Specjalne zadanie Vukovicia. To dlatego Dariusz Mioduski wybrał go na nowego trenera Legii Warszawa
Aleksandar Vuković wraca na ławkę trenerską Legii Warszawa. To naprawdę wielki powrót, bo scenariusz z ponownym objęciem klubu przez ’’Vuko” był abstrakcją. Leszek Ojrzyński przegrał walkę o stanowisko. Dlaczego tak się stało?
Legia skontaktowała się wczoraj z Leszkiem Ojrzyńskim i niejako uzgodniła warunku przejęcia przez niego drużyny. Nie padła żadna obietnica czy zapewnienie, wszystko miało wyjaśnić się w poniedziałek. W Legii wrzało, Dariusz Mioduski od rana był oblegany przez swoich doradców. To zapewne najbardziej nerwowy dzień podczas jego pracy w klubie.
Ostatecznie trenerem Legii, chociaż nadal nie zostało to oficjalnie ogłoszone, został Aleksandar Vuković.
Karta przetargowa Vukovicia
Ponowna współpraca na linii Dariusz Mioduski - Aleksandar Vuković - Radosław Kucharski wydawała się niemożliwa. Dokładnie trzy dni temu ’’Vuko” powiedział takie słowa w radiu RDC:
- Powiedziałem w wywiadzie, że hipotetycznie mógłbym pomóc Legii. Ale to było abstrakcyjne pytanie. To się nie stanie.
W międzyczasie Leszek Ojrzyński dogadywał się z Legią co do szczegółów rozpoczęcia przez niego pracy.
Co wydarzyło się od tamtego czasu? Wpływ na ten wybór mogły mieć wydarzenia z wczorajszej nocy, gdy kibice Legii zatrzymali autokar z piłkarzami.
I tu przechodzimy do kluczowego punktu. Karta przetargowa Vukovicia. Było nią to, że Serb, były piłkarz oraz trener Legii, zna doskonale 13 zawodników z obecnej drużyny. Są dwa powody, dla których potrzeba to szybko posklejać. Pierwszy - jeszcze w tym tygodniu Legia rozegra dwa mecze, które przesądzą o tym, czy zespół przezimuje kilka najbliższe trzy miesiące w strefie spadkowej.
Drugim, ważniejszym powodem jest to, że piłkarze Legii zastanawiają się nad rozwiązaniem kontraktów z winy klubu. Informował o tym Maciej Iwański. Aleksandar Vuković ma być tym, który przekona piłkarzy, że wszystko co złe - już za nimi i za klubem. Że teraz on bierze odpowiedzialność, za to, co będzie działo się w Legii.
Najbardziej rozżalonym piłkarzem wydaje się być w tym momencie Luquinhas. A to piłkarz, który zna się bardzo dobrze z Vukoviciem i mają oni bardzo dobre relacje.
Jeśli Vuković przekona szatnię nie tylko do siebie, ale i ponownie do klubu, to uratuje Legii grube pieniądze, które mogły być stracone. Rola Vukovicia wyjdzie znacznie poza rolę trenera. Ma być dobrym wujkiem, który wejdzie do szatni i od pierwszej rozmowy ma zbudować jedność.
Oczywiście na zatrudnienie Vukovicia miały wpływ też pieniądze. Legia po prostu oszczędzi na tym, że nie zatrudni Leszka Ojrzyńskiego. Vuković i tak ma zapewnioną pensję z warszawskiego klubu do czerwca. Pieniądze co miesiąc wypływały z konta Legii. Teraz będzie to wynagrodzenie za pracę jako pierwszy trener.
Zaszłości z prezesem Mioduskim
Relacje na linii Vuković - Mioduski raczej się nie poprawią. Gdy pojawiał się zarzut wobec ’’Vuko”, że jest prawdziwym legionistą, a mimo tego pobiera z klubu pieniądze, mimo że już w nim nie pracuje, ten odpowiadał, że podchodzi do tych przelewów tak, jakby nie przychodziły one z konta Legii Warszawa, tylko bezpośrednio z portfela Dariusza Mioduskiego.
Z kolei w tamtym tygodniu dla Viaplay przed czwartkowym meczem ze Spartakiem Moskwa wypowiedział się tak:
- Dla mnie klub i drużyna były pierwsze, a potem byłem ja. Ja na tym nie zyskałem. Nie zyskał na tym, też Jacek Magiera. Dlatego rozumiem trenerów, którzy stawiają sprawę inaczej. Dla Magiery też zespół zawsze był na pierwszym miejscu i ostatecznie nikt mu za to nie podziękował.
