Trupy wypadają z szafy. Legendarny klub wpadł w pułapkę. "Cały skład został rozebrany"
Olympique Lyon był kiedyś najlepiej zarządzanym klubem we Francji. Cały świat zachwycał się rzutami wolnymi Juninho i akademią jak z bajki. Dzisiaj w tym samym miejscu obserwujemy: ostatnie miejsce w tabeli Ligue 1, mataczenie przy transferach i powolne wycofywanie się inwestorów. Coraz mocniej przypomina to drogę Saint-Etienne, które też szorowało po dnie, aż w końcu obudziło się w Ligue 2.
Właśnie maszerują z szóstym trenerem od 2019 roku. Fabio Grosso ma przywrócić osławione DNA klubu, bo przecież był już kiedyś w Lyonie jako piłkarz i pamięta ostatnie mistrzostwo ery Karima Benzemy i Sidneya Govou. Teraz przychodzi ratować dawnego giganta po katastrofalnych kadencjach Petera Bosza i Laurenta Blanca. Na razie przegrał na dzień dobry dwa mecze i chyba już wie, że klub, który opuszczał w 2009 roku, tak naprawdę nie istnieje. Nie ma już legendarnego Jeana Michela-Aulasa. Wszystkim rządzą Amerykanie, czyli John Textor, który w przyspieszonym tempie poznaje uroki francuskiego kontrolera finansów (DNCG).
Transferowe czary
Lyon jest w opałach, bo należy do tej samej grupy, która inwestuje m.in. w Botafogo i Molenbeek. Co chwilę wyskakują kwiatki jak choćby ten z transferem Ernesta Nuamaha z duńskiego Nordsjaelland. Francuzi, mający nadzór DNCG, nie mogli sobie na niego pozwolić, więc kupili go przez przyjaciół z Belgii. Molenbeek nigdy wcześniej nie wydał na gracza 3 mln euro, a tutaj za jednym zamachem zapłacił 25 mln za 19-latka z Ghany i przerzucił go na zasadzie wypożyczenia do Lyonu. Tak działa współczesny futbol ery grup holdingowych, które bawią się pajęczyną zależności. Na razie bez efektów w tabeli, bo dwa punkty po siedmiu meczach to wynik, który w przeszłości połowie drużyn z podobnym początkiem dawał spadek z ligi.
To jest w tym momencie smutne obserwowanie jak dawny gigant miota się od ściany do ściany, odcinając to, co udało mu się zbudować przez lata. Lyon w 1973 roku był pierwszym klubem we Francji, który powiedział: tak, budujemy akademię. Jean-Michel Aulas pod koniec lat 80. wyciągnął go z drugiej ligi, a “Le Monde” pisał, że to tutaj tworzy się spokojna, harmonijna wyspa francuskiej piłki. PSG brało megafon i zamieniało atencje w pieniądz, a oni robili swoje. W latach 2002-2008 siedem razy z rzędu zdobywali mistrzostwo. Chwilę potem grali w półfinale Ligi Mistrzów. I zawsze eksponowali wychowanków. Gdy w marcu 2015 roku ograli Montpellier 5:1, na boisku było aż siedmiu graczy akademii. Gole strzelali Lacazette, Tolisso i Fekir, czyli przyszli mistrzowie świata.
Margines wielkiej piłki
Akademia to jedyna rzecz, która jako taka w Lyonie jeszcze funkcjonuje. Klub wciąż ma świetną infrastrukturę i współpracę z 26 zespołami z regionu. Dopiero co sprzedał za 105 mln euro trio Bradley Barcola (PSG), Castello Lukeba (Lipsk) i Malo Gusto (Chelsea). Ciągle korzysta na marce, którą udało mu się wypracować, ale to w pewnym momencie może brutalnie runąć. Rok temu temu Aulas głośno mówił o haśle “Wracamy do korzeni”, zatrudniając Riou, Lacazette'a, Tolisso i Lovrena, czyli ludzi z doświadczeniem, którzy już kiedyś w Lyonie byli. Fantastycznie w tym klimacie odnalazł się 33-letni Lacazette, strzelec 27 goli w Ligue 1. Ale reszta prochu nie wymyśliła. Moussa Dembele po odejściu z klubu nazwał to “słabym pijarem” i próbą podlizania się fanom.
