TOP10 Hiszpanów w historii Ekstraklasy. Strzelcy wyborowi, legendy i krakowski zaciąg
Całkiem niedawno zaproponowaliśmy nasz ranking najlepszych Brazylijczyków w historii polskiej Ekstraklasy, a dziś kierujemy wzrok w kierunku przybyszów z Półwyspu Iberyjskiego. Konkretnie słonecznej Hiszpanii. Trochę się ich bowiem przez nasze boiska przewinęło, a już ostatnie lata były pod tym względem przełomowe. To w dużym stopniu zasługa krakowskiej Wisły, która na pewnym etapie miała w składzie więcej Hiszpanów niż Polaków. Niektórzy wyjątkowo się sprawdzili, przecierając szlak innym.
Polskie kluby upodobały sobie ściąganie zawodników z tego regionu Europy. Zazwyczaj są tani, świetnie wyszkoleni, a przyjazd nad Wisłę jest dla nich szansą na wybicie się. Szansą, której mogą nie dostać grając w swojej ojczyźnie na poziomie drugiej, trzeciej, a czasami i czwartej ligi.
Chociaż trend ten nasilił się całkiem niedawno, to już kilkanaście lat temu niektórzy Hiszpanie przyjeżdżali do Polski. Był przecież Mikel Arruabarrena, który sprawił, że Legia bez żalu oddała Roberta Lewandowskiego. Inaki Astiz przyjechał do nas w 2007 roku, a trzynaście lat później wciąż jest w Warszawie. Do tego Tito czy Inaki Descarga. Oni byli pierwsi. Dziś na liście Hiszpanów z ekstraklasą w CV jest już ponad 50 nazwisk.
My wybraliśmy tych najlepszych.
10. Javi Hernandez
Jeden z kilku byłych lub obecnych ekstraklasowiczów, którzy mogą pochwalić się występami w Realu Madryt. W drużynach juniorskich “Królewskich” Javi spędził kilka dobrych lat. Do Polski trafił jednak z rumuńskiej Poli Timisoary. Pierwszy przystanek nad Wisłą - Górnik Łęczna, grający wtedy jeszcze w Ekstraklasie. W debiucie wszedł na 45 minut, po czym… strzelił dwa gole w doliczonym czasie gry, rzutem na taśmę doprowadzając do remisu w starciu z Piastem.
Później nie było już tak rewelacyjnie, ale do końca sezonu Javi strzelił jeszcze dwa gole, dokładając do nich aż dziewięć asyst. Latem 2017 roku zamienił klub z Łęcznej na azerską Gabalę, zagrał tam jeden mecz, by po miesiącu… podpisać kontrakt z Cracovią. W barwach “Pasów” spędził całkiem udane dwa lata. W 68 spotkaniach strzelił 15 goli. Zaliczył też dziewięć decydujących podań. Razem ze swoim rodakiem - Airamem Cabrerą - decydował o grze ofensywnej klubu z Kałuży.
9. Pol Llonch
Piłkarz, którego jakości na pewno nie oddadzą liczby, bo to nie strzelanie bramek czy notowanie asyst należy do jego głównych zadań. Llonch trafił do Wisły Kraków w styczniu 2017 roku, z miejsca stając się liderem środka pola. Nieustępliwy, agresywny, biegający po całej długości i szerokości boiska, ale potrafiący też zagrać dobrą piłkę. Trybuny przy Reymonta szybko zakochały się w jego grze. Dziś wielkie pochwały zbiera tam Gieorgij Żukow, który w dużej mierze przypomina stylem gry właśnie Hiszpana.
Przez 1.5 roku rozegrał w barwach “Białej Gwiazdy” 43 spotkania. Żadnego gola, jedna asysta, milion odebranych piłek i przebiegniętych kilometrów. Nic dziwnego, że po odejściu do niderlandzkiego Willem II szybko stał się tam gwiazdą. Został nawet wybrany najlepszym piłkarzem stycznia i lutego w Eredivisie.
8. Jorge Felix
Jeden z tych Hiszpanów, którzy nadal biegają po boiskach Ekstraklasy. Felix w lipcu 2018 roku zamienił trzeci poziom rozgrywkowy w swojej ojczyźnie na polską elitę, dołączając do Piasta Gliwice. Nie zaliczył jakiegoś wejścia smoka, ale rozkręcał się z meczu na mecz, a swój pierwszy sezon w naszym kraju zakończył sensacyjnym mistrzostwem Polski, do którego wydatnie się przyczynił. Strzelił sześć bramek, dołożył cztery asysty - większość z nich w drugiej części sezonu.
