Polski talent wreszcie nie grzeje ławy. Na starcie sezonu zachwycił. "To może być jego ostatnia szansa"

Polski talent wreszcie nie grzeje ławy. Na starcie sezonu zachwycił. "To może być jego ostatnia szansa"
Icon Sport/SIPA USA/PressFocus
Choć do Francji trafił już ponad cztery lata temu, długo czekał na poważną szansę. Teraz Marcin Bułka wreszcie ją dostał i jest na dobrej drodze do tego, by na dłużej zaistnieć na boiskach Ligue 1. Przynajmniej tyle powiedział nam pierwszy mecz nowego sezonu.
W CV ma potężne firmy. Chelsea, Paris Saint-Germain, teraz Nicea. Tyle że za tym wszystkim w przypadku Marcina Bułki dotychczas nie szły minuty na boisku. Tych polski bramkarz w przeciągu ostatnich sezonów łapał jak na lekarstwo. Czasem nie pomagały mu przy tym kontuzje, ale też dotychczas nie można powiedzieć, by również jego własne wybory przyczyniły się do szybszego rozwoju kariery. Teraz wydaje się jednak, że wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. 23-latek w okresie przygotowawczym wygrał rywalizację o miejsce w składzie Nicei i nowy sezon Ligue 1 rozpoczął w wyjściowej jedenastce. Choć do końca okna transferowego sytuacja w ekipie z południa Francji może być dynamiczna, to mecz z Lille dał prawo wierzyć, że tym razem to nie będzie jedynie kolejny drobny epizod w wykonaniu golkipera.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nad Schmeichelem

Udany występ przeciwko Lille (1:1) z pewnością dodał sporo optymizmu w kontekście przyszłości Polaka. Nie oszukujmy się bowiem, że w wieku 23 lat powoli zbliżał się moment, kiedy Bułka wreszcie musiał się określić: czy chce być wiecznym rezerwowym, czy może w końcu dosłownie weźmie sprawy w swoje ręce. I wydaje się, że zdecydował się na drugą z tych opcji. A przecież to też wcale nie było takie łatwe wyzwanie. Na papierze rywala do gry w pierwszym składzie ma bowiem co najmniej godnego. Weteran Kasper Schmeichel do Francji przeniósł się rok temu i pewnie sam nie spodziewał się, że na Lazurowym Wybrzeżu czekają go aż takie schody. Rzeczywistość dla legendy Leicester i filaru reprezentacji Danii okazała się bowiem dość brutalna, co akurat jest korzystne dla Polaka.
- Bułka przekonał do siebie nowego trenera “Orlątek”, Francesco Fariolego, przede wszystkim ze względu na tak naprawdę brak innej opcji. Kasper Schmeichel od początku swojego pobytu w Nicei nie przekonywał, miał spore problemy z adaptacją. Gdyby nie kontuzja barku, Polak mógłby być pierwszym wyborem już od dłuższego czasu - mówi w rozmowie z nami Michał Bojanowski, komentator Ligue 1 w “CANAL+”.

Złe wybory

Mógłby, powinien, lecz jednak tym numerem jeden nie był. Bułka długo czekał na swoją szansę, a przecież w pewnym momencie wydawało się, że to jeden z najbardziej utalentowanych polskich bramkarzy. W przeszłości otarł się nawet o Barcelonę, kiedy jako zawodnik Escola Varsovia Warszawa trafił tam na testy, ale ostatecznie do tego transferu akurat nie doszło. Hiszpanie chcieli bowiem na dłużej zatrzymać go pod obserwacją przed podjęciem decyzji. Koniec końców młody bramkarz wrócił wtedy do Polski, ale nie nie długo, bo już chwilę później dołączył do Chelsea. Tam szkolił się w zespole U-18 i U-23. W tym drugim występował w Premier League 2 u boku takich zawodników jak Reece James czy Callum Hudson-Odoi. Na Stamford Bridge w pierwszym zespole nie zdołał jednak zaistnieć. W sezonie 2018/2019 usiadł jedynie trzy razy na ławce rezerwowych, ale nie wystarczyło to do debiutu w barwach “The Blues” i ostatecznie szczęścia oraz regularnej gry musiał szukać gdzieś indziej.
Pewnie mało kto spodziewał się więc wtedy, że koniec końców trafi do… Paris Saint-Germain. W stolicy Francji początek miał z pewnością zaskakujący. Już po zaledwie miesiącu w klubie Thomas Tuchel dał mu zadebiutować w Ligue 1. W sierpniu 2019 r. w meczu z Metz Polak zachował nawet czyste konto, a PSG wygrało 2:0. Później do zespołu trafili jednak Keylor Navas i Sergio Rico, którzy zepchnęli go na trybuny. Bułka w kolejnych sezonach udał się na kolejne nieudane wypożyczenia do hiszpańskiej Cartageny i drugoligowego Chateauroux, aż w końcu zakotwiczył w Nicei, w której przecież początkowo również rzadko kiedy podnosił się z ławki.
- Na pewno głównym powodem jego aż tak powolnego dojścia do regularnej gry był wybór klubów. Gdyby Polak wybrał sobie na początku zespół z dołu tabeli, to nie mówilibyśmy teraz o sześciu rozegranych meczach w Ligue 1, a co najmniej dziesięciu razy więcej. Bułka wolał być wówczas dublerem w dużych klubach. Wygląda jednak na to, że w końcu doczekał się swojej szansy - wyjaśnia Piotr Zabielski z “Trójkolorowej Piłki”.