Problemem Lyonu jest to, że już drugi raz nie zakwalifikował się do żadnego europejskiego pucharu. To zespół, który zmarnował potencjał niezłej ekipy Rudiego Garcii z 2020 roku, gdy półfinał Ligi Mistrzów miał być wstępem do czegoś większego. Zawodnicy jak Denayer, Cornet i Aouar albo Caqueret mieli wszystko, by zrobić kolejny krok w karierze. Trzy lata później ten pierwszy w wieku 28 lat gra na Bliskim w Wschodzie. Cornet jest rezerwowym West Hamu, Aouar pogubił się na dobre, a Caqueret, któremu wróżono wielką karierę, stanął w miejscu. Jedynie Bruno Guimaraes z Paquetą w odpowiednim momencie zostawili to bagno, wiedząc, że po prostu byli za dobrzy, by tkwić na marginesie wielkiej piłki. Przykro to przyznać, ale Lyon jest dziś na totalnej bocznicy.
Rozbieranie składu
Latem nie zrobiono wiele, by poprawić tę sytuację. Aouar i Dembele odeszli za darmo, kolejno do Romy i Al-Ettifaq. Wypuszczono talenty jak Lukeba i Faivre. Zwiał też Karl Toko-Ekambi do Arabii, a to był piłkarz, który choć chimeryczny, to raz na jakiś czas wnosił ogień do ofensywy. Ostatecznie Laurent Blanc nie dość, że punktował gorzej niż jego poprzednik Peter Bosz (1,67 vs 1,71 punktu na mecz), to w dodatku jeszcze bardziej obrzydził styl drużyny. W trzech pierwszych meczach z powodu kontuzji nie mógł bronić lider ekipy, Anthony Lopes. Właśnie wtedy Lyon zdobył punkt, stracił sześć goli i postawił krzyżyk na Blancu. Ten w pewnym momencie był tak zdruzgotany, że po meczu z Montpellier (1:4) sam rzucił do wywiadzie: “Jeśli chcecie zmiany, to zmieńcie trenera”. No to zmienili.
Przed sezonem Lyon wzmocnili m.in. Duje Caleta-Car i Ainsley Maitland-Niles, czyli “odpady” z Southampton, które spadło z Premier League. Właściwie trudno znaleźć w ich składzie piłkarza, który przyszedł i wniósł nową jakość. Drużyna, która kiedyś opierała się na napastnikach jak Sonny Anderson albo Benzema, dzisiaj pokłada główne nadzieje w Mama Balde, 27-latku z wypożyczonym z Troyes, piłkarzu bez wielkiej przeszłości. Motorem napędowym próbuje być czasem 20-letni Rayan Cherki, ale ogólnie wystarczy spojrzeć na skład tej drużyny - miejsce w tabeli odzwierciedla to jak ten skład został rozebrany sezon po sezonie.
Trupy w szafach
Lyon w tym momencie jest klubem, gdzie obecny właściciel John Textor oskarża Aulasa o to, że ten zostawił mu zgniłe jabłka i nie przekazał Lyonu w takim stanie, na jaki się umawiali. Aulas oskarża go o zniesławienie, a obok pojawiają się informacje, że wycofać chce się firma Iconic, która dała Textorowi 75 mln euro, gdy ten przejmował biznes. Do Francuzów puka też Szachtar, który chce sądzić się za to, że ci zgarnęli pieniądze za wypożyczenie Tete do Leicester, chociaż oficjalnie nie był ich piłkarzem. Grał tam na zasadzie wyjątku, gdy piłkarze z powodu inwazji Rosji na Ukrainę, mogli na moment zmienić ligę.
To jeszcze raz pokazuje mnogość problemów Lyonu. Gdzie nie otworzysz drzwi, tam wypada trup. Textor odgrażał się, że zimą ruszy na zakupy, ale znowu nie sądził, że francuski kontroler finansów bywa tak upierdliwy (DNCG). Nie da się pewnych dziur zasypać magicznymi sztuczkami, a te będą tylko rosły, bo bez gry w pucharach budżet znowu jest zachwiany.
Lyon ewidentnie wpadł w pułapkę wielkiego klubu, który myślał, że zawsze będzie wielki. Znowu całą nadzieję pokłada w akademii. Pytanie co na to Fabio Grosso - trenerski nuworysz, którego jedyny sukces to wygranie Serie B z Frosinone. Patrząc na średnią długość pracy trenerów Lyonu, łatwo nie będzie. To jest przyspieszony lot w dół. Miejsce tak toksyczne, że legendarny Juninho już dwa lata temu jako dyrektor sportowy powiedział: odchodzę, jestem wypalony.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.