Ale pełnię swojej jakości Felix prezentuje w bieżącej kampanii. Na tym etapie ma już 12 ligowych bramek, mniej jedynie od Christiana Gytkjaera i Jarosława Niezgody, a więc dwóch zawodników, których… już w Ekstraklasie nie ma. Pojawia się więc szansa na koronę króla strzelców. A warto dodać, że Hiszpan niemal w pojedynkę próbował utrzymać Piasta przy życiu podczas przygody w pucharach. W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów i Ligi Europy zdobył trzy bramki.
7. Airam Cabrera
Piłkarz stworzony do gry w Ekstraklasie. Zaliczył w naszym kraju dwa epizody, za każdym razem spisując się po prostu znakomicie. Niech przemówią za niego liczby. Sezon spędzony w Koronie Kielce - 16 goli i dwie asysty w 28 spotkaniach. Wynik robi wrażenie, bo - bądźmy szczerzy - “Złocisto-krwiści” nie byli i nie są najbardziej bramkostrzelnym zespołem. Często obserwowaliśmy wtedy teatr jednego aktora.
Później Cabrera wrócił na jakiś czas do ojczyzny. Pograł też trochę na Cyprze, ale w końcu znowu wylądował w Polsce. Tym razem padło na Cracovię. Przy Kałuży też spędził jeden sezon, strzelając czternaście goli w 28 meczach. Swoją markę w naszym kraju potwierdził na tyle, że zimą tego roku bardzo chciała go u siebie Wisła Kraków. Transfer wysypał się jednak na ostatniej prostej.
6. Gerard Badia
Badia zawodnikiem Piasta Gliwice jest już ponad sześć lat. Znakomicie posługuje się językiem polskim, stał się ulubieńcem kibiców, kapitanem drużyny. Zagrał w 186 meczach, strzelając 31 bramek i notując 34 asysty. Wiele z nich wyjątkowej urody, ogromnej wagi. Wystarczy wspomnieć, że to właśnie Badia strzelił zwycięskiego gola na Łazienkowskiej, który praktycznie zadecydował o historycznym tytule mistrzowskim dla Piasta.
Sezon wcześniej ekipa z Gliwic nie walczyła natomiast o najwyższe cele. Do ostatniej kolejki biła się o utrzymanie się w elicie, a Badia strzelił jedną z bramek w kluczowym spotkaniu z Termaliką. Po prostu człowiek, na którego zawsze można liczyć, nawet jeśli nie zawsze jest już zawodnikiem pierwszego składu. Gdy tylko pojawia się na murawie, robi swoje. Tuż przed zawieszeniem rozgrywek zdobył przepiękną bramkę w Warszawie (po raz kolejny), która dała Piastowi kolejną wygraną nad Legią.
5. Inaki Astiz
Jeden z prekursorów transferów na linii Hiszpania - Polska. Do Legii trafił już w 2007 roku z Osasuny Pampeluna. Dziś w kalendarzu mamy rok 2020, a Astiz dalej jest zawodnikiem klubu z Łazienkowskiej. Przez ten czas jedynie na dwa lata odszedł do cypryjskiego APOEL-u. Śmiało można więc nazwać go legendą klubu.
Z “eLką” na piersi rozegrał 257 spotkań, strzelając dziewięć goli, ale wiadomo, to nie pakowanie piłki do siatki należy do jego podstawowych obowiązków. Miewał w Warszawie czasy lepsze, miewał gorsze. Na pewno lepiej prezentował się w swoich pierwszych latach spędzonych w Legii, co jednak zrozumiałe. Wtedy był w kwiecie wieku, dziś ma na karku już 36 lat. Trzy razy świętował zdobycie mistrzostwa Polski, aż sześć razy krajowego pucharu. Pod tym względem żaden z Hiszpanów grających w naszym kraju nie może mu się równać.
4. Jesus Imaz
Kolejny po Polu Llonchu piłkarz z hiszpańskiego zaciągu Wisły Kraków. Do stolicy Małopolski trafił w sierpniu 2017 roku. Rozkręcał się przez kilka tygodni, ale w końcu stał się - obok Carlitosa - kluczowym zawodnikiem klubu z Reymonta. Tam spędził 1.5 sezonu, strzelając 14 goli i notując siedem asyst. Zwłaszcza po odejściu wspomnianego Carlitosa zaczął pokazywać pełnię swoich umiejętności. Przez kłopoty Wisły w końcu odszedł jednak do Jagiellonii.
