Rzut karny uratował Polaków. Wyspy Owcze prawie nas ośmieszyły. Wstyd wisiał w powietrzu [WIDEO]
Reprezentacja Polski pokonała Wyspy Owcze 2:0 (0:0) w eliminacjach do EURO 2024. Dwa gole strzelił Robert Lewandowski, ale trudno skakać z radości po takim spektaklu.
Początek spotkania był dla polskich kibiców drogą przez mękę. Nie minęło pięć minut, a nasi zawodnicy już musieli wybijać piłkę z własnego pola karnego. Brakowało przy tym pomysłu na zaskoczenie rywala, bo Farerzy jawili się jako znacznie bardziej zdyscyplinowani.
To właśnie przyjezdni jako pierwsi oddali celny strzał w meczu. To również goście wywalczyli pierwszą żółtą kartkę, bo już w 22. minucie napomniany został Grzegorz Krychowiak. Odpowiedź ze strony biało-czerwonych przyszła dopiero w 37. minucie, ale Bartosz Bereszyński główkował zbyt słabo, aby zaskoczyć kogokolwiek.
Sporo problemów miał również Robert Lewandowski. U kapitana szwankowało przyjęcie, przyspieszenie i decyzyjność. Wielokrotnie musiał uznawać wyższość defensywy rywali i nie był w stanie stworzyć akcji podobnej do tej, która nieomal ośmieszyła Polaków. Jeszcze w 29. minucie 37-letni Solvi Vatnhmar wpadł w pole karne, położył naszych obrońców i został zablokowany dopiero przez "Krychę". Nagranie z tej sytuacji znajdziecie TUTAJ.
Fatalna pierwsza połowa spotkała się z bardzo krytycznym przyjęciem, co opisywaliśmy TUTAJ. Na fajerwerki próżno było liczyć także po zmianie stron.
Polacy konsekwentnie gubili się w rozegraniu, a roszady Fernando Santosa nie niosły zbawienia. Cały czas mieliśmy problemy ze skutecznością - gdy tylko Piotr Zieliński, któremu też przytrafiało się sporo zepsutych zagrań, zdołał coś wykreować, to regularnie jego wysiłek szedł na zmarnowanie. Znów niepewny był "Lewy", który a to obił poprzeczkę, a to w doskonałej sytuacji nie zdążył oddać strzału.
Kapitan Polski przebudził się jednak w decydującym momencie. W 73. minucie wykorzystał rzut karny podyktowany po dość przypadkowym zagraniu piłki ręką, natomiast w 83. zdołał oddać techniczny strzał mimo bliskości rywali i przerzucił piłkę nad bramkarzem Farerów. Biało-czerwoni mogli zatem odetchnąć.
Gospodarze wygrali ostatecznie 2:0 (0:0). Niemniej trudno popadać w szczególny optymizm, bo długimi momentami gra zespołu Santosa wyglądała po prostu bardzo słabo. Już 10 września nasza drużyna zmierzy się z Albanią w meczu wyjazdowym.