Poruszające oświadczenie Natalii Maliszewskiej. "Coś we mnie umarło. Moje serce więcej już nie zniesie"
Natalia Maliszewska wydała oświadczenie po niedopuszczeniu do startu na igrzyskach w Pekinie. - Coś we mnie umarło - napisała Polka.
Maliszewska była jedną z największą polskich nadziei na medal w Pekinie. To medalistka mistrzostw świata i Europy w short trackowym wyścigu na 500 m.
Igrzyska dla 26-latki zamieniły się w koszmar. Krótko po przylocie do Chin trafiła do izolacji z powodu pozytywnego testu na koronawirusa. Opuściła ją dopiero na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem kwalifikacji do biegu na 500 m. W rywalizacji nie wzięła jednak udziału. Dowiedziała się o tym tuż przed jej rozpoczęciem.
Maliszewska mogła stracić życiową szansę na olimpijski sukces. Oświadczenie, które wydała w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu, jest przepełnione żalem.
- Jest mi tak cholernie ciężko odezwać się i cokolwiek powiedzieć. Dać znać, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło - napisała Maliszewska.
- Od ponad tygodnia żyję w strachu. A te wahania nastrojów, płacz, który pozbawia mnie tchu, sprawiają, że nie tylko ludzie wokół mnie się o mnie martwią. Ale ja sama - dodała reprezentantka Polski.
Maliszewska opuściła izolację o 3 w nocy. Przyznała, że od początku towarzyszył jej strach przed powrotem do zamknięcia.
- Później wielka nadzieja. Pakuję się na lodowisko, startuje! Rozpakowuje ubrania, rozwieszam strój... i nagle wiadomość, że oni się jednak pomylili! Że jednak nie powinni wypuszczać mnie z izolatki! Że jednak jestem zagrożeniem! Że nie mogę wystartować. Muszę jak najszybciej wracać do wioski - relacjonuje zawodniczka.
- Ja też tego nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki żart. Mam nadzieję, że ten kto tym steruje nieźle się przy tym bawi. Mój mózg i moje serce więcej już nie zniesie - podsumowała Maliszewska.
Polka dzień po skandalicznym wydarzeniu wróciła do treningów. Piszemy o tym TUTAJ.