Problemy wielkiej marki. Znany klub w tarapatach. Fatalne wyniki, bojkot kibiców i zwolnienie prezesa
Przez długie lata LA Galaxy było absolutnie największą marką w MLS. Wszyscy kojarzyli tę ligę z klubem z Kalifornii. Dzisiaj dla przeciętnego europejskiego kibica to wciąż potężny gracz na rynku. Jednak w rzeczywistości Galaxy z roku na rok traci na wartości marketingowej i sportowej, a ostatnie sezony są przykładem bardzo złego zarządzania.
LA Galaxy to klasyczny przypadek ucieczki na płaskim etapie wielkiego touru. Istnieje niewielka szansa, że ta mała grupa dojedzie do mety przed peletonem. W większości przypadków to jednak uciekinierzy muszą uznać wyższość wytrawnych wyjadaczy. W pewnym momencie wydawało się, że klub z Kalifornii rzeczywiście ma już tak dużą przewagę nad resztą stawki, iż nic mu nie grozi. Nic jednak nie zabija tak bardzo, jak brak rozwoju, przekonanie o własnej wyższości i nadużycia.
Dzisiaj Galaxy pozostały jeszcze resztki z marketingowej potęgi, ale karty zaczęły rozdawać inne marki, które liczą się nie tylko w rywalizacji poza boiskiem, ale przede wszystkim na nim. Sportowo zespół z Carson od kilku lat jest na równi pochyłej. Jak doszło do tego, że tak szanowany klub zanotował w tym roku najgorszy start w swojej historii?
Lata świetności to przeszłość
LA Galaxy niemal zawsze wyznaczało w MLS standardy. Klub był w ścisłej czołówce na samym starcie rozgrywek, a dzięki transferowi Davida Beckhama liga weszła na zupełnie nowy poziom, rozpoczynając tzw. erę MLS 2.0. Gdyby nie Galaxy, nie powstałaby zasada Designated Player, która zrewolucjonizowała i spopularyzowała MLS na całym świecie. Warto też mieć na uwadze, że Galaxy to jedyny klub w historii, który wygrał mistrzostwo pięciokrotnie, zdobywając aż trzy tytuły w sezonach 2011-2014. Ostatni, historyczny triumf w MLS Cup zwiastował koniec pewnej ery, ale chyba nikt nie spodziewał się, że będzie to aż taka dysproporcja.
Teraz obraz klubu maluje się w nieco innych barwach.
- LA Galaxy nie zdobywa trofeów od 2014 roku, kiedy to po raz ostatni wygrali MLS Cup. Lata przeciętności pod wodzą niedawno zwolnionego prezesa klubu, Chrisa Kleina, były normą dla fanów Galaxy. Złe zarządzanie kontraktami, wielu zwolnionych trenerów i skandal związany z oszustwami są przyczyną niepowodzeń tego klubu. Wszystko to doprowadziło do bojkotu fanów - mówi nam Oscar Gonzalez, prowadzący "Galaxy Fan Talk".
Przepłaceni piłkarze, drogi na skróty i złe zarządzanie
Nie jest tajemnicą, że w LA Galaxy od dłuższego czasu nie potrafią zarządzać kontraktami. Płacą olbrzymie pieniądze zawodnikom, którzy nie wnoszą wiele do gry zespołu i raczej mają problem z doszacowaniem wartości rzeczywistych "gwiazd". Przepłacony Designated Player? Zapraszamy do Carson.
Oscar Gonzalez podkreśla, jak dużą dysproporcję widać w porównaniu do transferów z przeszłości:
- Dla Galaxy standardem było podpisywania "głośnych nazwisk", które prowadziły ich do trofeów. Od legend reprezentacji USA Landona Donovana i Cobiego Jonesa po międzynarodowe gwiazdy Davida Beckhama i Robbiego Keane'a. Galaxy sięgało po wygrane z prestiżowymi klubowymi legendami w składzie. W erze Chrisa Kleina tak zwane gwiazdy, które podpisali, nie sprawdziły się, a w MLS potrzebujesz graczy Designated Player i piłkarzy z dużymi kontraktami, aby dostarczać wyników. Chris Klein podpisał takie nazwiska jak Joao Pedro, Giovanni dos Santos, Jorgen Skjelvik, Steven Gerrard, a ostatnio Douglas Costa. Wszyscy ci zawodnicy otrzymali wysokie wynagrodzenie, a na boisku nie zrobili dla klubu prawie nic, jeśli w ogóle cokolwiek.
