"To za mało, by myśleć o dobrych wynikach w dalszej fazie turnieju". Analiza meczu Polski z Arabią Saudyjską

W jaki sposób Polacy pokonali Arabię Saudyjską? Czy strategia na ten mecz różniła się w porównaniu do starcia z Meksykiem? Czy wynik spotkania w pełni oddaje wydarzenia na boisku? Analiza pokazuje, że symptomy odważniejszej gry to za mało, by myśleć o mitycznych dobrych wynikach w dalszej fazie turnieju.
Polacy, w przeciwieństwie do meczu z Meksykiem (analizę tego starcia znajdziesz TUTAJ), rozpoczęli spotkanie z Arabią od średniej obrony w ustawieniu 4-4-2. Skutecznie wyczuwali moment do doskoku do przeciwników, kiedy ci znajdowali się z piłką przy linii bocznej.
Saudyjczycy, ograniczeni wymiarami pola gry, wycofywali piłkę do obrońców i bramkarza, co stanowiło kolejny sygnał, tym razem do jeszcze wyższego podejścia w pressingu przez ”Biało-czerwonych”. W ten sposób piłkarze Czesław Michniewicza kilkukrotnie zmusili rywali do popełnienia błędów w rozegraniu w pierwszej części meczu.
Problem Polakom sprawiali zaś pomocnicy Arabii, nisko schodzący po piłkę, dzięki czemu wyciągali ze strefy polskich pomocników. W ten sposób najczęściej przedostawali się za polską linię pomocy, gdzie pojawiało się więcej wolnej przestrzeni. Ostatni obrońcy zmuszeni byli biec w tył i jednocześnie odprowadzać wzrokiem gracza z piłką, co nie ułatwiało im interwencji w defensywie.
Pomocnicy jednak dość szybko, bo w kilka sekund powracali pod linię piłki i po chwili wraz z obrońcami tworzyli już ośmioosobowy blok. Powyżej nich pozostawali jedynie Piotr Zieliński i Robert Lewandowski.
O ile w pierwszej części spotkania gra w obronie nie była jeszcze zbyt głęboka i rozpaczliwa, o tyle ofensywa niezmiennie cierpiała. W budowaniu gry obok środkowych obrońców lub pomiędzy pojawiał się Krystian Bielik, schodzący z drugiej linii pomocnik. Zajęcie przez niego niższej pozycji miało pomóc Polakom stworzyć przewagę na wczesnym etapie konstrukcji akcji…
…lecz gdy Bielik stawał się wolnym zawodnikiem i mógł wprowadzić piłkę na połowę Arabii, jego partnerzy nie zapewniali mu opcji podań rozwijających atak. To z kolei było dobrą okazją dla Saudyjczyków, by wpuścić gracza z piłką wewnątrz swojego bloku i następnie odciąć mu wszystkie kierunki podań.
Polsce lepiej wychodziła, jak zwykle, gra bezpośrednia. Tym razem długie podania - jeśli wykonywane były świadomie wraz z kolejnymi ruchami - wydawały się dobrym sposobem na ominięcie wysoko ustawionej linii obrony Arabii (pisaliśmy o niej w analizie przedmeczowej TUTAJ). Dzięki temu zaledwie dwa/trzy zagrania wystarczały, by znaleźć się z futbolówką pod polem karnym Saudyjczyków.
Po szybkim przeniesieniu gry na skrzydło i dośrodkowaniu w szesnastkę - a w tym meczu w końcu było do kogo dograć - na bramkę uderzał Robert Lewandowski, a jego strzał dobił Piotr Zieliński i Polacy wyszli na prowadzenie. Przedmeczowy scenariusz zaczął się sprawdzać. ”Biało-czerwoni” nie spędzili całej pierwszej połowy pod własną szesnastką, zmuszali przeciwników do straty piłki i potrafili im zagrozić po szybkim ataku.
Sytuacja, niestety, zmieniła się w drugiej części spotkania, do której Polacy przystępowali z korzystnym rezultatem. Od tej pory skrzydłowi (Frankowski) nie napierali już na przeciwników na ich połowie, lecz wycofywali się do linii obrony, co można było zauważyć w ostatnich kilku meczach kadry Michniewicza. Ustawienie Polski zaczęło przypominać 6-2-2, a układ sił w poszczególnych formacjach już sam w sobie wskazywał, gdzie Polacy mogą mieć problemy.
