"Puchar Biedronki" nie wystarczył? Przestańmy umniejszać sukcesy Lecha Poznań. Kolejna absurdalna wypowiedź
Nie wiem, co Lech Poznań zrobił Kamilowi Kosowskiemu. Ale deprecjonowanie przez byłego reprezentanta Polski sukcesów “Kolejorza” w Europie staje się wręcz nieznośne.
Mijają tygodnie, Lech Poznań robi kolejne kroki do ćwierćfinału Ligi Konferencji, a Kamil Kosowski, zasłużony były kadrowicz, obecnie ekspert, non stop wbija w mistrza Polski różne szpilki. Nie poprzestał na szeroko komentowanych lekceważących słowach o “Pucharze Biedronki”, zresztą doskonale obśmianych na antenie “Viaplay”.
W cotygodniowym, poniedziałkowym felietonie na łamach “Przeglądu Sportowego” Kosowski stwierdził, że Djurgardens, rywal lechitów w 1/8 finału LKE, to drużyna na poziomie średniaka Ekstraklasy. Dokładny cytat:
- Djurgarden to średniej klasy zespół naszej Ekstraklasy. To nie był godny przeciwnik dla poznaniaków w tej rundzie Ligi Konferencji - napisał były zawodnik m.in. Wisły Kraków.
Faktycznie, Szwedzi w Poznaniu wyglądali blado, gospodarze wygrali zasłużenie. Tyle że powyższa wypowiedź świadczy o kompletnym spłyceniu tematu. Ocenianiu ekipy ze Sztokholmu na podstawie 90 minut przy Bułgarskiej. Biorąc pod uwagę wyłącznie ten jeden mecz, taka opinia nie byłaby kontrowersyjna. Patrząc jednak na to, co Djurgardens wyprawiali w fazie grupowej, jest po prostu absurdalna. I w mojej ocenie przy okazji umniejszająca czwartkowy sukces Lecha. Prezentująca myślenie pt.: “Kolejorz” wygrał? No może i wygrał, ale z niegodnym siebie rywalem, mniej więcej na poziomie (wybaczcie radomianie) Radomiaka.
Puchar Biedronki, odcinek kolejny.
Tymczasem szwedzki zespół w cuglach ograł w fazie grupowej Gent, Molde i Shamrock Rovers, zdobywając 16 punktów na 18 możliwych. Od lat znajduje się w czubie krajowej ligi. Jasne, w Poznaniu nic wielkiego nie pokazał, ale może warto przestawić myślenie? Może to nie Djurgardens są słabi (bo tak można wywnioskować z określenia ich średniakiem Ekstraklasy), a Lech zagrał na tyle dobrze, że zneutralizował ich atuty? Dlaczego nie skupić się na sukcesie “Kolejorza” zamiast rzucać błędne i powierzchowne frazesy o przeciwniku?
Szczególnie, że podobnie było po wyeliminowaniu przez lechitów Bodo/Glimt. Wówczas Kamil Kosowski pisał tak:
- Drużyna z Norwegii prowadziła grę, lepiej utrzymywała się przy piłce, kreowała sytuacje, ale była bardzo nieskuteczna. W tych wszystkich elementach przewyższała poznański zespół, ale taka jest piłka. Nie potrafisz wykorzystywać okazji, twój przeciwnik ma tylko jedną, strzela i mecz przegrywasz - odpadasz z pucharów. Lech rywalizował z drużyną, która w zasadzie była w okresie przygotowawczym, nie rozgrywała meczów o coś. Teraz awansował do kolejnej rundy, wylosowując przeciwnika, który sezon ligowy rozpocznie 1 kwietnia.
Czyli to Bodo w ogóle było wspaniałe, fantastyczne i dużo lepsze od Lecha, ale ten zdobył jednego gola znikąd i przypadkiem awansował dalej? A tak w ogóle co z tego, bo przecież Norwegowie nie rozpoczęli jeszcze sezonu.
Znów umniejszanie. Do tego wyśmiewanie Ligi Konferencji, zostawmy już tę Biedronkę, ale warto przypomnieć, że pan Kosowski lekceważył te rozgrywki, jako przykład podając udział w nich “siódmej ekipy z Anglii i szóstej czy siódmej z Hiszpanii”. Jasne, świetnie byłoby mieć polski zespół w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Ale go nie mamy.
Nie wiem, ile trzeba mieć złej woli (?), by przy każdej możliwej okazji uderzać w lechitów. Nie wiem, skąd to się bierze. Czym innym jest merytoryczna krytyka, szczególnie za wyniki w lidze (gdzie “Kolejorz” i tak spokojnie powinien finiszować na podium), czym innym notoryczne umniejszanie, ignorowanie sukcesów i ten puchar dyskontu. Podlane przy tym brakiem umiejętności przyznania się do “palnięcia” czegoś niewłaściwego, bo jak usłyszeliśmy w “Mocy Futbolu”, były reprezentant “nie ma się z czego tłumaczyć” i “absolutnie podtrzymuje swoje zdanie”.
Nie kupuję przy tym słów o “kibicowaniu Lechowi”, bo nijak mają się one do serii stwierdzeń uderzających w klub ze stolicy Wielkopolski. Nie kupuję też, patrząc na dyskusję, którą rozpoczął na Twitterze Dawid Król z “Viaplay”, tłumaczeń o tym, że takie kontrowersyjne opinie są potrzebne, bo “aktywizują dyskusję o piłce na potężną skalę”.
Nie są. Idąc tym tropem, dziennikarze powinni dzwonić wyłącznie do Jana Tomaszewskiego, który, gdyby rzucanie kontrowersyjnych i absurdalnych tez było sportem olimpijskim, miałby kilkadziesiąt razy więcej złotych medali niż Kamil Stoch.
Nie uważam, że “Lech z Johnem van den Bromem nie ma przyszłości”. Nie twierdzę, że “im dalej w las, tym będzie gorzej”. Na szczęście żyjemy w kraju wolności słowa, więc cieszę się, że mogę się z panem Kosowskim nie zgodzić. Ale chciałbym także żyć w realiach, w których wygłaszane w mediach opinie nie wyglądają na pełne uprzedzeń do danego klubu. Bo to naprawdę zakrawa już o absurd. Ręce opadają.