Ceniony

I wydaje się, że na razie ją wykorzystuje. W meczu z Lille zatrzymał kilka niezłych okazji ze strony rywali i choć nie zdołał zachować czystego konta, to jego dobra postawa nie umknęła ekspertom i kibicom. “L'Equipe” wystawiło mu najwyższą ocenę wśród wszystkich zawodników Nicei (7). Na Polaka posypało się też sporo pochwał ze strony fanów zespołu z Allianz Riviera. Nic dziwnego, skoro mimo swojego małego doświadczenia boiskowego we Francji cieszy się on powszechnym uznaniem.
- Bułka jest bardzo lubianą postacią w szatni, ma bardzo dobry kontakt z resztą zespołu. Oczywiście Kasper Schmeichel w okresie przygotowawczym prezentował się słabo, ale Polak zapracował sobie na miejsce w bramce również swoją ciężką pracą. Dysponuje bardzo dobrym refleksem. Poza tym nie zapominajmy, że jest to obecnie najwyższy bramkarz w całej lidze. Ten jego dobry kontakt z kolegami z zespołu powoduje, że dużo łatwiej mu z nimi współpracować. Widzieliśmy to doskonale w pierwszym meczu sezonu z Lille, jak po jednej z interwencji wytulił go weteran Dante. Polak w ostatnim czasie znacznie poprawił się też pod względem gry nogami - podkreśla jego atuty Zabielski.
Cechą, która w przypadku Bułki okazała się szczególnie cenna, jest jednak cierpliwość. Choć 23-latek przecież w kolejnych klubach odbijał się od ściany i przegrywał rywalizację o miejsce w składzie, krok po kroku dążył wreszcie do tego, by zgarnąć bluzę z numerem jeden. Wcześniej w Polsce chyba najwięcej medialnego szumu wokół niego było przy okazji transferów do kolejnych klubów i kiedy trzy lata temu rozbił Lamborghini, powodując przy tym wypadek. Bułka chciał jednak wreszcie zerwać z łatką wiecznego rezerwowego.
- Mimo braku gry sprawia wrażenie niekonfliktowego, cierpliwie czekającego na swoją szansę. Dostał ją w Nicei w Pucharze Francji i zaprezentował się świetnie. Później jednak przytrafiła się wspomniana już kontuzja. Jeśli chodzi o umiejętności stricte piłkarskie, nawet w tym ostatnim spotkaniu z Lille można było je dostrzec. Zgadzam się z Piotrem, że mimo prawie dwóch metrów imponuje refleksem i nie panikuje, gdy trzeba grać nogami - dodaje Bojanowski.

Ostatni dzwonek

Thibaut Courtois, Keylor Navas, Alphonse Areola. Marcin Bułka podczas dotychczasowej kariery spotkał kilku naprawdę solidnych golkiperów, od których mógł uczyć się bramkarskiego fachu. Teraz jego rywalem do miejsca w składzie jest równie uznany i doświadczony Schmeichel, dla którego jednak francuska przygoda jest dotąd kompletnie nieudana i niewykluczone, że Duńczyk odejdzie.
- Polak już meczem z Lille pokazał, że jest w stanie utrzymać to miejsce w składzie. Nicea chce teraz znaleźć klub Schmeichelowi i pytanie, kogo kupi w jego miejsce. Czy będzie to znowu jakiś uznany bramkarz, czy może ktoś mniej doświadczony do rywalizacji z Bułką? Na pewno transfer nowego bramkarza powie nam więcej w kwestii jego przyszłości - nie ukrywa Zabielski.
Tak czy inaczej, na razie się zanosi, że Polak zyskał zaufanie Fariolego, a to jest już coś. 23-latek ma wszelkie argumenty, by utrzymać miejsce w składzie. Dobrze wszedł w sezon, w ostatnim czasie mimo braku minut rozwinął swoje umiejętności, do tego dochodzi jego odpowiedni mental. Bułka mówi biegle pięcioma językami i może być w przyszłości świetnym boiskowym liderem. Aby to osiągnął, niezbędna jest oczywiście regularna gra.
- W PSG na nią szans większych nie było, a wypożyczenia do niższych lig w Hiszpanii i Francji okazały się mocno przestrzelone. Teraz Polak świetnym występem z Lille pokazał, że warto mu zaufać. Ma na tę chwilę pewny plac. Pytanie brzmi, czy wykorzysta tę prawdopodobnie ostatnią szansę. Spójrzmy bowiem na jego rówieśników. Tacy piłkarze jak Kamil Grabara czy Alban Lafont mają na swoim koncie już po ponad 200 występów w seniorskiej piłce. Dla Bułki może więc to być ostatni dzwonek - podsumowuje Bojanowski.

Przeczytaj również