Tak naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć udane ruchy transferowe, a Douglas Costa to prawdziwa wisienka na torcie. W tym sezonie ma więcej czerwonych kartek niż goli i asyst. Rozegrał zaledwie 107 minut w lidze i do Brazylii raczej prędko nie wróci, bo w kraju wydano nakaz aresztowania 32-latka, który zalega z płaceniem alimentów. To o tyle ciekawe, że w MLS jest siódmym najlepiej zarabiającym piłkarzem, inkasując $4,5mln rocznie…
Oczywiście należy pamiętać, że to nie jedyny zawodnik, który jako Designated Player się nie sprawdził i zapewne nie będzie ostatnim. LA Galaxy jest drugą drużyną w lidze pod względem wydatków na pensje zawodników. Klub z Carson poświęca na ten cel ~23,46 miliona dolarów! Z czego niemal 70% przeznacza na zarobki pięciu najlepiej opłacanych graczy. To olbrzymia kwota, nie mająca żadnego przełożenia na wyniki sportowe. Nie jest to pojedynczy wybryk, bo Galaxy od lat widnieje w czołówce drużyn, które płacą najwięcej, jednocześnie nie osiągając sukcesów niemal od dekady.
Trudno też doszukiwać się logiki i planu w działaniach pionu sportowego. Wielu z Was pamięta też zapewne transfer Zlatana Ibrahimovicia do Miasta Aniołów. Marketingowy strzał w dziesiątkę (to zresztą często przewijający się argument w przypadku wielu nazwisk, w tym Chicharito) i wartość sportowa. To był naprawdę zawodnik o świetnych umiejętnościach. Strzelał jak na zawołanie i trzeba przyznać, że dał kibicom wiele powodów do radości. Koniec końców trzeba też pamiętać, że Galaxy z "Ibrą" nie awansowało do play-offów w pierwszym sezonie, a w drugim przegrali w postseasonie z największym rywalem, Los Angeles FC. W MLS raczej daleko było mu do mentora, którego znamy z Milanu, gdzie był jedną z ważniejszych postaci w klubie, który wrócił na szczyt Serie A i sięgnął po Scudetto.
Choć MLS zrywa łatkę ligi emerytów, tak w przypadku LA Galaxy możemy mieć uzasadnione wątpliwości, czy ten klub aby na pewno podąża tą samą drogą. Pion sportowy wręcz lubuje się w ściąganiu "doświadczonych" graczy. I choć Zlatan był wyjątkiem od reguły i niewątpliwie piłkarzem, który przez krótki moment dawał nadzieję, że w Carson będzie lepiej, to nie można zapominać o takich ananas jak Giovanni dos Santos, Steven Gerrard, Joao Pedro czy wspomniany już Douglas Costa. Dla kibiców to szczególnie bolesne, bo z możliwościami finansowymi tego klubu z pewnością można byłoby zbudować jedną z najlepszych siatek skautingowych i bazować na akademii, która swego czasu była jedną z topowych placówek w kraju. Jednak nawet tutaj mamy do czynienia z poważnymi problemami.
Nie jest tak, że Galaxy nie ma żadnych wychowanków. Wręcz przeciwnie. Alex Mendez, Efrain Alvarez czy Uly Llanez byli uznawani za duże talenty w USA, ale wprowadzanie tych zawodników do pierwszej drużyny pozostawiało wiele do życzenia. W akademii rozwinęli się pod skrzydłami Briana Kleibana, ale… agentem Mendeza czy Llaneza zawodników został jego brat, który ostatecznie znalazł im kluby w Europie, gdzie mieliśmy ewidentny konflikt interesów. Kolejny topowy gracz w swoim roczniku, Jalen Neal, dopiero w tym sezonie dostał szansę w pierwszej drużynie, gdzie na pozycji środkowego obrońcy są zdecydowane braki. Przykłady można mnożyć, ale jedno jest pewne: zarządzanie zawodnikami w LA Galaxy od poziomu akademii, przez rezerwy i pierwszą drużynę pozostawia wiele do życzenia.
Bojkot i konflikt
Chris Klein pod koniec swojej kariery przeniósł się do LA Galaxy i po zawieszeniu butów na kołku piął się po szczeblach korporacyjnych. Przejął ważne funkcje w akademii, a później został wiceprezesem ds. operacji piłkarskich, odpowiadając za budowę jednego z najlepszych składów w historii klubu i MLS (kultowe trio Beckham - Donovan - Keane). Potem wspiął się na najwyższy szczebel i choć w 2014 roku klub sięgnął po piąte mistrzostwo, to Klein od dłuższego czasu jest wrogiem numer jeden kibiców LA Galaxy. Fatalne zarządzanie to jedno, ale czara goryczy przelała się jednak w ostatnim czasie, kiedy na jaw wyszły nieprawidłowości przy podpisywaniu umowy z Cristianem Pavonem.
- LA Galaxy zostało przyłapane na naruszeniu budżetu płacowego i wytycznych dotyczących budowania składu w sezonie 2019. Klub zawarł umowy z Pavonem, które nie zostały ujawnione wraz z płatnościami i nie zostały uwzględnione w budżecie wynagrodzeń czy kategorii piłkarza w rosterze. Nieujawnione umowy i płatności spowodowały, że Pavon został nieprawidłowo ogłoszony jako zawodnik TAM-player, a powinien być zawodnikiem Designated Player - tłumaczy nam prowadzący "Galaxy Fan Talk".
Takie nieścisłości spowodowały oczywiście śledztwo MLS, które zakończyło się w grudniu 2022. Nieprawidłowości nie mogły przejść bez echa i konsekwencji, które są dosyć brutalne.
