Burza po decyzji Hurkacza. Zadziwiająca wypowiedź szefa PKOl
Radosław Piesiewicz skomentował decyzję Huberta Hurkacza o wycofaniu się z igrzysk olimpijskich. Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie kryje rozczarowania decyzją tenisisty.
Medalowe szanse Polski drastycznie stopniały w miniony poniedziałek. Hubert Hurkacz ogłosił wówczas, że nie wystartuje na IO 2024 ze względu na kontuzję. O szczegółach pisaliśmy TUTAJ.
Tym samym biało-czerwoni stracili swoją parę deblową, wrocławianin miał grać w niej razem z Janem Zielińskim. Co więcej, w mikście prawdopodobnie nie wystąpi też Iga Świątek, której miał partnerować Zieliński. Więcej znajdziecie TUTAJ.
Teraz do decyzji Hurkacza odniósł się Radosław Piesiewicz. Prezes MKOl przyznał, że o postanowieniu tenisisty dowiedział się dopiero z mediów społecznościowych. Wcześniej nie znał ostatecznych zamiarów tenisisty.
- O rezygnacji Hurkacza dowiedziałem się wczoraj z oświadczenia. (...) Był taki przekaz, że wszystko idzie w dobrą stronę i Hubert będzie zdrowy. Wczoraj stało się to, co się stało. Od razu potem zadzwoniłem do pani menadżer. Rozmawialiśmy, uświadomiłem ją, jak ważne jest to, aby Hubert pojawił się na miejscu. Czekałem na telefon zwrotny z decyzją. Nie doczekałem się - wyznał dla sport.tvp.pl.
- Liczyliśmy na to, że Hubert poleci na igrzyska, odbije przysłowiową kartę i umożliwi grę Jankowi w mikście. (...) To decyzja Huberta i jego teamu. Szanuje ją, ale nie rozumiem. Traci na tym polski sport, polscy kibice. To ogromna strata. Trzymamy kciuki, żeby Hubert jak najszybciej wrócił do zdrowia i walczył o szlemy, już nie medale - podsumował Piesiewicz.
O jakie "odbicie karty" chodzi działaczowi? Okazuje się, że Zieliński mógłby zagrać ze Świątek w mikście, gdyby grał też z Hurkaczem w deblu. Wrocławianin musiałby więc wejść na kort i odbić parę piłek, a następnie skreczować, aby legitymizować występ Zielińskiego.