Jeden strzelał Barcelonie, drugi zagrał w reprezentacji Polski. TOP10 Brazylijczyków w historii Ekstraklasy
Przez polska Ekstraklasę przewinęło się w jej historii mnóstwo Brazylijczyków. Niektórzy zostawiali piaszczyste plaże, by spróbować wybić się w odległej Polsce. Dla innych nasz kraj był kolejnym już przystankiem w europejskiej przygodzie z piłką. Jedni przynosili ze sobą trochę brazylijskiego słońca, zachwycając polskich kibiców, u wielu największą zaletą była ciekawie brzmiąca ksywka. Dziś przyjrzymy się akurat tym, którzy nad Wisłą odnaleźli się zdecydowanie najlepiej.
Trudno było wybrać tylko dziesięciu, bo akurat Kraj Kawy dał nam przez ostatnie lata wielu jakościowych zawodników. Nic dziwnego, że momentami byli oni sprowadzani na potęgę. Sam Antoni Ptak próbował przecież zbudować Pogoń Szczecin niemal wyłącznie na Brazylijczykach, ale nieco się na tym przejechał. Zdecydowana większość jego podopiecznych szybko zaginęła w akcji. Ostało się tylko kilku. Jeden z nich wylądował nawet w naszym zestawieniu, no ale... bez zbędnych spoilerów.
Warto jeszcze tylko wspomnieć, że rzutem na taśmę do czołowej dychy nie załapali się m.in. Brasilia, Jean Paulista, Hermes, Bruno Coutinho czy “nasz” Thiago Cionek.
10. Ricardinho
Piłkarz, który ma za sobą trochę epizodów na polskiej ziemi. Pół sezonu w pierwszoligowym wówczas Górniku Łęczna, sezon w pierwszoligowej Wiśle Płock, rok w gdańskiej Lechii. Tak było zanim w 2013 roku Ricardinho zdecydował się opuścić naszą ojczyznę. Wrócił dopiero po pięciu latach, ponownie podpisując kontrakt z “Nafciarzami”.
I to właśnie ten ostatni etap, trwający zresztą do dziś, jest dla niego zdecydowanie najbardziej udany. W kampanii 2018/2019 strzelił w Ekstraklasie dziesięć bramek, a w tym dołożył póki co kolejne cztery. Ale jego potencjał mogliśmy zobaczyć już wówczas, gdy dawno temu reprezentował barwy Lechii. Chociaż nie spędził tam długiego czasu, dał się zapamiętać z bardzo dobrej strony. Siedem bramek i dwie asysty w 27 rozegranych meczach. Jak na piłkarza grającego wtedy w drugiej linii, wynik na pewno przyzwoity.
Łącznie w polskiej elicie Ricardinho rozegrał 79 spotkań, w których zaliczył 21 trafień i pięć asyst.
9. Hernani
Jeden z tych piłkarzy brazylijskiego pochodzenia, którzy na Ekstraklasie zjedli zęby. Hernani w czasie swojej kariery reprezentował barwy Górnika Zabrze, Korony Kielce i Pogoni Szczecin. Zwłaszcza w szeregach tych dwóch ostatnich spędził naprawdę długi czas. Koszulkę “Złocisto-krwistych” zakładał aż przez sześć lat, z kolei “Portowców” przez trzy. Łącznie z epizodem w Zabrzu - dekada grania w Ekstraklasie. Niezły wynik.
Sam fakt, że nie wyjechał do mocniejszej ligi potwierdza, że był co najwyżej solidnym ligowcem, ale nie można mu umniejszać, bo prezentował naprawdę niezły poziom. W efekcie ma na koncie aż 221 meczów rozegranych na najwyższym szczeblu. Wielkiego nosa pod bramką rywali nie miał, bo strzelił pięć bramek, ale wiadomo, to nie jego działka.
8. Deleu
Brazylijczyk, który niezwykle zadomowił się w naszym kraju, bo niedługo strzeli mu dziesięć lat spędzonych w Polsce. Najpierw były cztery sezony w Lechii Gdańsk, później kolejne cztery w Cracovii, Miedź Legnica, Chojniczanka Chojnice, w końcu Bytovia Bytów. Poziom rozgrywkowy stopniowo spada w dół, ale nic dziwnego, Deleu ma już 36 lat, więc powoli zbliża się do zawieszenia butów na kołku.
