Szambo wybiło. Kryzys legendarnego klubu. "Czarna niedziela" i rozróby kibiców początkiem zmian
Ajax Amsterdam miał być holenderskim Bayernem, ale znowu zgubił kompas i krzyczy jak żyć. Historie o pięknej młodzieży zastąpiły obrazki rozbitego szkła, gazy łzawiące i wybuchy w strukturach, gdzie każdy ma każdego dość. Za chwilę skończą się transfery za miliony monet. “Czarna niedziela” pokazuje, że w piłce wszystko jest ulotne - sukces rozleniwia, a pycha to pierwszy krok do upadku.
Ten klub jest chory. Marco van Basten idzie dalej i mówi, że cała holenderska piłka choruje, więc przydałoby się zawiesić rozgrywki. To nie pierwszy raz, gdy kibicom za mocno iskrzą kable w głowach, a stadiony pogrążają się w dymie czarniejszym od smoły. Feyenoord wiosną musiał założyć siatki na wszystkich trybunach po tym jak Davy Klaassen został trafiony zapalniczką w głowę. Teraz też jest grubo - niechlubnym bohaterem Ajax, którego kibice przerwali mecz, a potem z pomocą kostki brukowej starli się z policją.
Wałek na wałku
Problem jest głęboki, bo Ajax tak źle nie zaczął nigdy w historii. Nigdy wcześniej dyrektor sportowy, który kupił piłkarzy za 115 mln euro, nie dostał wypowiedzenia już po czterech miesiącach. I nigdy nie działo się to zaraz po przerwanym meczu, gdy na tablicy widniał wynik 0:3. Sven Mislintat już od tygodnia miał gorąco, ponieważ wyszły dowody, że transfer Borny Sosy ze Stuttgartu przeprowadzał ze swoim kolegą, agentem, z którym prowadzi firmę analityczną Matchmetrics. Analiza danych miała być fundamentem nowego Ajaxu. Niestety, ale kogoś za mocno świerzbiły łapska.
Ajax miota się do tego stopnia, że nawet komunikat prasowy zmieniał dwa razy. Pierwsza wersja mówiła o tym, że z Mislintatem rozstał się za porozumieniem stron, choć każdy wiedział, że to nie mogły być miłe rozmowy. Niemiec dwa dni przed niedzielnym meczem z Feyenoordem przekroczył kolejną barierę, kiedy wszedł do szatni Maurice’a Steijna. Już wcześniej kłócili się o transfery. A to nie jedyna scysja wewnątrz klubu, bo pokłóceni na noże są nawet dwaj główni analitycy. Mislintat nazwał to najbardziej absurdalną sytuacją, jaką widział w klubie w swojej 20-letniej karierze. Sam zresztą też miał wielu wrogów. W Holandii viralem jest obrazek, na którym piłkarze Ajaxu “lajkują” informacje o jego odejściu.
To jest ewidentnie kryzys egzystencjalny - klasyczne żarło, żarło i zdechło. Ajax niecałe dwa lata temu zakończył jesień w Lidze Mistrzów z kompletem zwycięstw. Cały świat pisał laurki o klubie, który żyje cyklem, ma przejrzyste struktury i który potrafi sprzedawać piłkarzy jak nikt inny. Byli tu przecież Erik Ten Hag i Marc Overmars - najbardziej rozchwytywani ludzie w branży. Byli m.in. Lisandro Martinez, Antony, Ryan Gravenberch, Edson Alvarez, czyli grupa, która dziś kopie w Premier League. Wydaje się, że miał Ajax wszystko, by odjechać reszcie Holandii i zbudować potęgę na lata. Zaraz potem wypełzły jednak skandale Overmarsa, Ten Hag poszedł do Manchesteru United, a w strukturach coraz mniej widzieliśmy byłych piłkarzy, co dawniej stanowiło credo Johana Cruyffa i jego “aksamitnej rewolucji”. Latem odszedł choćby prezes Edwin van der Sar.
Ajax jest dziś na podobnym zakręcie jak w 2010 roku, z tą różnicą, że wtedy żył Cruyff i swoim mocnym charakterem wymusił budowę od początku. Teraz trudniej będzie poukładać klocki, zwłaszcza, że drużyna nie gra w Lidze Mistrzów i jeśli dalej będzie punktowała tak jak teraz, to w przyszłym sezonie też może sobie grę w Europie darować. W tym momencie jest dwa punkty nad strefą spadkową, ma zdewastowane główne wejście na stadion i niezbyt wielu graczy, których można za dobrą gotówkę wypchnąć wyżej.
Upadanie i wstawanie
Minslitat wyprzedał latem połowę składu i ściągnął “swoich”, do tego wręczył im długie kontrakty. Cały czas powtarzał, że teraz wystarczy tylko zapewnić słońce i podlewać. Nowi piłkarze jak Josip Sutalo (Dynamo Zagrzeb) czy Chuba Akpom (Middlesbrough) mają odpalić za dwa miesiące, ale Steijn potrzebuje gry i wyników teraz. W meczu z Feyenoordem skorzystał tylko z trzech nowych nabytków, a przecież w sumie było ich dwunastu. To też mogła być demonstracja. Kiedy Mislintat ściągał po znajomości Sosę, Steijn upierał się przy Tagliafico. Nie może przeć do przodu klub, w którym fundamentalne osoby najchętniej mijałby się w korytarzu, w międzyczasie ciągnąć wózek w dwóch przeciwstawnych kierunkach.
Był taki moment w latach 2018-2022, gdy Ajax trzykrotnie wygrał ligę i został zapamiętany w Europie jako ten, który robi szum w półfinale Ligi Mistrzów. Marc Overmars mocno wtedy upierał się, by wyjść poza bezpieczne limity wynagrodzeń i inwestować dalej. Dzisiaj klub jest na etapie powrotu do ustawień fabrycznych, choć to może potrwać lata. Niektórzy porównują obecną sytuację do kryzysu z 1989 roku, gdy kibic Ajaxu trafił metalowym prętem bramkarza Austrii Wiedeń, Franza Wohlfahrta. Klub został wyrzucony na dwa lata z europejskich pucharów. Nie miał pieniędzy, więc zaczął grać młodzieżą jak Aron Winter, Marciano Vink i bracia De Boer. Był mistrzem w 1994 roku, a potem sięgnął też po Ligę Mistrzów. Upadanie i wstawanie są wypisane na sztandarze tego klubu.
Van Gaal mówi “Nie”
Na razie wiemy na pewno, że Louis van Gaal nie będzie ratował tego okrętu, choć wielu od razu wywołało go do tablicy. - Zdrowie jest najważniejsze - powiedział 73-latek, który w ostatnim roku walczył z rakiem prostaty. Alex Kroes, były dyrektor AZ Alkmaar, ze względów formalnych może zacząć sprzątanie dopiero w marcu, a to pokazuje, że do wiosny w Amsterdamie nie ma nikogo, kto może z miejsca chwycić za ster.
Obraz nędzy dopełnia termin dokończenia przerwanego meczu z Feyenoordem. Holenderska federacja uparła się na godzinę 14.00 w środę 27 września, chociaż wcześniej Ajax miał tego dnia zaplanowane spotkanie Pucharu Holandii. Dużo łatwiej byłoby wziąć walkower, ale takie są przepisy federacji, że mecz trzeba dokończyć. Plusem jest to, że nie będzie kibiców, bo ci - według niektórych holenderskich informatorów - znowu planowali powtórkę z niedzieli.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.