W Białymstoku odnalazł się znakomicie. Tam do dziś pokazuje swoją uniwersalność. Równie dobrze radzi sobie jako jedyny snajper, skrzydłowy, podwieszony napastnik. Do tej pory w koszulce “Jagi” zagrał 42 razy. Bilans - 21 goli i trzy asysty. Jeśli Ekstraklasa zostanie wznowiona, będzie miał całkiem spore szanse na koronę króla strzelców, bo ma na ten moment 11 bramek. Jedną mniej niż Jorge Felix. Wyprzedzających ich Niezgody i Gytkjaera nie zobaczymy już na murawach naszej ligi. Przynajmniej w tym sezonie.
3. Carlitos Lopez
W lipcu 2017 roku Carlitos zamienił rezerwy Villarrealu na Wisłę Kraków. Do Ekstraklasy wszedł jak do siebie. W debiucie strzelił piękną bramkę z rzutu wolnego, a później tylko potwierdzał ogromną jakość. Zagrał naprawdę fenomenalny sezon. Cała gra klubu z Krakowa była oparta właściwie na nim, a on nie miał z tym problemów. Momentami potrafił zrobić coś z zupełnie niczego. Przez całą kampanię 2017/2018 strzelił 24 gole, do których dołożył siedem asyst.
Po sezonie w mocno kontrowersyjnych okolicznościach odszedł do Legii Warszawa. W stolicy rzadko kiedy wskakiwał już na poziom, który prezentował w Krakowie. Pokazują to nawet statystyki. Zagrał dużo więcej spotkań (53) w lepszej drużynie, a nie był w stanie pobić swojego dorobku bramkowego z Wisły. Tym razem wpisał się na listę strzelców 21 razy. Nie miał już tak mocnej pozycji. W swoich ostatnich miesiącach przegrywał rywalizację o miejsce w składzie, aż w końcu zdecydował się na transfer do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
2. Dani Quintana
Umiejętności pewnie nawet na pierwsze miejsce, ale jednak nie sposób postawić Daniego nad Igorem Angulo, który prezentuje wysoki poziom w Polsce regularnie od kilku dobrych lat. Quintana trafił do Jagiellonii w styczniu 2013 roku. Tam spędził 1.5 sezonu, zachwycając znakomitym wyszkoleniem technicznym, zmysłem do gry kombinacyjnej, niekonwencjonalnymi podaniami.
Ale nie była to tylko sztuka dla sztuki, bo statystyki Hiszpana z czasów gry w “Jadze” też prezentują się imponująco. 23 gole i 20 asyst w 63 meczach. Jak na pomocnika - liczby naprawdę znakomite. Trochę szkoda, że nie został u nas na dłużej, ale też nie można mu się dziwić. Po odejściu z Ekstraklasy dalej potwierdzał swoją jakość. Z Karabachem pograł i w Lidze Mistrzów, i Lidze Europy. Pan Piłkarz.
1. Igor Angulo
Jeśli chodzi o czysto piłkarskie umiejętności - piłkarz pewnie nieco bardziej ograniczony niż Carlitos czy Quintana. Ale gdy spojrzymy już na same statystyki, mniejszy potencjał zespołu, długość utrzymywania znakomitej formy - tu już napastnika Górnika można umieścić wyżej. Warto wspomnieć, że Angulo przychodził do klubu grającego jeszcze w I lidze. Błyszczał już tam, w 32 meczach strzelając 17 goli. Po awansie wcale nie zwolnił tempa. Kampania 2017/2018 to 22 bramki (o dwie mniej niż król strzelców - Carlitos), kolejny sezon ligowy - 24 gole. Sześć więcej niż drugi Marcin Robak.
Angulo utrzymuje się więc na wysokim poziomie od kilku dobrych sezonów, cały czas strzelając jak na zawołanie. Przed przerwaniem trwającego sezonu też zdążył już 11 razy trafić do siatki, dzięki czemu jest jednym z faworytów do zdobycia korony króla strzelców. Jego świetna forma przyczyniła się też do tego, że w poprzednim sezonie Zabrzanie mieli okazję posmakować gry w Europie. Można zastanawiać się, co Angulo mógłby prezentować w lepszym zespole. Na karku 36 lat, a forma wciąż wysoka.
***
Trzeba przyznać, że zdecydowanie największy problem był przy wyborze czołowych miejsc. Tu broniłby się pewnie każdy wybór. Angulo, Quintana, Carlitos. Może nawet Imaz. Domyślamy się, że nasze zestawienie też będzie budzić wasze wątpliwości, bo ile osób, tyle opinii. Bierzemy to na klatę. Dajcie znać, jak to widzicie.
Kto mógłby znaleźć się na naszej liście rezerwowych? Pewnie Ivan Gonzalez, Ruben Jurado, Dani Suarez czy Dani Ramirez, który potencjał ma wielki, ale w Ekstraklasie pokazuje się póki co przez zbyt krótki czas, by znaleźć się w czołowej dziesiątce.
Dominik Budziński