- Sankcje dla klubu obejmowały grzywnę w wysokości miliona dolarów, utratę GAM [General Allocation Money, przyp. red.] w wysokości miliona dolarów, a także zakaz rejestrowania graczy w nadchodzącym letnim okienku transferowym, którzy wymagaliby otrzymania międzynarodowego certyfikatu transferowego (ITC), co oznacza zakaz transferów spoza MLS - dodaje Oscar Gonzalez.
To wręcz fatalna informacja dla drużyny, która od początku sezonu gra znacznie poniżej oczekiwań, a jedyną nadzieją byłyby letnie wzmocnienia w walce o awans do play-offów. Klub jednak jeszcze w styczniu przedłużył umowę z prezesem, co nie spodobało się fanom. Pięć kluczowych ugrupowań kibicowskich wystosowało oświadczenie i rozpoczęło bojkot meczów LA Galaxy. Po domowej porażce z Charlotte FC byliśmy jednak świadkami "rozmowy wychowawczej" fanów z piłkarzami. Sytuację musiał uspokajać trener Greg Vanney, a na konferencji prasowej wypowiedziom szkoleniowca przyglądał się z boku sam prezes Klein.
Nastroje pomiędzy kibicami i atmosfera w klubie były już wystarczająco napięte. 31 maja LA Galaxy opublikowało oświadczenie informujące o rozstaniu się z Kleinem. Dan Beckerman, CEO Anschutz Entertainment Group, właściciela Galaxy, podkreślił w oświadczeniu, że "w najlepszym interesie klubu jest dokonanie zmiany i rozpoczęcie kompleksowego procesu poszukiwania nowego kierownictwa, które przywróci klub do poziomu, jakiego oczekują nasi fani i partnerzy".
Najgorszy start w historii
Sagę z prezesem można uznać za tymczasowo zamkniętą, ale w dalszym ciągu mocno niepokojącą kwestią są wyniki sportowe. W ciągu ostatnich lat przez LA Galaxy przewinęło się wielu trenerów i z naprawdę całym szacunkiem do Curta Onalfo, Guillermo Barrosa Schelotto czy Dominica Kinneara - te projekty po prostu były skazane na porażkę. Sytuację miał uratować Greg Vanney. Były piłkarz Galaxy jest uwielbiany przez kibiców i przede wszystkim miał kapitalne osiągnięcia w roli szkoleniowca. To on poprowadził Toronto FC do pierwszego finału MLS Cup, a potem do mistrzostwa MLS, czego nie dokonała wcześniej żadna kanadyjska drużyna. W 2017 roku był trenerem jednej z najlepszych drużyn w historii ligi, a wielu miałoby solidne argumenty, broniące tezy o stworzeniu wręcz najlepszej ekipy w MLS. Taki bagaż doświadczeń miał wprowadzić Galaxy na dobre tory. To jednak się nie udało. W pierwszym roku pracy brak play-offów, w drugim najgorszy start w historii klubu…
Po pierwszych dziesięciu meczach tego sezonu piłkarze z Kalifornii zgromadzili zaledwie sześć punktów. Aktualnie mają na swoim koncie 12 oczek i zajmują ostatnie miejsce zarówno w Konferencji Zachodniej, jak i w łączonej tabeli. Są błędy w obronie, rozkojarzenie, występy kluczowych piłkarzy poniżej oczekiwań i kłopoty ze skutecznością. Niemal każda formacja boryka się ze swoimi problemami, ale Greg Vanney powinien dostać szansę, żeby to naprawić. Co prawda nie można spodziewać się latem wielkich transferów, ale rozszerzony format play-offów wciąż daje kibicom nadzieję na poprawę wyników.
Samo zwolnienie Kleina nie poprawi nagle rezultatów, choć zdecydowanie czuć powiew świeżości. Ostatnio LA Galaxy wygrało pierwszy mecz wyjazdowy (3:2 z Realem Salt Lake) i widać było, że piłkarze wskoczyli na nieco wyższy poziom. Cały czas są jeszcze w grze o Puchar Stanów Zjednoczonych, przed nimi Leagues Cup i druga część sezonu, od której będzie zależało wszystko.
- Niestabilność klubu podczas prezydentury Kleina była przyczyną historycznych porażek Galaxy. Niegdyś uważany za najlepszy klub w MLS ma szansę odbudować swój wizerunek dzięki temu, co można osiągnąć do końca sezonu. Po tym, jak kibice zbojkotowali pierwszą część tych rozgrywek, fani oczekują, że klub rozwinie skrzydła, a ugrupowania kibicowskie powrócą z pełną mocą. Po zwolnieniu Kleina, który odciążył drużynę i jej kibiców, można spodziewać się, że trener Greg Vanney i zawodnicy jak Chicharito, Riqui Puig i Tyler Boyd poprowadzą klub do końca sezonu i spróbują wślizgnąć się do play-offów. Fani oczekują, że ta drużyna będzie walczyć do końca - podsumowuje Oscar Gonzalez z "Galaxy Fan Talk".