały koncern Gazpromowi za ponad osiem miliardów funtów. Najważniejsza była jednak telewizja.
- Prezydent Putin nie chciał udziałów w ORT. Nie akcje go interesowały. Chciał tylko, by pan Bierezowski opuścił kierownictwo firmy i zrzekł się kontroli i przestał wpływać na treść programów - tłumaczył później Abramowicz przed brytyjskim sądem. Bierezowski wytoczył mu największy cywilny proces w historii sądownictwa na Wyspach. Stwierdził, że dawny protegowany nadużył jego zaufania "przedkładając bogactwo i wpływy nad lojalność i przyjaźń".
Proces ruszył w 2011 roku, z czteroletnim opóźnieniem, bo właściciel Chelsea nie przyjmował pozwu, który w Wielkiej Brytanii musi być doręczony osobiście. W końcu Bierezowskiemu udało się złapać go w londyńskim butiku i tam, na oczach świadków, rzucił w niego pozwem.

Żyj i pozwól umrzeć

Abramowicz chciał przenieść sprawę do Rosji, ale dzięki prawnikom i tak wygrał. Broniąc się przyznał jednak ważną rzecz - że bycie w opozycji do Putina było niebezpieczne. Rok później Bierezowski został znaleziony martwy na podłodze w łazience swojego londyńskiego domu. Policja ustaliła, że przyczyną śmierci było powieszenie na szaliku.
Pięć lat wcześniej na zawał zmarł jego były przyjaciel wspólnik, Badri Patarakaszwili, którego nagrania rozmów z Abramowiczem stanowiły ważny dowód w sprawie. Miał 50 lat.
W 2004 roku w katastrofie helikoptera zmarł Stephen Curtis, brytyjski prawnik, który twierdził, że był świadkiem wielu sytuacji opisywanych przez Bierezowskiego.
W 2003 roku do kolonii karnej zesłano szefa Jukosu, najbogatszego Rosjanina, Michaiła Chodorkowskiego. Wypuszczono go dziesięć lat później, przed igrzyskami w Soczi. Jeszcze tego samego dnia wyjechał z Rosji.
W 2006 roku były oficer FSB, Aleksander Litwinienko, który ujawnił szereg niezgodnych z prawem działań rosyjskich służb, w tym zlecenie zabicia Berezowskiego, sam został otruty i zmarł w Londynie. Miał 44 lata.
W 2009 roku opozycjonista Siergiej Magnitski, który ujawniał oszustwa rządu, został skatowany na śmierć w rosyjskim areszcie. Miał 37 lat.
W 2012 roku biznesmen Aleksander Pierieplicznyj, który współpracował z brytyjskimi i szwajcarskimi służbami w sprawie zabójstwa Magnitskiego, został otruty i zmarł w swoim domu w hrabstwie Surrey. Miał 44 lata.
To tylko mały procent takich "przypadków". Wszyscy zginęli na zlecenie Putina. Ale nie Abramowicz. "Był wystarczająco rozważny, by wiedzieć, gdzie leży prawdziwa władza", jak pisze James Montague.
Według niego zakup Chelsea w 2003 roku, w okresie, gdy średnia długość życia oligarchów przeciwnych władzy drastycznie spadła, zagwarantował coś, czego żaden z pozostałych nie miał - międzynarodowe zainteresowanie. Choć przecież wcześniej unikał rozgłosu. Londyński klub został jego polisą ubezpieczeniową. Której dziś nie może się pozbyć.

Osobisty nadzór?

Są też jednak inne teorie. Znany francuski dziennikarz Romain Molina podkreśla, że był to tak naprawdę pierwszy w świecie futbolu przykład tzw. sportwashingu, czyli ocieplania wizerunku dyktatury łamiącej prawa człowieka poprzez sukcesy sportowe na Zachodzie.
Siergiej Pugaczow, były oligarcha nazywany "bankierem Putina", twierdzi wręcz, że Abramowicz podjął decyzję o kupne Chelsea wspólnie z prezydentem.
- Putin osobiście opowiedział mi o swoim planie nabycia Chelsea, aby zwiększyć obecność rosyjską na miejscu i poprawić wizerunek kraju, nie tylko wśród angielskiej elity, lecz także wśród zwykłych obywateli - wyznał w książce "Ludzie Putina. Jak KGB odzyskało Rosję i zwróciło się przeciw Zachodowi" autorstwa Catherine Belton.
Inwestycja w "The Blues" miała też zwiększyć wpływy Rosji w świecie zachodniej piłki i ułatwić jej zdobycie prawa do organizacji mundialu 2018. Tak na wszelki wypadek, gdyby samo przekupienie Komitetu Wykonawczego FIFA miało nie wystarczyć.
Publikacja Belton na tyle nie spodobała się Abramowiczowi, że w marcu 2021 roku pozwał autorkę książki i wydawnictwo "HarperCollins". W kolejnych wydaniach zamieszczono jego zapewnienia, że kupując klub "nie działał pod niczyim kierunkiem".

Przeczytaj również