Premier League nie dla Fulham. 100 milionów euro na transfery nie wystarczyło, by utrzymać klub w elicie
Sezon 2018/2019 dla Fulham FC jest już nie do uratowania. Drużyna z Londynu jako druga po Huddersfield Town, cytując Franciszka Smudę, wywalczyła sobie spadek do Championship. “The Cottagers” bardzo się starali, inwestując ogromną kwotę pieniędzy w transfery zawodników, ale w ich poczynaniach zwyczajnie zabrakło odpowiedniej jakości, bez której w Premier League nie ma czego szukać.
Fulham zakończył poprzedni sezon Championship na 3. miejscu w tabeli, a awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii zapewnił sobie dzięki wygranej w barażu przeciwko Aston Villi. Takie osiągnięcie zawsze wymusza na władzach klubu pewne ruchy, które mają zapewnić utrzymanie w nowych, bardziej prestiżowych rozgrywkach.
Jak widać, nie były one wystarczająco dobre, ponieważ od tamtego dnia i meczu z “Lwami” z Birmingham nie minął nawet rok, a „The Cottagers” już pożegnali się z angielską ekstraklasą.
Zbyt wiele chybionych transferów
Fulham po wywalczeniu sobie promocji do Premier League był bardzo aktywny na rynku transferowym. Fakt, że klubowi udało się zatrzymać młodego Ryana Sessegnona, na którego ochotę miało już kilka dużych klubów z Premier League, był bardzo dobrą informacją.
Poza tym klub z Londynu wydał na transfery łącznie aż 107,5 miliona euro. Na Craven Cottage przeniósł się między innymi Jean Seri, który swego czasu zdaniem mediów wzbudzał zainteresowanie samej FC Barcelony.
Iworyjczyk kosztował aż 30 milionów euro, a “Cottagers” chcieli wyraźnie podążyć za dobrym przykładem Leicester City, o którego środek pola w mistrzowskim sezonie troszczył się N’Golo Kante. Niestety, samo podążanie za skojarzeniami i chęć wzorowania się na najlepszych nie gwarantują jeszcze utrzymania.
O chęci pójścia za przykładem „Lisów” świadczyło również zatrudnienie Claudio Ranieriego na stanowisko menedżera. To właśnie włoski szkoleniowiec wraz z Leicester sięgnął po historyczny tytuł mistrzowski, ale już w następnym sezonie został zwolniony z King Power Stadium, ponieważ “stracił szatnię”.
Jego przygoda na Craven Cottage trwała bardzo krótko, bo zaledwie 105 dni. Najpierw przejął zespół w listopadzie po krytykowanym Slavisy Jokanovicu (który wywalczył awans do Premier League), a już 28 lutego ogłosił decyzję o rezygnacji z obecnego stanowiska.
Nie ma się co oszukiwać, roszady na ławce trenerskiej, a takie w Fulham miały miejsce, zdecydowanie nie pomagają w ustabilizowaniu formy drużyny i znalezienia dla niej jakiejkolwiek konkretnej charakterystyki.
Do Fulham przeniosło się jeszcze kilku piłkarzy o naprawdę znanych nazwiskach takich jak Andre Schurrle, Luciano Vietto czy podstarzały Ryan Babel, który dołączył do zespołu w połowie sezonu i wkomponował się na tyle dobrze, że osiągnął wyniki indywidualne na poziomie Delego Alliego z Tottenhamu.
Jednak same nazwiska nie grają. Wszyscy trzej wspomniani napastnicy Fulham zdobyli w tym sezonie Premier League zaledwie 11 goli.
Nowy rok, a Fulham zapomniał jak się gra w piłkę
Fatalny etap sezonu, który doprowadził do spadku Fulham rozpoczął się dokładnie 1 stycznia 2019 roku. Do 2 kwietnia drużyna rozegrała 13 meczów ligowych i uzbierała w tym czasie zaledwie 3 punkty, dzięki jedynemu zwycięstwu z Brighton. Każdy z 12 pozostałych meczów zakończył się ich porażką.
Drużyna, która chce myśleć o utrzymaniu w Premier League, nie może pozwolić sobie na zanotowanie tak fatalnej serii. Trudno również marzyć o zachowaniu miejsca w czołówce, grając tak beznadziejnie poza własnym stadionem.
Fulham w tej edycji Premier League nie wygrał ani jednego meczu wyjazdowego, a uzbierał ledwie 2 punkty na obiektach Newcastle United oraz Brighton & Hove Albion. Pod tym względem przy londyńczykach nawet Huddersfield wygląda dość solidnie, ponieważ, jakby nie patrzeć, “Terriery” zdobyły trzy razy więcej “oczek” na cudzych murawach.
Głównym problemem Fulham w tym sezonie była zdecydowanie defensywa. Statystyki są zatrważające - 76 goli straconych w 34 spotkaniach, co daje 2,25 bramki na mecz. Pod tym względem już w najbliższych tygodniach mają szansę dogonić… samych siebie z sezonu 2013/14. Fulham również zajęło wtedy przedostatnie miejsce w Premier League i przez całe rozgrywki straciło aż 85 goli.
Jaka przyszłość czeka Fulham?
Właśnie od sezonu 2013/14 do tego poprzedniego Fulham grało w Championship. Pierwsze dwa lata na zapleczu angielskiej ekstraklasy były tragiczne w wykonaniu „Cottagers”. Londyńczycy zajęli najpierw siedemnaste, a następnie 20. miejsce, cudem unikając spadku do League One.
Świadczy to o tym, że zespół ten potrzebuje trochę czasu, aby zaadaptować się w nowej rzeczywistości. Fulham musi również liczyć się z tym, że najlepsi piłkarze tacy jak Ryan Sessegnon, Ryan Babel czy Aleksandar Mitrović spakują walizki, wyniosą się z Craven Cottage, a drużyna w przyszłym sezonie będzie już musiała radzić sobie bez nich.
Powrót do Premier League już po następnym sezonie może okazać się dla Fulham zadaniem zbyt trudnym. Należy wziąć pod uwagę, że tę drużynę po odejściu kilku kluczowych piłkarzy trzeba będzie zbudować od nowa i konkurować ze świetnymi zespołami, które w tych rozgrywkach Championship nie zdołają wywalczyć sobie awansu.
Jeżeli Scott Parker zachowa stanowisko trenera na Craven Cottage, czeka go wiele trudnych miesięcy ciężkiej pracy. Nie można oczywiście założyć, że Fulham ugrzęźnie na wiele lat w Championship, ale perspektywy na najbliższe dwa sezony malują się raczej w ciemnych kolorach.
Patrząc na ten sezon w wykonaniu “The Cottagers”, jeszcze bardziej trzeba docenić pracę Eddiego Howe’a w Bournemouth.
Ten facet od kilku sezonów znakomicie udowadnia, że zmysł taktyczny, zgrana drużyna i wykreowanie swojego stylu to wystarczająco dużo, aby zagrzać sobie miejsce w Premier League na długie lata. I wcale nie trzeba przy tym sięgać głęboko do skarbca właściciela.
Kacper Dąderewicz