Teraz faktycznie potwierdza swoimi czynami, że klub jest dla niego najważniejszy. Dlatego schował dumę do kieszeni i mimo konieczności współpracy z Dariuszem Mioduskim i Radosławem Kucharskim - wraca.
A swój okres w Legii w dalszej wypowiedzi dla Viaplay skomentował tak:
- Nie wiem, czego prezes Mioduski się wstydzi. Nigdzie nie usłyszałem, że to był kawał dobrej roboty w moim wykonaniu. Że spełniłem ponad 90 procent celów, że była przebudowa kadry po kosztach. Gdzie wymienia się drogi skład na ludzi tańszych. Gdzie gra się w Europie bardzo przyzwoicie. Ja zostałem zwolniony, żeby drużyna miała większą szansę na wejście do Ligi Europy. Nie w tym sezonie, tylko sezon wcześniej. Mecz z Karabachem wyjaśnił tę decyzję.
Słowa dobitne. Teraz czas te zaszłości odłożyć na bok i razem współpracować dla dobra Legii Warszawa.
Komunikacja nie istnieje
Legia Warszawa i każdy z jej pracowników milczał od wczoraj do godziny 14:55 dzisiejszego dnia. W tym czasie wychodziło kolejne rzetelne informacje oraz także plotki. Sebastian Staszewski pisał o zatrzymaniu autokaru z piłkarzami Legii, oficjalne stanowisko na Twitterze zabrała nawet warszawska policja. Tymczasem Legia nie wypuściła nawet krótkiego newsa o… odejściu trenera Marka Gołębiewskiego.
W temacie nowego trenera Legii padały nazwiska: Leszek Ojrzyński, Inaki Astiz i Przemysław Małecki. O Aco Vukoviciu nie było mowy, przynajmniej nie masowo. W Legii, czyli przede wszystkim w głowach Dariusza Mioduskiego oraz jego doradców się kotłowało. W międzyczasie, jak poinformował Krzysztof Stanowski, a potwierdził będący blisko Legii Marcin Szymczyk - dyrektor sportowy Radosław Kucharski nie odbierał telefonu od Marka Gołębiewskiego, dlatego trener mistrzów Polski musiał poinformować o swojej rezygnacji wysyłając SMS… Swoją drogą ciekawe, czy został on do tej pory odczytany.
W międzyczasie każdy już wiedział, że mimo ogólnego zamieszania rozwiązanie sprawy jest jasne - nowym trenerem zostaje Aleksandar Vuković. Przyznał to już sam ’’Vuko” odwołując swój dzisiejszy udział w pokoju Twitterowym #LegiaTalk. Serb miał czas, a przede wszystkim klasę i pamięć, by zadzwonić do Kuby, organizatora pokoju kibiców Legii, że nie weźmie dziś w nim udziału, ale podtrzymuje wizytę za tydzień.
Natomiast Legia dalej milczała o odejściu Marka Gołębiewskiego…
Jaka przyszłość czeka Legię?
Już za dwa dni Legia podejmuje u siebie Zagłębie Lubin, następnie w niedzielę gra z Radomiakiem Radom. Czas spiąć się na zdobycie punktów, bo sytuacja w tabeli i temat utrzymania w Ekstraklasie naprawdę przestał być żartem. Mistrzowie Polski zajmują ostatnie miejsce w tabeli i naprawdę są obecnie najgorszą drużyną w lidze.
Przyszłością Legii, tą dalszą, nie jest trener Aleksandar Vuković na ławce. On obejmuje zespół do końca sezonu. Ma ułożyć szatnię i na tu i teraz faktycznie to on jest postacią, która sprosta temu zadaniu najszybciej.
Leszek Ojrzyński byłby nowym bodźcem dla drużyny, ale jednak osobą, której piłkarze nie znają. Za to Vukovicia znają, szanują i jego przemowa podczas pierwszego spotkania z drużyną będzie słuchana z uwagą przez każdego piłkarza.
Życzeniowo władze Legii dalej marzą o Marku Papszunie już, tu i teraz. To byłoby tak brzydkie, że aż trudno to sobie wyobrazić, ale nie moglibyśmy być zaskoczeni, gdyby w styczniu okazało się, że Aleksandar Vuković ponownie zostanie zwolniony, bo trener Papszun dogada się w Częstochowie na wcześniejsze odejście z Rakowa. To piłkarskie science-fiction, ale pamiętajmy, że mówimy, że to niemożliwe żyjąc w rzeczywistości, w której Aleksandar Vuković ponownie jest trenerem Legii.
Niemożliwe w tym klubie już nie istnieje.