Czas spędzony na Pomorzu i w Małopolsce może jednak wspominać niezwykle udanie. Aż 178 rozegranych w Ekstraklasie spotkań - sześć goli, 16 asyst, ale to oczywiście nie liczby są w jego przypadku największym wyznacznikiem jakości. Brazylijczyk przez lata był jednym z najlepszych prawych obrońców w Ekstraklasie. Potrafił wyjątkowo dobrze łączyć pracę w defensywie z ofensywnymi zapędami. Takie posiłki z Kraju Kawy to my rozumiemy.
7. Dudu Paraiba
Kolejny po Deleu boczny obrońca. Dudu dał nam się poznać w Łodzi, gdy przez kilka sezonów był zdecydowanie wyróżniającym się piłkarzem Widzewa. Spędził tam trzy lata, po czym wyleciał do dalekiego Meksyku, ale tęsknota za Ekstraklasą sprawiła, że po roku podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Tam na pewno nie obniżył lotów, w koszulce klubu z Dolnego Śląska występując - na dobrym poziomie - przez trzy kolejne sezony.
Urodzony w brazylijskim Mari defensor trochę się więc u nas nagrał. Uzbierał 136 występów, a w jego statystykach niezłe wrażenie może robić zwłaszcza liczba asyst, których uzbierał 24. Całkiem przyzwoity wynik jak na obrońcę, ale trzeba sobie powiedzieć szczerze, że mimo takiej pozycji na boisku, Dudu zdecydowanie więcej oferował właśnie w grze do przodu. Bywał zresztą czasami ustawiany nieco wyżej. Do wspomnianych 24 asyst Dudu dołożył w lidze także siedem bramek, a nie można zapominać, że ze Śląskiem zaliczył też kilka spotkań w europejskich pucharach.
6. Cleber
Nie każdy może się pochwalić golem strzelonym FC Barcelonie, ale ograniczanie zasług byłego stopera Wisły do tego wyczynu byłoby sporym nietaktem. Cleber Guedes de Lima, bo tak brzmi jego pełne imię i nazwisko, dołączył do “Białej Gwiazdy” w 2006 roku, przechodząc z portugalskiej Vitorii Guimaraes. Przy Reymonta Brazylijczyk spędził najpierw dwa i pół sezonu, po czym na rok przeniósł się do rosyjskiego Tereka Grozny. Później wrócił jednak do Krakowa jeszcze na jeden sezon.
Z Wisłą mógł święcić aż trzy tytuły mistrzowskie. Walczył też o upragniony awans do Ligi Mistrzów, ale ta sztuka oczywiście mu się nie udała. Na osłodę pozostało mu wspomnienie z pokonania Victora Valdesa. Licznik spotkań rozegranych w zespole z Małopolski zatrzymał się 98 meczach. Co ciekawe, Cleber zdobył dla “Białej Gwiazdy” aż 12 goli, większość z rzutów karnych, które wykonywał niezwykle pewnie. Wisła była jego ostatnim klubem. To właśnie przy Reymonta zakończył w 2011 roku karierę piłkarską.
5. Edi Andradina
W 2005 roku właściciel Pogoni Szczecin, Antoni Ptak postanowił sprowadzić do klubu cały tabun Brazylijczyków. Strategia okazała się sporą wtopą, ale wśród nowych piłkarzy z Kraju Kawy zdecydowanie wyróżniał się jeden - Edi Andradina. W Ekstraklasie zadomowił się na tyle, że przez kolejne ponad osiem lat reprezentował w niej barwy “Portowców” i Korony Kielce.
Uzbierał w tym czasie aż 185 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej, strzelając 45 goli i notując 40 asyst. Statystyki naprawdę niezwykle solidne. W Polsce Ediemu spodobało się na tyle, że pograł jeszcze później w kilku drużynach z niższych lig, po czym zaczął się spełniać w roli szkoleniowca. Co prawda Andradina nigdy nie wskoczył na pewien wyższy poziom, o czym może świadczyć fakt, że nie opuścił już bram Ekstraklasy, ale stał się niezwykle solidnym ligowcem, który na pewno zasługuje na miejsce w zestawieniu.
4. Roger Guerreiro
Piłkarz, który na polskich boiskach radził sobie na tyle dobrze, że… otrzymał obywatelstwo i zadebiutował w reprezentacji Polski. To wszystko efekt świetnych występów w barwach warszawskiej Legii. Przy Łazienkowskiej Roger spędził trzy i pół sezonu, reprezentując klub zarówno na krajowym, jak i europejskim podwórku. Bilans? 125 rozegranych spotkań, 21 goli, 15 asyst.