W drugiej linii, rzecz jasna, Saudyjczycy zyskali zdecydowaną przewagę liczebną. Należy zaznaczyć, że to tam Arabowie kumulują swoich graczy i tworzą najlepsze okazje podbramkowe. Wielokrotnie kilku zawodników Arabii przeciwstawiało się zaledwie dwóm graczom Polski, Krychowiakowi i Bielikowi, dzięki czemu mogli wypracować pozycje do strzału. Kilkukrotnie uderzali na bramkę sprzed samego pola karnego - wartość tych strzałów z punktu widzenia statystycznego była niska (0.04 xG), lecz w przypadku znalezienia drogi w światło bramki, uderzenia te mogły sprawić Polakom dużo większe problemy (0.24 xGOT).
Zejście polskich skrzydłowych do linii obrony powodowało, że defensorzy pokrywali znaczną szerokość boiska, co ułatwiało im interwencję w przypadku prób przedarcia się przeciwników pomiędzy nimi. Warto jednak zaznaczyć, że po lewej stronie bloku Polaków występował napastnik, Arkadiusz Milik. Piłkarz Juventusu kilkukrotnie skutecznie zachował się w obronie, lecz nie zawsze przyjmował odpowiednią pozycję ciała. Podobnie jak koledzy z formacji, ustawiał się przodem do gracza z piłką, co uniemożliwiało mu szybkie zwrócenie się w kierunku własnej bramki, gdy futbolówka lądowała za jego plecami. To, w połączeniu ze swobodą Saudyjczyków w rozegraniu piłki w środku pola, pozwoliło zawodnikom Herve Renarda ugruntować swoją dominację w początkowych fragmentach drugiej połowy, co omal nie zakończyło się zdobyciem bramki wyrównującej.
We wszystkich tych działaniach piłkarze Arabii ustawiali się ultrawysoko na połowie ”Biało-czerwonych”, którzy nie potrzebowali wówczas wielu piłkarzy powyżej linii piłki, by wyprowadzić kontratak. Ostatnie podanie w tych akcjach mogło wyjść jeszcze z własnej połowy, a adresat takiego zagrania unikał wtedy pozycji spalonej. W ten sposób Polacy stworzyli sobie kilka dobrych okazji zakończonych strzałem w obramowanie bramki, lecz - trzeba przyznać - nie było to szczególnie trudne, z uwagi na niezwykle ofensywną grę Arabii, nawet biorąc uwagę standardy tej reprezentacji.
Kiedy wydawało się, że Saudyjczycy w końcu udokumentują swoją przewagę zdobyciem gola, Polacy w końcu powrócili do wyższego pressingu. Próba odbioru piłki na połowie Arabii w 82. minucie zakończyła się, uwaga, odbiorem piłki. Przejęcie Roberta Lewandowskiego i jego pierwszy gol na mistrzostwach świata można odbierać jako symbol tego, że jeśli chce się zagrozić rywalom, można tego dokonać w sposób aktywny, bez konieczności okopywania się pod własnym polem karnym w niskim, biernym bloku defensywnym.
Ten zaś, w trzecim grupowym meczu mundialu przeciwko Argentynie, może być ponownie docelową strategią Czesława Michniewicza. Użycie go samo w sobie nie jest posunięciem złym, lecz musi zanim iść intensywność w pressingu, a tej nie zabrakło Saudyjczykom w drugiej połowie starcia z mistrzami Ameryki Południowej. Podopieczni Renarda pokazali, że niska obrona w ustawieniu 6-3-1 może być skuteczna i, zgodnie z opinią wielu, piękna, lecz należy się nią posługiwać świadomie i nie zamykać wyłącznie na jedną fazę gry.
Pozytywny prognostyk, w postaci fragmentów wyższej obrony w pierwszej części meczu Polski z Arabią Saudyjską, został nieco zamazany w drugiej połowie. Liczne szanse strzeleckie wynikały głównie z braku asekuracji ataku przez Saudyjczyków i można zaryzykować stwierdzenie, że z drugim takim spotkaniem Polacy nie będą mieć do czynienia. Stawka drugiego meczu w grupie zmusiła Czesława Michniewicza do częściowej korekty założeń taktycznych z meczu z Meksykiem, co jasno wskazuje, że selekcjoner reprezentacji Polski jest trenerem reaktywnym i dostosowuje się do okoliczności niczym kameleon. Pytanie, jak daleko taka gra może zaprowadzić Polaków w starciach z zupełnie innymi rywalami.