Zapamiętamy go na pewno z - jak przystało na przybysza z Ameryki Południowej - znakomitej techniki, boiskowej inteligencji, gracji w poruszaniu się po boisku. Razem ze swoim rodakiem - Edsonem - przez pewien czas Roger przemieniał murawę stadionu Legii w brazylijską plażę, a kibice mogli patrzeć na jego poczynania z naprawdę dużym uznaniem. W 2009 roku pożegnał się z Warszawą, mając na koncie mistrzostwo i puchar kraju.
3. Edson
Skoro była już mowa o klubowym koledze Rogera, to jest i on. Zdecydowanie jeden z najlepszych lewych obrońców w historii Ekstraklasy. W styczniu 2006 roku zamienił Sporting CP na warszawską Legię, od razu przystępując do prezentowania samby na stadionach Ekstraklasy. Chociaż ustawiany był na boku defensywy, zachwycał przede wszystkim potężnym uderzeniem z lewej nogi. Zdejmował pajęczyny, zarówno strzałami z gry, jak i rzutów wolnych. Nie można mu jednak odmówić także innych walorów.
Licznik spotkań rozegranych dla “Wojskowych” zatrzymał się ostatecznie na 64 meczach. W tym czasie Edson wpisał się na listę strzelców 11 razy, a decydujące podanie notował 13-krotnie. Statystyki - jak na obrońcę - naprawdę znakomite. Podobnie jak w przypadku Rogera, przez trzy sezony spędzone w Warszawie udało mu się też zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. Później zaliczył jeszcze epizod w Koronie Kielce, jednak już zdecydowanie mniej udany.
2. Guilherme
Strzelec chyba najważniejszego gola dla Legii w ostatnich latach. To właśnie jego trafienie w spotkaniu ze Sportingiem dało bowiem Legii trzecie miejsce w grupie Ligi Mistrzów. Ale wysoki poziom piłkarski “Gui” pokazywał w stolicy regularnie. Na Łazienkowską trafił w 2014 roku z brazylijskiego klubu Ole Brasil, najpierw jeszcze na zasadzie wypożyczenia, później już transferu definitywnego.
W barwach “Wojskowych” występował przez cztery lata i… ma na koncie cztery tytuły mistrzowskie oraz trzy krajowe puchary. Niezła gablota. Rozegrał w tym czasie okrągłe 150 spotkań, w czasie których uzbierał 21 goli i 23 asysty. Guilherme imponował przede wszystkim niezwykle zaawansowanymi umiejętnościami technicznymi, szybkością i zmysłem do gry kombinacyjnej. Występował zarówno na lewej obronie, jak i lewej pomocy, w obu przypadkach radząc sobie naprawdę bardzo dobrze. No i jak zdążyliśmy wspomnieć, załapał się też na Ligę Mistrzów i Ligę Europy. Z nim w składzie Legia przeżywała rewelacyjny czas w swojej historii. W końcu Warszawę zamienił jednak na włoskie Benevento.
1. Marcelo Guedes
Zwycięzca nie mógł być inny. Marcelo biegając po boiskach Ekstraklasy był prawdziwym profesorem, zapewniając Wiśle zarówno spokój w defensywie, jak i całkiem sporą liczbę strzelonych bramek. Chociaż w Krakowie spędził tylko dwa sezony, wypromował się na tyle, że po wyjeździe ze stolicy Małopolski zaczął robić karierę w naprawdę dużych europejskich klubach - PSV Eindhoven, Hannoverze, Besiktasie i Olympique Lyon.
W barwach Wisły rozegrał łącznie 59 spotkań, strzelając w tym czasie 10 goli. Niezły dorobek, jak na środkowego obrońcę. A w przeciwieństwie do wspomnianego już wcześniej Clebera, wcale nie wykonywał jedenastek. Chociaż od paru dobrych lat Brazylijczyka nie ma już w krakowskim klubie, to dalej mocno interesuje się on jego losami. Należy m.in. do Stowarzyszenia Socios Wisła.
Jeśli Brazylijczycy, albo jacykolwiek piłkarze zagraniczni mają trafiać do naszego kraju, to życzmy sobie, żeby prezentowali właśnie taki poziom, jakim cieszył polską publiczność Marcelo.
Dominik Budziński